FLESZ - Apel do ozdrowieńców: oddawajcie krew
W tym roku mija 50 rocznica śmierci Jana Sztaudyngera. I właśnie teraz jego postać uhonorowano w Myślenicach, mieście, które tak wiele dla niego znaczyło. Można powiedzieć „wreszcie”, bowiem inne miasta, z którymi również był związany a nie poświęcił im tyle miejsca w swojej twórczości, uczyniły to już wcześniej. Łódź umieszczając go na ścianie z portretami wybitnych łodzian, a na domu, w którym mieszkał pamiątkową tablicę. W Łodzi, Krakowie i Poznaniu ma swoje ulice. W Zakopanem mieści się siedziba Stowarzyszenia Fraszka im. Jana Sztaudyngera, a Szklarska Poręba ma liceum i trasę turystyczną jego imienia.
"Kryształowy cud pełen ryb" i wakacje u babci
W Myślenicach, na mocy podjętej właśnie uchwały Rady Miejskiej, jego imię otrzymał park miejski na Zarabiu.
Nieprzypadkowo właśnie park, bo związki pisarza były najsilniejsze właśnie z Zarabiem. Nieopodal parku stał (i stoi do dziś) dom jego dziadków Kokowskich, a dokładnie Anieli z Rampeltów Kokowskiej, której przyrodnia siostra była żoną ówczesnego burmistrza Myślenic Mikołaja Klakurki, i Karola Emeryka Kokowskiego (oboje są pochowani na myślenickim cmentarzu na Stradomiu), do których jako dziecko i młodzieniec przyjeżdżał na wakacje. Gościł tu regularnie niemal do końca lat 20-tych ubiegłe wieku.
Wspomnienia z tamtego okresu zawarł w opowiadaniu „Dom na Rzeczkach”, które potem znalazło się później w zbiorze wspomnień artysty zatytułowanym „Szczęście z datą wczorajszą”. Nazywa tam Myślenice „rajem”, „najpiękniejszym miejscem na świecie”, a Rabę „kryształowym cudem”, w którym „można było kamienie liczyć, ryby oczami zważyć, w skrzela je głaskać, szybkością ich ruchów się napawać”.
„Szczęśliwy czułem się, idąc wzdłuż Raby wąską polną dróżką, gdy cały horyzont zamknięty był górami, pola zbiegały niemal aż do rzeki, a lasy wychodziły pod górę, gdy fale rzeki błyszczały do słońca i białe spody ryb wybłyskiwały między łuskami fal. Wówczas to miałem najwyższe odczucie szczęścia . Szczęście jest, gdy się serce upaja chwilą, gdy jest poddane pod dyktat wszechświata”
- to także cytat ze „Szczęścia z datą wczorajszą”.
Piewca Myślenic
Mój Ojciec urodził się i zmarł w Krakowie, mieszkał i pisał o mieście rodzinnym, o Poznaniu, Łodzi, Szklarskiej Porębie, o Zakopanem... Żadne z tych miast nie darzył takim uczuciem, taką gorącą miłością jak Myślenice. Świadczy o tym to co i w jaki sposób pisał o Myślenicach w „Domu na rzeczkach”. O żadnym z wymienionych miast nie pisał prozą, z takim ładunkiem uczuciowym. Mam nadzieję, że za jakiś czas będzie się mówiło Janie Sztaudyngerze przede wszystkim jako piewcy Myślenic
– mówi Jacek Sztaudynger, syn Jana Izydora Sztaudyngera.
Jest wdzięczny wszystkim tym, którzy doprowadzili do tego, że park zyskał imię jego ojca.
- Po blisko 100 latach Sztaudynger symbolicznie wraca do Myślenic – dodaje.
Dzięki Sztaudyngerowi pokochała Myślenice
Wśród tych osób była m.in. Marta Jantas, myśleniczanka i członkini Komitetu Honorowego obchodów 50. rocznicy śmierci Jana Sztaudyngera. To ona w imieniu myślenickiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, którego jest słuchaczką złożyła wniosek o nadanie parkowi imienia Jana Sztaudyngera.
Sama do Myślenic trafiła po studiach i to nie w wybory, ale raczej z przypadku, za mężem, który musiał tu odpracować stypendium. Jak przyznaje miasto, nie od razu skradło je serce, a nawet była do niego uprzedzona.
Książka Jana Sztaudyngera pozwoliła mi prawdziwie pokochać Myślenice, dostrzec jego uroki, to czego wcześniej nie zauważałam, a już na pewno nie doceniałam
– mówi.
Dom na Rzeczkach miał więcej znamienitych gości
Drewniana willa z końca XIX-wieku, w 1928 roku, po śmierci dziadka i babci pisarza, przeszła w ręce rodziny i gościła później m.in. państwa Brzezińskich z Osieczan i Konopków z Głogoczowa, bywały tam też dzieci Ignacego Daszyńskiego.
Fotografię Domu Na Rzeczkach (nazywanego też willą „Gozdawa”) z tamtego okresu ma w swoich zbiorach Józef Błachut, myślenicki kolekcjoner i radny miejski. To właśnie z nim wspomnieniami o znamienitych gościach podzielił się przed laty dr inż. Krzysztof Osuchowski.
Z rodziny Osuchowskich wywodzi się też Maciej Niesiołowski, wiolonczelista, dyrygent, twórca cyklu programów telewizyjnych „Z batutą i humorem” i myśleniczanin. Jan Sztaudynger był jego wujem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?