Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myślenice. Jan Sztaudynger został patronem miejskiego parku. To jego symboliczny powrót po 100 latach do ukochanego miasteczka

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Widoczna na tym archiwalnym zdjęciu drewniana willa z ażurowym gankiem, w której pisarz spędzał wakacje stała (i stoi) do dziś na Zarabiu
Widoczna na tym archiwalnym zdjęciu drewniana willa z ażurowym gankiem, w której pisarz spędzał wakacje stała (i stoi) do dziś na Zarabiu Fot. Ze zbiorów Józefa Błachuta
Czy w parku na Zarabiu stanie ławeczka „recytująca” słynne „Piórka”, czyli fraszki Jana Izydora Sztaudyngera? Być może, bo sam park właśnie otrzymał jego imię. Choć nie wszyscy o tym wiedzą, Myślenice zajmowały w jego sercu i twórczości wyjątkowe miejsce.

FLESZ - Apel do ozdrowieńców: oddawajcie krew

W tym roku mija 50 rocznica śmierci Jana Sztaudyngera. I właśnie teraz jego postać uhonorowano w Myślenicach, mieście, które tak wiele dla niego znaczyło. Można powiedzieć „wreszcie”, bowiem inne miasta, z którymi również był związany a nie poświęcił im tyle miejsca w swojej twórczości, uczyniły to już wcześniej. Łódź umieszczając go na ścianie z portretami wybitnych łodzian, a na domu, w którym mieszkał pamiątkową tablicę. W Łodzi, Krakowie i Poznaniu ma swoje ulice. W Zakopanem mieści się siedziba Stowarzyszenia Fraszka im. Jana Sztaudyngera, a Szklarska Poręba ma liceum i trasę turystyczną jego imienia.

"Kryształowy cud pełen ryb" i wakacje u babci

W Myślenicach, na mocy podjętej właśnie uchwały Rady Miejskiej, jego imię otrzymał park miejski na Zarabiu.
Nieprzypadkowo właśnie park, bo związki pisarza były najsilniejsze właśnie z Zarabiem. Nieopodal parku stał (i stoi do dziś) dom jego dziadków Kokowskich, a dokładnie Anieli z Rampeltów Kokowskiej, której przyrodnia siostra była żoną ówczesnego burmistrza Myślenic Mikołaja Klakurki, i Karola Emeryka Kokowskiego (oboje są pochowani na myślenickim cmentarzu na Stradomiu), do których jako dziecko i młodzieniec przyjeżdżał na wakacje. Gościł tu regularnie niemal do końca lat 20-tych ubiegłe wieku.
Wspomnienia z tamtego okresu zawarł w opowiadaniu „Dom na Rzeczkach”, które potem znalazło się później w zbiorze wspomnień artysty zatytułowanym „Szczęście z datą wczorajszą”. Nazywa tam Myślenice „rajem”, „najpiękniejszym miejscem na świecie”, a Rabę „kryształowym cudem”, w którym „można było kamienie liczyć, ryby oczami zważyć, w skrzela je głaskać, szybkością ich ruchów się napawać”.

„Szczęśliwy czułem się, idąc wzdłuż Raby wąską polną dróżką, gdy cały horyzont zamknięty był górami, pola zbiegały niemal aż do rzeki, a lasy wychodziły pod górę, gdy fale rzeki błyszczały do słońca i białe spody ryb wybłyskiwały między łuskami fal. Wówczas to miałem najwyższe odczucie szczęścia . Szczęście jest, gdy się serce upaja chwilą, gdy jest poddane pod dyktat wszechświata”
- to także cytat ze „Szczęścia z datą wczorajszą”.

Piewca Myślenic

Mój Ojciec urodził się i zmarł w Krakowie, mieszkał i pisał o mieście rodzinnym, o Poznaniu, Łodzi, Szklarskiej Porębie, o Zakopanem... Żadne z tych miast nie darzył takim uczuciem, taką gorącą miłością jak Myślenice. Świadczy o tym to co i w jaki sposób pisał o Myślenicach w „Domu na rzeczkach”. O żadnym z wymienionych miast nie pisał prozą, z takim ładunkiem uczuciowym. Mam nadzieję, że za jakiś czas będzie się mówiło Janie Sztaudyngerze przede wszystkim jako piewcy Myślenic

– mówi Jacek Sztaudynger, syn Jana Izydora Sztaudyngera.

Jest wdzięczny wszystkim tym, którzy doprowadzili do tego, że park zyskał imię jego ojca.
- Po blisko 100 latach Sztaudynger symbolicznie wraca do Myślenic – dodaje.

Dzięki Sztaudyngerowi pokochała Myślenice

Wśród tych osób była m.in. Marta Jantas, myśleniczanka i członkini Komitetu Honorowego obchodów 50. rocznicy śmierci Jana Sztaudyngera. To ona w imieniu myślenickiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, którego jest słuchaczką złożyła wniosek o nadanie parkowi imienia Jana Sztaudyngera.
Sama do Myślenic trafiła po studiach i to nie w wybory, ale raczej z przypadku, za mężem, który musiał tu odpracować stypendium. Jak przyznaje miasto, nie od razu skradło je serce, a nawet była do niego uprzedzona.

Książka Jana Sztaudyngera pozwoliła mi prawdziwie pokochać Myślenice, dostrzec jego uroki, to czego wcześniej nie zauważałam, a już na pewno nie doceniałam

– mówi.

Dom na Rzeczkach miał więcej znamienitych gości

Drewniana willa z końca XIX-wieku, w 1928 roku, po śmierci dziadka i babci pisarza, przeszła w ręce rodziny i gościła później m.in. państwa Brzezińskich z Osieczan i Konopków z Głogoczowa, bywały tam też dzieci Ignacego Daszyńskiego.
Fotografię Domu Na Rzeczkach (nazywanego też willą „Gozdawa”) z tamtego okresu ma w swoich zbiorach Józef Błachut, myślenicki kolekcjoner i radny miejski. To właśnie z nim wspomnieniami o znamienitych gościach podzielił się przed laty dr inż. Krzysztof Osuchowski.
Z rodziny Osuchowskich wywodzi się też Maciej Niesiołowski, wiolonczelista, dyrygent, twórca cyklu programów telewizyjnych „Z batutą i humorem” i myśleniczanin. Jan Sztaudynger był jego wujem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski