Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myślenice. Karnawał oczami Marka Żabczaka, czyli DJ Napoleona

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
W miniony czwartek prowadził bal w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Myślenicach
W miniony czwartek prowadził bal w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Myślenicach Archiwum SOSW
Sylwetka. Ostatnia sobota karnawału to pretekst do zabawy. Najlepiej hucznej, może w przebraniu… Chyba nikt nie zna się na tym lepiej niż Marek Żabczak, wodzirej i dyskdżokej. Prezentowanie muzyki i prowadzenie imprez to pasja, której oddaje się już od 40 lat

Dobrze pamięta, że pierwszą imprezę poprowadził 4 lipca 1978 roku. Został rzucony na „głęboką wodę” przez swojego kuzyna, wtedy doświadczonego DJ-a. Tak mu się to spodobało, że od tego czasu regularnie staje za konsolą i bawi ludzi.

W szkole średniej udzielał się w szkolnym radiowęźle puszczając muzykę. Nie było to wbrew pozorom takie łatwe zadanie, zwłaszcza od kiedy w kraju wprowadzono stan wojenny. - Pewnych utworów np. Pawła Kukiza albo Perfectu, nie wolno było puszczać. Można było za to wylecieć ze szkoły. Raz pozwoliłem sobie na kawałek „Chcemy być sobą”. Obyło się, na szczęście, bez konsekwencji - wspomina.

- W stanie wojennym duże imprezy były zakazane, organizowało się domówki, ale trzeba było pamiętać o godzinie milicyjnej. Takie były czasy…

Fan „Niedźwiedzia”

W domu słuchał Trójki, a zwłaszcza legendarnej listy przebojów, którą prowadził Marek Niedźwiecki, czasem też Radia Luxemburg, które było powiewem Zachodu. Jak wielu nastolatków przegrywał utwory z radia na taśmy, żeby później odtwarzać je na magnetofonie szpulowym.

Marek Niedźwiecki do dziś pozostał jego idolem. Są nimi również Marek Sierocki, Bogdan Fabiański i Marek Gaszyński.

Później zaczął się uczyć tańca towarzyskiego. - W soboty chodziło się na dyskoteki, w niedziele na dancingi, ale te trwały krócej od dyskotek, bo w poniedziałek trzeba było wstać do pracy - mówi.

W latach 80. i 90. było ich „na pęczki”.

Także w Myślenicach i okolicy. Dziś pozostały po nich tylko wspomnienia. Tak jak po Karnawałowych Paradach Przebierańców, organizowanych dawniej w MDK-u przez ówczesnego dyrektora Jana Koczwarę. Pan Marek nieraz brał w nich udział i do dziś wspomina je z dużym sentymentem. Na archiwalnych zdjęciach można zobaczyć go maszerującego w paradzie w stroju... Napoleona.

Jak został Napoleonem?

Kiedy zajął się prowadzeniem imprez jako wodzirej, zaczął bywać na balach i starał się jakoś wyróżnić. Za podpowiedzią kolegi zaszedł do opery, żeby wypożyczyć coś oryginalnego. - Kobieta z garderoby zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała: „Pan taki mały, Napoleon będzie na pana idealny” - wspomina. - Mieli trzy stroje Napoleona. Jeden był na mnie za duży, drugi za wąski, a trzeci w sam raz.

Wypożyczał go raz, drugi, trzeci aż wreszcie za którymś razem uzyskał zgodę na odkupienie go. Do dziś jego kolekcja znacznie się rozrosła. Oprócz stroju Napoleona, w szafie ma jeszcze kreacje, dzięki którym zamienia się w torreadora, pirata, ogrodnika, szlachcica, Elvisa Presley’a lub meksykańskiego macho.

Do tego trzeba jeszcze doliczyć maski, dzięki którym w jednej chwili przemienia się np. w Zenka Martyniuka, Krzysztofa Cugowskiego, Krzysztofa Krawczyka albo Michaela Jacksona.

Kiedy porównuje, jak bawiono się kiedyś i dziś, największą różnicą, jaka przychodzi mu na myśl, jest częstotliwość. - Kiedyś ludzi bawili się częściej. I spotykali się częściej, bo był na to czas - mówi. - Imprezy często były spontaniczne, zrzutkowe, w sąsiedzkim gronie. A dziś? Dziś ludzie wolą zapłacić, ale mieć z głowy przygotowania. Bawią się może rzadziej, ale za to bardziej wykwintnie. Kiedyś bal to były kotyliony i konfetti. Na studniówki sale przystrajało się balonami i siatką maskującą pożyczoną za butelkę wódki z najbliższej jednostki wojskowej. Dziś taki wystrój to byłby obciach.

Autografy gwiazd

Przez dekady zmieniała się też muzyka, choć pewne utwory nie straciły na popularności i są grane do dziś. - Moja młodość to przełom lat 70. i 80. Słuchało się wtedy m.in. Abby, Boney M, Smokie, Eruption, Modern Talking, Bad Boys Blue. Z latami 80. kojarzy mi się hit zespołu Kaoma, czyli „Lambada”. Z początkiem lat 90. „Macarena” - mówi. Wyjątkowym sentymentem darzy do dziś wykonawców włoskich przebojów lat 80., jak chociażby Al Bano i Rominę Power albo Francesco Napoli. - Na autograf Francesco czekałem 30 lat i udało się, zdobyłem go - mówi z dumą.

Co więcej, rzeczywistość przerosła jego oczekiwania, bo dane mu było prowadzić imprezę, na której Włoch śpiewał.

Przez lata zgromadził kilka tysięcy płyt i sporo autografów różnych wykonawców. Lubi robić z nich użytek przekazując na cele charytatywne. Chętnie przyjmuje też zaproszenia do prowadzenia imprez dla dzieci niepełnosprawnych.

Przez ostatnich 40 lat prowadził niezliczone imprezy. Od imienin, przez firmowe integracyjne, po wesela, studniówki i bale. Zdarzyło się nawet, że prowadził pokaz mody. A dzisiejszą noc, w ostatnią sobotę karnawału, spędzi w towarzystwie Francesco Napoli i Bad Boys Blue.

ZOBACZ KONIECZNIE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski