Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myśli o rodzinie i polskich strażakach

Artur Bogacki
W ubiegłorocznych MŚ w Soczi Zbigniew Bródka był 5. na 1000 m, 6. na 1500 m, a z drużyną zdobył brąz
W ubiegłorocznych MŚ w Soczi Zbigniew Bródka był 5. na 1000 m, 6. na 1500 m, a z drużyną zdobył brąz FOT. PAWEŁ RELIKOWSKI
O swoich szansach w Soczi i kondycji polskiego łyżwiarstwa szybkiego opowiada Zbigniew Bródka (Błyskawica Domaniewice).

Pana cele na igrzyska w Soczi?

Chciałbym dobrze technicznie i taktycznie przejechać każdy swój bieg, wykorzystać choćby zmianę torów na krzyżówkach, można tam zyskać nawet dziesiąte części sekundy. W tym sezonie Pucharu Świata wielokrotnie było tak, że różnice w czołówce były nieznaczne. Jeśli wszystko wyjdzie, to będzie dobry wynik.

W poprzednim sezonie wygrał Pan klasyfikację Pucharu Świata na 1500 m, w tym był już na podium. Jednak zapytany o cel, ani razu nie użył Pan słowa "medal”.

Unikam takich deklaracji, bo jestem realistą, wiem, jak wygląda start na igrzyskach. Każdy chce zdobyć medal, chętnych tak naprawdę jest przynajmniej dziesięciu, a medale są tylko trzy. Dlatego nie należy wymagać od nas za wiele. Mamy świadomość, że to najważniejsze zawody, będziemy walczyć. Jednak przygotowywaliśmy się w takich, a nie innych warunkach, mimo licznych sukcesów nie doczekaliśmy się hali. Wprawdzie zapewniono nam przygotowania na odpowiednim poziomie, ale żyliśmy na walizkach..

O tym medalu Pan jednak czasem myśli, czy, jak wielu innych sportowców, koncentruje się tylko na dobrym wykonaniu próby?

Najważniejsze jest, żeby dobrze przejechać dystans. Przekonałem się wielokrotnie, że jeśli to się wykonana poprawnie, to jest szansa na dobry wynik, miejsce na podium. W Pucharach Świata właśnie na tym się skupiałem i były dobre efekty.

Pana wyniki sprawiły, że inni zawodnicy z męskiej kadry poprawili się. Ma Pan taką świadomość?

Tak, mimo że jesteśmy w jednej drużynie, indywidualnie też rywalizujemy ze sobą, to nas napędza. Pozytywne efekty widać po wynikach. Z Konradem Niedźwiedzkim w Pucharze Świata często jechałem w jednej parze. Niezależnie od naszej dyspozycji danego dnia, walka zawsze była zacięta, a różnice – setne sekundy.

Pamięta Pan, które miejsce zajął na igrzyskach Vancuover?

Oczywiście, 27. na 1500 m. Była to dla mnie pierwsza tak duża impreza. Już samo zakwalifikowanie się było moim ogromnym sukcesem i sporym zaskoczeniem. Przecież na długim torze jeździłem dopiero drugi sezon (wcześniej Bródka uprawiał short track – przyp.).

Przez te cztery lata sporo się u Pana zmieniło...

Wtedy jechałem na igrzyska jako debiutant, niedoświadczony zawodnik. Teraz cele są inne. Są podstawy, by walczyć o jak najwyższe laury. Prywatnie też się wiele zmieniło. Jest dla kogo walczyć, mam żonę i dwie córki, wielu kibiców, poprzednio mało kto mnie znał. Jestem też zawodowym strażakiem i pojadę również dla wszystkich strażaków w Polsce. To mnie pozytywnie nakręca. Jestem pewniejszy swoich możliwości. Staram się jednak podejść z rezerwą do tego wszystkiego, nie ma się co "przypalać”.

Potrafi Pan sobie radzić z presją oczekiwań?

Wydaje mi się, że tak. W poprzednim sezonie na dwie edycje przed końcem objąłem prowadzenie w klasyfikacji Pucharu Świata. Presja była duża, ale sobie z nią poradziłem. Najważniejsze były ostatnie zawody, wyżej punktowane niż wcześniejsze, można było nawet spaść poza podium. Myślałem, żeby dobrze pojechać, byłem przekonany, że jestem w dobrej dyspozycji. Utrzymałem się na pierwszym miejscu.

Także drużyna, z Panem, Janem Szymańskim i Konradem Niedź­wiedzkim, typowana jest do walki o medale. Stać was na podium?

Na pewno. Pozostaje kwestia poukładania wszystkiego, byśmy w dniu startu byli w jak najlepszej dyspozycji, do maksimum wykorzystali zmiany w trakcie biegu. Na igrzyskach zawody drużynowe są inaczej rozgrywane, jest system pucharowy. Wygrana w pierwszej rundzie da nam miejsce w czołowej czwórce, medal będzie w zasięgu. Myślę, że będziemy odpowiednio zmotywowani. W Vancouver Polki nie były faworytkami, a zdobyły brązowy medal. My teraz nie jesteśmy aż tak bardzo niewidoczni.

No właśnie, w ciągu tych czterech lat polskie łyżwiarstwo, mimo braków w infrastrukturze, znacznie podniosło swój poziom.

Udało się zrobić ogromny postęp. Powstała świetna grupa, która wzajemnie się napędza. Dla nas rywalizacja z Holendrami czy Norwegami nie jest problemem. W mistrzostwach Europy wystawiliśmy maksymalną ilość zawodników, na innych zawodach jest podobnie. Wynikami dorównaliśmy do potęg, mimo braku warunków do treningu w Polsce.

Jak będziemy mieli halę z torem, to możemy być lepsi jeszcze lepsi?

Teraz nie ma dobrego zaplecza. Jeśli nasza grupa się rozpadnie, to przynajmniej przez parę lat możemy nie mieć wyników na takim poziomie.

Zdobycie medalu w Soczi pomoże zrealizować marzenia o wybudowaniu w Polsce hali łyżwiarskiej?

Nie wiem. Wydaje się, że wyniki są najważniejsze, ale przecież medal olimpijski kobiet, czy zdobycie przeze mnie Pucharu Świata, jakoś nie doprowadziły do tego. Nie wiem, co musiałoby się stać, by powstała u nas hala do łyżwiarstwa.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski