Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na bezludnej wyspie Kiszczak byłby Robinsonem, Jaruzelski Piętaszkiem

Rozmawia Włodzimierz Knap
Często zastanawiałem się, dlaczego typ twardego, zimnego faceta, jakim był gen. Kiszczak, bez szemrania wypełniał polecenia zniewieściałego gen. Jaruzelskiego, w tym te najpodlejsze, a nawet uwłaczające jego godności - przyznaje dr Lech Kowalski, biograf obu generałów

- Którego generała biografię łatwiej było Panu napisać: czterogwiazdkowego Wojciecha Jaruzelskiego czy trzygwiazdkowego Czesława Kiszczaka?

- Nieporównywalnie lepiej pracowało mi się nad biografią gen. Kiszczaka. To typ wyrazisty, zdecydowany, przy tym wyjątkowo bezwzględny, budzący strach u podwładnych, nierzadko nieobliczalny. Był człowiekiem z krwi i kości, potrafił korzystać z uciech i przyjemności tego świata. Jego przeciwieństwem był gen. Jaruzelski. Bezpłciowy, miałki, nijaki, taki prymusik, ale na pokaz, bo jak wykazałem w jego biografii „Generał ze skazą”, chciał być najlepszy, ale wyniki osiągał co najwyżej średnie. Obaj mieli wspólną cechę: uwielbiali kłamać, zwłaszcza na swój temat. Obaj wiele robili i, niestety, sporo zrobili, by wyczyścić archiwa z dokumentów na swój temat. Obaj również byli niezwykle ambitni, inteligentni, pracowici, ale w drodze do celu nie przebierali w środkach.

- A jednak Jaruzelski wspiął się wyżej niż Kiszczak. Więcej, Kiszczak, co Pan w jego biografii podkreśla, zawsze był lojalny wobec Jaruzelskiego, wierny mu. Dlaczego?

- Wielokrotnie się nad tym zastanawiałem, dlaczego typ twardego, zimnego faceta, drania, jakim był Kiszczak, bez szemrania wypełniał polecenia zniewieściałego Jaruzelskiego, w tym te najpodlejsze, a nawet uwłaczające jego godności. Gdyby obaj znaleźli się na bezludnej wyspie, to Czesław Kiszczak byłby Robinsonem Crusoe, a Wojciech Jaruzelski Piętaszkiem.

- Żyli jednak w PRL-owskiej rzeczywistości. Kiszczak wiedział zatem, że w PRL o obsadzie najwyższych stanowisk, szczególnie w wojsku i partii, decyduje Kreml, a jego lokatorzy stawiali na Jaruzelskiego.

- Oczywiście, że o hierarchii na szczytach władzy w PRL decydowała Moskwa, a ta ufała gen. Jaruzelskiemu. Dla sowieckich władców Kiszczak z jednej strony stosunkowo niewiele znaczył, ale z drugiej, zdawali oni sobie sprawę z faktu, i akceptowali go, że w latach 80. więcej realnej władzy miał gen. Kiszczak. Doskonale ówczesne realia rozumieli również przywódcy opozycji. To z Kiszczakiem rozmawiali, umawiali się, a nie z ówczesnymi premierami: Zbigniewem Messnerem i Mieczysławem Rakowskim czy z najbardziej wpływowymi członkami Biura Politycznego. A nawet nie z Jaruzelskim.

- Czy jednak pozycja gen. Kiszczaka nie wynikała z tego, że taki układ odpowiadał gen. Jaruzelskiemu, wiedzącemu, iż szef MSW będzie wobec niego lojalny do granic? Tacy historycy jak Antoni Dudek, Jerzy Eisler czy Andrzej Paczkowski zgodnie twierdzą, że hierarchia w latach 80. była klarowna. Najważniejszy był Jaruzelski, numerem dwa - Kiszczak.

- Formalnie tak było. Jaruzelski mógł, jako zwierzchnik (I sekretarz partii, premier), pozbyć się Kiszczaka bez uciekania się do zakulisowych gier. Jednak stoję na stanowisku, że faktyczna władza w latach 80. znajdowała się przede wszystkim w rękach Kiszczaka. On wydawał decyzje i rozkazy, choć musiały one, przynajmniej te kluczowe, mieć akceptację Jaruzelskiego. Były jednak wówczas takie momenty, że Kiszczak, gdyby chciał, mógł doprowadzić do pozbycia się swojego szefa, choć ten był pupilkiem Kremla.

Ale nie chciał. Obaj zresztą siebie potrzebowali i owocnie współpracowali, co nie zawsze podobało się Marii Kiszczak, żonie generała. W swoich książkach ubolewa, że na barkach Czesława Wojciech doszedł do prezydentury. To może oznaczać, że w III RP małżonkowie rozmawiali w domu o niewykorzystanych szansach Kiszczaka z powodu jego lojalności wobec Jaruzelskiego. Porównując obu generałów, trzeba też pamiętać, że dla Moskwy ważne było, iż Jaruzelski miał za sobą wschodnie kombatanctwo, a Kiszczak wrócił do Polski z Zachodu, bo w Wiedniu był na robotach. Dodam, że w latach 80. mocno zabiegał, by przyjęli go kolejni gensekowie, począwszy do Breżniewa, ale efekt tych starań był mizerny.

- Czesław Kiszczak, chociaż uczestniczył w kursie w Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR, to edukację ukończył na szkole podstawowej.

- Jaruzelski legitymował się niewiele lepszym wykształceniem. Chodził do gimnazjum prowadzonego przez zakon marianów, ale na tzw. małej maturze zakończył naukę. To jednak, że obaj przyszli generałowie nie mogą pochwalić się solidnym wykształceniem, nie jest niczym dziwnym. To norma wśród ludzi z ich pokolenia, którym młodość przerwała wojna. Wielu PRL-owskich generałów miało za sobą jedynie szkołę podstawową. Gdy po wojnie pobierali naukę w szkołach partyjnych i wojskowych, część z nich miała kłopoty z czytaniem, pisaniem, nie mówiąc o myśleniu.

Kiszczak, chociaż do końca życia nie nadrobił braków wykształcenia, to był zdolny, pracowity, konsekwentny, wnikliwy. Przebiegłości, umiejętności lawirowania, przybierania masek nauczyli go Sowieci, gdy jako 20-latek wstąpił do Informacji Wojskowej, służby, która wówczas była niemal w całości w rękach fachowców wywodzących się ze Smierszu i NKWD. Oni nauczyli Kiszczaka kombinacji operacyjnych, wychwytywania słabości ludzkich, manipulowania. Gdy zajmował kierownicze stanowiska, nigdy nie rozmawiał z kimkolwiek w swoim gabinecie, jeśli najpierw nie kazał sobie przynieść „teczki” rozmówcy, o ile taka była. Miał za sobą długą, kilkudziesięcioletnią praktykę w służbach, począwszy od szeregowego pracownika po stanie na czele resortu. Po drodze służył i kierował różnymi instytucjami związanymi ze służbami.

- Większość Polaków zna Kiszczaka z taśm filmowych z drugiej połowy lat 80., gdy wydawał się ć miłym człowiekiem, np. w czasie spotkań w Magdalence czy witając gości przed obradami Okrągłego Stołu.

- Ten jego obraz pokazuje, że na każdą okazję potrafił przybierać maskę. Z innym Kiszczakiem mieli natomiast do czynienia jego podwładni. Jego resortowy wizerunek był przerażający. Bano się go niczym ognia. Nie oszczędzał nikogo, łącznie z zastępcami, wiceministrami. Rosjanie ze Smierszu czy NKWD cenili w nim to, że dostając od nich rozkaz, patrzył im prosto w oczy i starał się na gorąco udoskonalić wydane mu rozkazy czy polecenia. Był kreatywny. Swoje bezpieczniackie rzemiosło starał się ulepszać. Cały czas ścigał ludzi, aresztował, dowoził do Warszawy, niszczył. Szukając śladów jego działalności w dokumentach, odnajdowałem go niemal wszędzie. Z „wrogami” walczył m.in. w marynarce, artylerii, w wojskach pancernych, piechocie.

- Mówi Pan, że Kiszczak był sprawnym, kreatywnym oficerem służb, ale w swojej książce sporo miejsca poświęca jego poważnym porażkom, zwraca uwagę, że jakość służb podległych mu, zwłaszcza wywiad i kontrwywiad, była - generalizując - co najwyżej średnia.

- Bo też Kiszczak obok sukcesów ponosił nie tylko porażki, ale i klęski. Po nich inni szefowie służb musieliby wylecieć, a on zachowywał stanowiska, a z czasem nawet awansował. Na przykład wiosną 1959 r. uciekł z Polski płk Paweł Monat, szef wydziału ataszatów wojskowych w Zarządzie Wywiadu Sztabu Generalnego. Kiszczak był wtedy odpowiedzialny za ochronę ataszatów wojskowych. Ucieczka Monata zmusiła centralę do natychmiastowego przeorganizowania systemu łączności z rezydenturami i siatkami wywiadowczymi w Europie Zachodniej. Gorączkowo zmieniano szyfry, skrytki i punkty kontaktowe. W czerwcu 1981 r. uciekł mu natomiast jego pupil, którego wprowadzał w tajniki służb, widział w nim swoje drugie „ja” - kpt. Jerzy Sumiński.

- Ucieczka płk. Ryszarda Kuklińskiego też dobrze o gen. Kiszczaku nie świadczy.

- Ośmieszyła go, zwłaszcza że Kuklińskiego zapraszał do domu, obdarzał zaufaniem.

- Czesław Kiszczak mógł w 1989 r. zostać prezydentem lub premierem?

- Szefem rządu nie mógł zostać, bo kiedy podjął się misji tworzenia rządu, Solidarność porozumiała się już ze ZSL i SD. 5 sierpnia 1989 r. Lech Wałęsa wydał oświadczenie, w którym uznał próby utworzenia rządu przez Kiszczaka za szkodliwe.

- Po prezydenturę mógł sięgnąć?

- Mógł. Miał na to realne szanse.

- Nie sądzę, bo kiedy Jaruzelski 29 czerwca zaproponował Kiszczaka na prezydenta, myślę, że tylko blefował. Chciał zyskać na czasie, uzyskać wsparcie zarówno we własnych szeregach, u wpływowej części opozycji, jak i poza Polską, np. u prezydenta George’a Busha.

- Zgadzam się, że Jaruzelski bardzo chciał być prezydentem i nie zamierzał oddać tego urzędu Czesławowi, ale gdyby Kiszczak wtedy postawił na swoim, zostałby głową państwa. Miał poparcie większości opozycji, formalną propozycję zostania prezydentem od Jaruzelskiego, w takiej sytuacji stanęliby za nim podwładni z MSW, a także wojsko. Aparat partyjny był za Jaruzelskim, lecz wtedy już się nie liczył. Moskwa zapewne nie powiedziałaby „niet” Kiszczakowi. Prezydentem nie został, bo po raz kolejny wykazał się lojalnością wobec Jaruzelskiego.

- Jakie były relacje między gen. Kiszczakiem a gen. Florianem Siwickim, szefem MON?

- Traktowali się po koleżeńsku, grali w karty, znali się od lat 60., gdy byli na kierowniczych stanowiskach w Śląskim Okręgu Wojskowym. Muszę przyznać, że gen. Jaruzelski umiał dobierać sobie współpracowników. Kiszczak i Siwicki, czyli szefowie resortów siłowych, byli mu wierni. Podobnie jak niemal cała generalicja.

- Mieczysława Rakowskiego nie lubił?
- Lekceważył, ale Rakowski Kiszczaka nie cierpiał. Gdyby mógł, pozbyłby się go ze swojego rządu. Kiszczak zaś na posiedzenia gabinetu Rakowskiego nie tylko nie chodził, ale z reguły wysyłał najmniej ważnego wiceministra.

- Jak traktował Lecha Wałęsę?

- Gardził nim. Wśród „braci resortowej” w latach 80. powtarzał, że „my go jeszcze wykorzystamy”. Dotarłem do dokumentu z 1984 r., będącego relacją ze spotkania Kiszczaka z Jaruzelskim. Wojciech pouczał starego wygę bezpieczniackiego, by z opozycją rozmawiał wyłącznie „kanałami SB”.

- Z tego źródła można wnioskować, że Jaruzelski chciał być samcem alfa.

- To był typ prymusika, który innych stale chce pouczać, nawet jeśli wiedzę ma znikomą w porównaniu do rozmówcy.

- Kiszczak mógł szantażować Wałęsę dokumentami wytworzonymi przez SB, niezależnie od tego, czy były autentyczne i prawdziwe, czy sfałszowane przez piony techniczne bezpieki?

- Z pewnością próbował szantażować; taki miał charakter. Zwracam jednak uwagę, jako materiał do refleksji, że przed wyborami prezydenckimi w 1990 czy w 1995 r., dokumentów dotyczących Wałęsy Kiszczak nie użył, naturalnie w postaci tzw. przecieku do mediów.

- Kiszczak mógł z archiwów MSW zabierać niemal każdy dokument. I zabierał. IPN niedawno wyniósł z jego domu kilka kartonów materiałów. Dotychczas ujawniono, że była tam m.in. teczka TW „Bolka”, fragmenty rękopisu książki, będącej wywiadem-rzeką, którą z nim przeprowadzili Witold Bereś i Jerzy Skoczylas, listy kilku znanych osób do niego. Czego Pan się spodziewa po dokumentach, które zagarnęli Kiszczak i Jaruzelski, a które przejął IPN?

- Z pewnością nie brali do domów dokumentów, które nazwać można byłoby śmieciami. Kiszczak musiał zgarnąć dokumenty z najwyższej półki. Ale zapewne tylko znikomą część trzymali w domach. Mało kto wie, lecz kilka tygodni temu pewien pułkownik SB, do którego Kiszczak miał zaufanie, potwierdził mi, że na prośbę-polecenie swojego byłego szefa mniej więcej 10 lat temu wywieźli dokumenty ciężarówką średniej wielkości.

- Gdzie?

- Ów oficer powiedział, że wskaże to miejsce. Tam muszą być najistotniejsze, pierwszorzędne dokumenty.

- A jaka była rola szefa MSW w przygotowaniach do stanu wojennego, a potem Okrągłego Stołu, m.in. w czasie rozmów w Magdalence?

- W obu kwestiach kluczowa. Był jednym z trzech generałów (dwaj inni to Janiszewski i Siwicki), z którymi Jaruzelski konsultował się w sprawie decyzji stanu wojennego. To Kiszczak wymyślił nazwę: „Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego”. Jeszcze większą rolę pełnił w drugiej dekadzie lat 80. Przed i w czasie obrad Okrągłego Stołu grał pierwsze skrzypce. Na marginesie zaznaczę, że poza Kiszczakiem uczestników rozmów Okrągłego Stołu na parterze witał gen. Olgierd Darżynkiewicz, jego kolega z czasów pracy w Głównym Zarządzie Informacji Wojskowej, a w innym miejscu gen. Edmund Buła, też kolega z Informacji Wojskowej, strasznej instytucji.

- Kiszczak twierdzi, że zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki było wymierzone w niego i Jaruzelskiego. Poświęca Pan temu mordowi podrozdział, twierdząc, że sprawa nie jest wyjaśniona.

- Twierdzę, że w zabójstwie księdza miały udział służby sowieckie. Pewien major i pułkownik MO, którzy myśleli, że kierownictwu MSW zależy na wyjaśnieniu mordu, wpadli na trop sowiecki, co przepłacili życiem. Sprawa wymaga jednak zbadania, co nie będzie łatwe.

- Jaki był stosunek gen. Kiszczaka do Kościoła, a szczególnie hierarchów?

- Dwulicowy - lapidarnie rzecz ujmując. Miał „teczki” na wszystkich hierarchów. Wiedział o nich wiele, co wykorzystywał. Najbliższy był mu prymas Józef Glemp. Gdy odbywały się wybory do władz Episkopatu, ubolewał, że kard. Glemp ma problemy, bo do kierownictwa „pchają się ludzie papieża”.

- Pisząc biografię gen. Kiszczaka próbował go Pan nakłonić do rozmowy?

- Starałem się o nią. Pisemnie zwróciłem się do niego o rozmowę w Centralnej Bibliotece Wojskowej, bo chciałem się z nim spotkać na neutralnym terenie. Na piśmie przedstawiłem mu 10 zagadnień, które chciałbym z nim na początku poruszyć, ale odpowiedzi nie uzyskałem.

***

Płk dr Lech Kowalski, historyk wojskowości, w latach 1986-1999 pracował w Wojskowym Instytucie Historycznym Akademii Obrony Narodowej, członek PZPR. Autor biografii gen. Jaruzelskiego „Generał ze skazą”; 730-stronicowej biografii gen. Kiszczaka „Cze.Kiszczak” (wydanej niedawno przez wydawnictwo Zysk i S-ka).

W swoim dorobku ma również: „Generałowie”, „Kryptonim Dunaj. Udział wojsk polskich w interwencji zbrojnej w Czechosłowacji w 1968 r.”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski