MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na drodze do brązowego medalu pokonały rywalki i wielki ból

Redakcja
Magdalena Fularczyk (z lewej) i Julia Michalska z medalami Fot. Paweł Relikowski
Magdalena Fularczyk (z lewej) i Julia Michalska z medalami Fot. Paweł Relikowski
WIOŚLARSTWO. Julia Michalska i Magdalena Fularczyk stanęły na podium zmagań dwójek podwójnych, sięgając po brązowy medal.

Magdalena Fularczyk (z lewej) i Julia Michalska z medalami Fot. Paweł Relikowski

Julia Michalska. Spokojna, łagodna, optymistka, blondynka. W łodzi siedzi z przodu. Magdalena Fularczyk. Nerwowa, zadziorna, pesymistka, szatynka. W łodzi siedzi z tyłu. Ogień i woda. Od wczoraj brązowe medalistki olimpijskie w wioślarskich dwójkach podwójnych.

Magda: - Trener z nas żartuje, że z Julką łączy nas tylko to, że jesteśmy kobietami. Ale uzupełniamy się jak w starym, dobrym małżeństwie. Nie zawsze żyjemy ze sobą poza lądem, ale w łódce stanowimy jedność.

Dziewczyny nie tylko dużo w życiu przepłynęły, ale również przeszły. Historia ich osady to historia zmagań z kontuzjami i przeciwnościami losu. Zresztą w Londynie nie było inaczej. Niewielu z tych, którzy obserwowali wczorajszy wyścig, było świadomych, że dla Fularczyk walka z oporem wody i bólem mięśni nie była wcale najtrudniejsza. Równolegle prowadziła jeszcze jedną - z kontuzją pleców.

- Po tym, co się tutaj działo, to ten brąz jest jak złoto. Zwyciężyłyśmy - powie później Julia.

Jej partnerka z osady niemal cały dzień przed startem i piątkowy poranek spędziła u lekarzy i masażystów. Na jednym z treningów jej plecy nie wytrzymały. - Poczułam ból. Więzadła przeciążone, mięśnie zarąbane. Nie mogłam się w ogóle pochylić do przodu, każda czynność sprawiała mi trudność - opowiada Magda.

W wioślarstwie plecy są, hmm, dość ważne. - Były masaże, zastrzyki. Mam tak pokłuty tyłek, że trudno to sobie wyobrazić - śmieje się Fularczyk. - Pomogło. Popłynęłam na blokadzie, która, niestety, zaczyna puszczać - odruchowo złapała się za bolące miejsce.

- Bogu dzięki, że tak to się skończyło, bo byśmy tu ryczały w krzakach - dodaje.

Ryczały i tak. Tylko, że jeszcze przed startem. Magda płakała, chodziła i rozpaczała, że wszystko na nic.

- Byłam załamana, w pewnym momencie odeszła mi cała motywacja. Powtarzałam sobie, że zawiodę Julię, trenera. Za swoje poranne zachowanie powinnam dostać w łeb. Uspokoiłam się trochę po telefonicznej rozmowie z mamą. Powiedziała, że nadal we mnie wierzy. Poza tym wszyscy mi pomagali. Trener, Julka, inne dziewczyny. Robiły takie śmichy-chichy. No i jakoś wzięłam się w garść - mówi Fularczyk.

W 2009 roku obie zdobyły w Poznaniu mistrzostwo świata. Wydawało im się, że złapały pana Boga za nogi.

Julia: - O, to teraz wszystkim pokażemy, nie będzie na nas mocnych. Tak sobie kombinowałyśmy. A tu przytrafiały się kontuzje, wypadki. Wszystko po kolei. A teraz to. Poszłam do Magdy i mówię: Dobra, Fularczyk, ale czemu znowu jest po górę? Teraz wiemy już, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Pokonamy każdą przeszkodę. W życiu też.

Magda: - Powiedziałam sobie: musisz. Kiedy na rozgrzewce było dobrze, to uwierzyłam, że się uda.

Start. Wypruły do przodu jak motorówka. Trener prosił, żeby pierwszy tysiąc metrów przepłynęły spokojnie, ale one wiedziały, co robią. Zwłaszcza że przy urazie Magdy nawiązanie walki z Brytyjkami Anną Watkins i Katherine Grainger (późniejsze złote medalistki) i Australijkami Kim Crow i Brooke Pratley (srebro) było raczej nierealne. Trzeba było płynąć po brąz i uciec USA, Chinkom oraz Nowej Zelandii. Tak zrobiły.
- Nie pamiętam wiele z tego wyścigu. Na ostatnich trzystu metrach modliłam się, żeby już była meta. Moje plecy przestawały funkcjonować, a moje ciało odmawiało posłuszeństwa - opisuje Magda. - Powiedziałam jej, że jak będzie trzeba, to sama dowiozę ten medal. No i dowiozłyśmy go. Super, że tak się skończyło - uśmiecha się Julia.

Na początku nie miały siły się cieszyć. Magdzie trzeba było pomagać wyjść z łodzi, z wielkim trudem szła na dekorację.

- Takie cierpienie wkalkulowane jest w wioślarstwo. Ale to dzielne i waleczne dziewczyny, choć przy swoich rywalkach wyglądają na chucherka - śmieje się ich trener Marcin Witkowski.

Dla Fularczyk sukces w Londynie był niezwykle istotny z osobistych powodów. - Medal dedykuję mojemu tacie, który nie doczekał igrzysk. Zabrakło mu trzech miesięcy i kilku dni - mówi ze łzami w oczach, a głos jej się trzęsie. - Był naszym najwierniejszym fanem, zawsze mówił: wierzę w was, wiem, że dacie radę. To może śmiesznie zabrzmi, ale on tutaj dzisiaj z nami był. Ten medal to jego zasługa, musiałam się spiąć.

Przemysław Franczak, Eton Dorney

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski