Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na forum Episkopatu już o mnie nie mówią...

Redakcja
Fot. Grzegorz Ziemiański
Fot. Grzegorz Ziemiański
Brat polityk i samorządowiec, brat związany z biznesem i trzeci brat - ksiądz. Dlaczego taki wybór?

Fot. Grzegorz Ziemiański

KS. KAZIMIERZ SOWA, dyrektor należącej do Grupy ITI telewizji religia.tv

- O tym, kim będę, zadecydowałem jako pierwszy z trzech braci; jestem z nich zresztą najstarszy. W pewnym momencie dość smutnych lat 80. zrozumiałem, że właśnie jako ksiądz najlepiej mogę spełniać swoje powołanie życiowe, jakim jest służba ludziom i współpraca z nimi.
Po studiach teologicznych wybrał się jednak Ksiądz na dziennikarstwo. A jest to profesja, w której osobny duchowne są dość rzadko spotykane.
- Czasy końca lat 80., gdy kończyłem studia, były specyficzne, był to okres przełomu w Polsce, w którym miałem ochotę aktywnie uczestniczyć. Już wcześniej współpracowałem z wydawnictwami niezależnymi, które ukazywały się w drugim obiegu. Potem pojawiły się nowe, niezależne media. Jeszcze jako student PAT-u współpracowałem z "Czasem Krakowskim", gdzie stworzyłem, wraz ze współpracownikami, pierwszą kolumnę w Polsce poświęconą sprawom religijnym. Nazywała się: "Kronika Religijna". Było to jeszcze zanim "Gazeta Wyborcza" uruchomiła swoją "Arkę". Byliśmy więc prekursorami. Wczesną wiosną 1990 roku redakcja akredytowała mnie jako dziennikarza podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Czechosłowacji. Byłem korespondentem, wysyłałem stamtąd gorące reportaże. Bardzo mnie to wszystko wciągnęło. Żałowałem, że "Czas", pomimo, że była to nowa i niezależna gazeta, jednak upadł.
Przypatrywałem się też istniejącym w Polsce pismom religijnym; muszę przyznać, dość krytycznie. Brakowało w nich profesjonalizmu. Chciałem to zmieniać. Stąd decyzja o studiach dziennikarskich.
... po których zaczął Ksiądz współpracować z innymi świeckimi mediami.
- Tak, pisałem do "Wprost", "Newsweeka", "Życia Warszawy", "Rzeczpospolitej" i ostatnio "Dziennika".
Jak na to reagowali inni księża?
- Niektórzy, zwłaszcza młodzi, którzy być może także czują, że mieliby wiele do powiedzenia na różne tematy, ale nikt ich nigdzie nie zaprasza, pytali mnie: "Jak sobie to załatwiłeś?" Odpowiadałem im więc, zgodnie z prawdą, że zwyczajnie, wysłałem tekst. Czasem też żartowałem, że do telewizji zapraszają mnie chętnie, ponieważ zawsze mam włączoną komórkę i osoba po drugiej stronie nigdy nie natyka się wyłącznie na skrzynkę (śmiech).
Czy wzorcem było postępowanie Jana Pawła II, który aktywnie wychodził do mediów?
- Na pewno tak. Karol Wojtyła nie bał się mediów. Zanim odprawił swą pierwszą publiczną audiencję jako papież, spotkał się z dziennikarzami. Rozumiał rolę, jaką odgrywają mass media, ułatwiając mu kontakt ze zwykłymi odbiorcami. Nie tylko tymi, którzy są praktykującymi katolikami, ale i wątpiącymi, i niewierzącymi.
Obecnie jest Ksiądz szefem nowego kanału religijnego stworzonego przez Grupę ITI. Dlaczego podjął Ksiądz to wyzwanie i jaki wpływ na tę decyzję miały poprzednie doświadczenia medialne w radiu Mariackim oraz Puls?
- Kiedy zaprosiła mnie pani do wywiadu z cyklu Kariera, w pierwszym odruchu chciałem zaprotestować, ponieważ tamtejszych moich działań nie mogę uznać za sukces, lecz raczej za porażkę. Z tego powodu, że nie udało mi się przekonać władz kościelnych, iż nawet katolickie radio musi mieć silne oparcie w biznesie, a kiedy robimy biznes, to musimy go oprzeć na biznesowych regułach, a nie pobożnych życzeniach. Ponieważ w pewnym wymiarze doprowadziłem do tego, że Radio pozyskało jako udziałowca międzynarodowy fundusz inwestycyjny, to potem starałem się pilnować biznesowych zasad funkcjonowania całej sieci. Kiedy jednak w 2005 roku fundusz całkowicie wycofał się z Polski, okazało się, że niektórzy właściciele rozgłośni diecezjalnych nie zamierzali dotrzymać zawartych wcześniej umów. Dlatego nawet nie dziwiłem się, że o mnie mówiło się jakiś czas potem, że ukryłem na pewnej tajemniczej wyspie milion dolarów. Szkoda tylko, że nie wiem, gdzie leży ta wyspa (śmiech). Doświadczenia z mediami katolickimi pozostawiły we mnie przekonanie, że nie jest to droga usłana różami.
Na szczęście nie wszyscy moją działalność postrzegali w taki sposób. W 2007 roku od prywatnej firmy medialnej, jaką jest Grupa ITI, otrzymałem propozycję stworzenia nowego niszowego kanału religijnego i było to dla mnie nie tylko zaszczytem, ale i wyrazem docenienia mojej dotychczasowej działalności w mediach. Od początku wiadomo było, że będę miał decydujący wpływ na to, jaki ten nowy produkt będzie.
Jezus mówi: "Nie można dwóm panom służyć: Bogu i Mamonie". A ITI to komercja. Jak w świetle tych słów Chrystusa broniłby Ksiądz swojej decyzji o przyjęciu stanowiska szefa telewizji należącej do tej właśnie grupy?
- TVN jest lokomotywą wszystkich przedsięwzięć grupy ITI, ale nie jedynym jej produktem. Obok jest jeszcze Onet, platforma cyfrowa, Multikino, produkcja filmowa itd. Kanał religijny miał uzupełniać ofertę programową stacji o kolejny produkt, podobnie jak np. kanał historyczny, TVN Style adresowany do kobiet czy "męski" TVN TURBO.
Natomiast co do mamony - muszę dbać tylko o to, by nie przekroczyć budżetu stacji i po prostu nie marnować pieniędzy. I z pewnością nie jestem kimś, kto protestowałby przeciwko reklamie, wręcz przeciwnie, uważam, że jest nam potrzebna.
W TVN dominuje szybka, sensacyjna informacja, kontrowersyjne talk show, erotyka, jest i brutalna przemoc. Uruchomienie kanału religijnego przez TVN to tak jakby łączenie ognia z wodą... To, że Ksiądz podjął się pracy w TVN, rozpaliło wiele emocji. Na jednym z forów internetowych przeczytałam nawet taki zarzut, że zaprzedał Ksiądz duszę diabłu.
- Rzeczywiście na jednym z transparentów Radia Maryja widziałem napis, że TVN to dzieło szatana, a w takim razie i z moją duszą nie jest wesoło (śmiech). Przyzwyczaiłem się już, że to, co robię, wzbudza czasem skrajne emocje czy prowadzi do formułowania bardzo ostrych w tonie komentarzy, ale zwłaszcza, gdy odbywa się to w sposób anonimowy - właśnie na forach internetowych. Bo gdy dyskusja ma miejsce np. w studiu telewizyjnym lub zwyczajnie toczy się twarzą w twarz, nikt nie używa tak mocnych określeń. Z tego właśnie powodu, by uniknąć rozpętania takiej obłąkańczej dyskusji, powstrzymałem się od prowadzenia bloga, choć miałbym na to ochotę.
- Czy jak obejmował Ksiądz to stanowisko, założyliście z Mariuszem Walterem, że jest to kanał non profit, czy też, że ma przynosić wymierny zysk? Jaki jest cel tego kanału - zarabianie pieniędzy, czy też danie widzom, nawet kosztem straty, strawy duchowej?
- Dochód nie jest celem tego programu, choć jest w nim obecna reklama. Jest to kanał niszowy. Ma cel edukacyjny. Ma pokazać telewidzom, oprócz chrześcijaństwa, także inne religie, najwybitniejsze dzieła kinematografii światowej dotyczące spraw duchowych, umożliwić im posłuchanie, jak sławni ludzie mówią o wyznawanych wartościach, a nawet zabranie głosu w studiu podczas programów "na żywo". Jest to więc otwarta dyskusja w sprawach wiary.
Czy po półtora roku nadawania wiecie już, kim są Wasi odbiorcy?
- Są to ludzie w sile wieku, między 40-50 lat, pochodzący głównie z dużych i średnich miast, przez to mniemam, że z co najmniej średnim, jeśli nie wyższym wykształceniem.
Czy religia.tv jest konkurencją dla telewizji TRWAM ojca Tadeusza Rydzyka?
- Jest to największe nieporozumienie, jakie na nasz temat czasem słyszę. Nasza telewizja ma charakter edukacyjny i nie ma w niej dominującej postaci, jaką w telewizji TRWAM odgrywa ojciec Tadeusz Ryzyk. Tamta telewizja od naszej różni się tym, że ma charakter ewangelizacyjny, jest w niej mnóstwo programów religijnych i nabożeństw. U nas przeważają programy dokumentalne, filmy, dyskusje. Jest to zupełnie inny format, zupełnie różne medium...
Czy tworząc religię.tv wzorował się Ksiądz na zagranicznych programach religijnych?
- Naturalnie, obejrzałem je i doszedłem do przekonania, że typowi dominującemu na rynku amerykańskim bliższy jest nurt ewangelizacyjny, a w Europie - publicystyczny, rozgadany. My szukaliśmy czegoś innego i dlatego nasz projekt, trochę na roboczo nazwaliśmy Katolickim Discovery.
Czy generalnie zadowolony jest Ksiądz z ramówki tego kanału? Co Ksiądz chciałby w niej zmienić, a czego np. nie może zmienić?
- Gdybym po półtora roku powiedział, że jestem całkowicie zadowolony, oznaczałoby, że powinno się mnie jako dyrektora wymienić czym prędzej! Ale nie znaczy to, że jestem niezadowolony z oferty religia.tv. Na jesieni w naszej ramówce pojawi się wiele nowości, ale jest jeszcze za wcześnie, by o tym mówić. Pewnym sukcesem jest to, że program oglądają ludzie, których wcześniej zupełnie nie interesowały zagadnienia religijne.
Czy uważa Ksiądz, że kanał mówiący o religii, będący własnością grupy nastawionej na zysk, ma możliwość być niezależnym i wartościowym medium na płaszczyźnie duchowej?
- Wielu ludzi pyta mnie o to, komu podlegam, kto mnie kontroluje i zawieszając głos pytają: "Bardziej szefowie ITI czy biskupi?" Tymczasem przez ostatnie półtora roku ani razu nie miałem czegoś w rodzaju "wezwania na dywanik" np. do Prezesa Mariusza Waltera. Nigdy też nikt nie ocenzurował żadnego naszego programu. Mamy z Szymonem Hołownią, moim zastępcą, wolną rękę w tym zakresie. Więc odpowiadając na pani pytanie, krótko stwierdzę: tak, można być niezależnym.
A jak na nową telewizję reagują środowiska kościelne?
- Na początku - trzeba to przyznać - bywało burzliwie. Ale ostatnio, gdy widziałem się z Kardynałem Stanisławem Dziwiszem, zażartował: "Wiesz, na forum Episkopatu już o Tobie nie mówią".
Ucieszył się Ksiądz czy zmartwił? Jest takie powiedzenie: "Nie ważne, co mówią, byle z nazwiskiem"?
- Ponieważ wiem nie tylko kto, ale i co wygadywał na mój temat, to w tym względzie wydaje mi się, że lepiej, kiedy nie mówią. Wiem, to wbrew ludowej mądrości, ale to też taka nasza, wewnątrzkościelna specyfika.
W księgarniach dostępna jest książka "Słownik języka boskiego" - zbiór telewizyjnych rozmów Księdza z osobami znanymi z pierwszych stron gazet, o sprawach, których nie poruszają w kolorowych magazynach. Rozmowy zostały zarejestrowane na potrzeby kanału religia.tv. Czy możemy spodziewać się kontynuacji?
- Raczej nie, ale przewidujemy podobne przedsięwzięcia.
Rozmawiała: Aleksandra Nowak

CV

Ksiądz Kazimierz Sowa pochodzi z Bobrku koło Oświęcimia. Ma dwóch braci. Jest absolwentem Papieskiej Akademii Teologicznej, Wyższej Szkoły Biznesu National Louis University w Nowym Sączu oraz wydziału dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.
Od wielu lat dziennikarz i publicysta, współpracujący z czołowymi dziennikami i tygodnikami opinii. Za stworzenie kanału religia.tv ks. Sowa był nominowany do Nagrody im. Dariusza Fikusa w kategorii "Twórcy mediów".
Ks. Kazimierz Sowa został też tegorocznym laureatem Dziennikarskiej Nagrody "Ślad" im. bp Jana Chrapka. Zwycięzca został uhonorowany "za stworzenie nowoczesnego medium poświęconego religiom, kulturze i wartościom duchowym".
"Ślad" jest nagrodą dziennikarzy dla dziennikarzy i innych ludzi mediów, którzy przyczyniają się do budowania kultury prawdy, porozumienia i dialogu. Ma upamiętniać postawę zmarłego w 2001 roku bp. Jana Chrapka, którego dewizą były słowa: "Idź przez życie tak, aby ślady twoich stóp przetrwały Cię!".
Nagrodę przyznaje od 2002 r. Kapituła tworzona przez grono współpracujących z bp. Chrapkiem wybitnych dziennikarzy i ludzi mediów. Każdego roku gremium to wzbogacane jest przez kolejnych głównych laureatów Nagrody. Przewodniczącym Kapituły jest senator Krzysztof Piesiewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski