Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na hiszpańskiej wsi

Zofia Gołubiew
Drobiazgi kultury. Szanowni Państwo, byłam na wspaniałym wyjeździe, daleko od Krakowa i jego spraw. Odwiedziliśmy mianowicie przyjaciół na Teneryfie. Byłam tam po raz pierwszy. Cóż to za interesująca wyspa! Ale nie będę Państwu opowiadać o pięknych górach, o wulkanach, o plażach, o kwiatach buchających kolorami w styczniu, o nieco wzburzonym oceanie czy o słonecznej pogodzie i temperaturach sporo powyżej 20 stopni.

Chcę się podzielić pewnym drobnym spostrzeżeniem. Zwiedzając wyspę trafiliśmy do małej miejscowości, właściwie wioski na wybrzeżu. Mieszka tam i w okolicy zapewne zaledwie parę tysięcy osób. Ze zdumieniem stwierdziłam, że oprócz uroczego ryneczku, a właściwie placu przed kościołem, gdzie w cieniu palm stoją ławki i pluska fontanna, ta mieścina oferuje pocztę, dwa banki, hotel, dwa niewielkie parki z urządzeniami sportowo-rekreacyjnymi, baseny, kilka plaż, klub golfowy, stadion sportowy, centrum medyczne oraz centrum kultury, no i oczywiści kilka barów i tawern. Jest co robić i gdzie spędzać czas.

Było południe, pora obiadu, więc weszliśmy do jednej z tawern. Wszystkie stoliki zajęte przez miejscowych, spory hałas - gwar rozmów i śmiechy, a generalnie atmosfera pogodna i jakoś-tak życzliwa. Kelner uwijający się z koszyczkami świeżego pieczywa, z pyszną oliwą i oliwkami, z jakimiś tapas i miejscowymi specjalnościami.

Oczekując (nader krótko!) na zamówione dania popijaliśmy wodę, tamtejsze wino, lokalne piwo, a ja obserwowałam salę. Przy innych stolikach też pito po małej karafce wina lub po butelce piwa do jedzenia. Ponieważ wszyscy się tam znają, więc pozdrowienia i rozmowy krzyżowały się pomiędzy stołami. Wszyscy byli uśmiechnięci, dowcipkujący, na luzie, sympatyczni jedni dla drugich.

Patrzyłam na tych ludzi, którzy parają się głównie fizyczną pracą, nie są żadną elitą ani inteligencją, ale jedzą z jakąś wrodzoną czy nabytą kulturą (widziałam na przykład jak posługują się serwetkami), tak też zachowują się wobec siebie i wobec takich gości jak choćby my - zachwalając nam miejscową przepyszną zupę i nieco egzotyczną, świetnie przyrządzoną rybę.

I zobaczyłam okiem wyobraźni jakąś gospodę czy knajpę na naszej podkrakowskiej wsi, gdzie przeważnie jeden drugiemu wilkiem, a gdy czasem są razem, to odbywa się ostre pijaństwo. O kulturze jedzenia - zapomnij. Czy kto widział by używane były tam serwetki?

I zrobiło mi się przykro.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski