Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na kortach ziemnych zaczynam grę od bólu

Rozmawiała Agnieszka Bialik
Rozmowa. – Jestem blisko, coraz bliżej mojej optymalnej formy. Jeśli zdrowie dopisze, to powinnam pójść w górę rankingu – mówi nam 24-letnia tenisistka Urszula Radwańska

– Poczuła się już Pani swobodnie na kortach ziemnych?

– Po trzech ostatnich turniejach już tak. W Marakeszu, zwłaszcza na początku, po pierwszym meczu i kilku treningach miałam problemy z barkiem, ale już jest dobrze. To konsekwencja operacji sprzed kilku lat. Wiadomo, że nie przepadam na kortami ziemnymi. Zmiana nawierzchni na ziemię często łączy się z jakimś bólem.

– Jak ocenia Pani swoją grę w ostatnich turniejach?

– W Rzymie było całkiem dobrze. Wygrałam pewnie dwa mecze w kwalifikacjach, a w turnieju głównym walczyłam jak równy z równym z Iriną-Camelią Begu, zawodniczką z czołowej trzydziestki rankingu. Jestem blisko, coraz bliżej mojej optymalnej formy. Jeśli zdrowie dopisze, to powinnam pójść w górę rankingu.

– Kolejny Pani cel to kwalifikacje do wielkoszlemowego turnieju Rolanda Garrosa...

– Już w sobotę wylatuję do Paryża, w środę mam tam pierwszy mecz w kwalifikacjach. Niewiele mi brakło do awansu bezpośredniego, ale się nie udało. W Rzymie z kolei walczyłam o turniej główny... Wimbledonu. Do dwóch tygodni dowiem się, czy się załapałam. Może być tak na styku. Cel minimum w Paryżu to awans do głównej drabinki. Mam nadzieję, że dalej też coś ugram.

– Po powrocie z Rzymu trenuje Pani w Warszawie. To staje się powoli tradycją. Dlaczego Warszawa a nie Kraków?

– Obaj moi trenerzy: Maciej Domka i Paweł Rzepecki są z Warszawy, więc jest nam łatwiej tam organizować zajęcia. Trenuję w klubie OTC Okęcie. Mam tu bardzo dobre warunki. Korty są zbliżone do tych w Paryżu, bo, choć zadaszone, to otwarte po bokach, szybsze. Ostatnio sporo padało i korty odkryte są bardzo wolne.

– Jak układa się Pani współpraca z Maciejem Domką?

– Bardzo dobrze, jestem zadowolona. Dużo rozmawiamy, analizujemy mecze. Stara się poprawić mój tenis, wnieść coś nowego. Jest człowiekiem spokojnym i bardzo pozytywnie nastawionym do świata. Nawet po przegranym meczu stara mi się pokazać pozytywne aspekty mojej gry.

– Ogranie Martiny Hingis w meczu Pucharu Federacji ze Szwajcarią dało Pani dużo pozytywnej motywacji?

– To było coś! Choć w tourze Szwajcarka gra tylko debla, to zawsze pozostaje Martiną Hingis. Pokazałam, że walczę do końca niezależnie od wyniku. Dodatkowo zmotywowało mnie to, że gram dla drużyny, dla Polski, dla naszych kibiców.

– Krótki był nasz pobyt w Grupie Światowej Fed Cup. Może nie mamy składu na to, by walczyć w elicie?

– Nie zgadzam się z tym! Mecz ze Szwajcarkami był bardzo wyrównany. O wszystkim zadecydował debel, ostatni pojedynek, ostatni set. W życiowej formie jest Timea Bacsinszky. Wiadomo było, że w Grupie Światowej z Rosją będzie ciężko. W Krakowie świetnie grała Maria Szarapowa, ale w przyszłym roku znów powalczymy o awans. Wszystko przed nami.

– Pani siostra Agnieszka dobrze zrobiła, odpuszczając turniej w Rzymie?

– Myślę, że tak. Odpoczęła, spokojnie potrenowała. Miała trochę problemów z barkiem.

– Pani plany po French Open?

– Trawa – moja ulubiona! Zagram, gdzie się da, bo lubię, a sezon jest w tym roku dłuższy o tydzień, bo przesunięto Wimbledon. Będzie turniej w Hertogenbosch, później Birmingham, Eastbourne, no i oczywiście Wimbledon w Londynie. Już się na to cieszę!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski