Za moich czasów - BARBARA ROTTER- -STANKIEWICZ
Oprócz tornistra miałam też aktówkę. Zadawałam szyku, bo to był unikat - dostałam ją jako komunijny prezent od przyjaciela rodziny. Aktówka była już z jakiegoś tworzywa, buraczkowo-wiśniowa, ale żeby było dziwniej, faktura naśladowała... krokodylą skórę. Nosiło się to strasznie niewygodnie, bo pod pachą. Nie było nawet żadnego awaryjnego uchwytu, więc dla równowagi trzeba się było cały czas przeginać w jedną stronę. Wada kręgosłupa murowana.
W liceum znów był powrót tornistra. Wyglądał już nieco lepiej - czarny, miał szersze paski i inny, bardziej pojemny fason. Wyglądał już prawie jak plecaczek. Przygnębiała mnie jednak jego głęboka czerń, toteż rozweselałam ją, przyklejając jakieś kolorowe kwiatuszki....
Gdy do szkoły zaczęły chodzić moje dzieci, wróciła moda na tornistry. Ale była to już ich nowa generacja. Lżejsze, ładniejsze, barwniejsze. Chociaż i tak brzydsze niż w innych krajach "demoludu". Swoim ówczesnym maluchom przywiozłam z Jugosławii tornistry ze smurfami. Ależ byli z nich dumni! Zazdrościło im pół szkoły. Przetrwały zresztą do dziś, jako pojemniki na drewniane klocki - już dla wnuków.
W czym dziś noszą książki wnuczęta? Oczywiście w plecaczkach, które są leciutkie, łatwe do umycia itp. Mają mnóstwo praktycznych przegródek, kieszonek, zameczków. Inne dla dziewczynek, inne dla chłopców. Żeby było wygodniej, zaopatrzono je nawet w kółeczka, więc gdy w szkole jest dosłownie ciężki dzień, plecaczek zamienia się w walizkę na kółkach. A gdy trzeba wyruszyć na wycieczkę, też się przydaje.
Co jeszcze można wymyślić w dziedzinie szkolnych opakowań na książki? Chyba tylko zainstalować silniczek, który wprawiałby w ruch kółka...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?