Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na linie ponad Lasem Wiedeńskim oraz szalona szarża między winnicami

MAREK DŁUGOPOLSKI
Z Kahlenbergu roztacza się piękny widok na winnice, Dunaj i Wiedeń FOT. MAREK DŁUGOPOLSKI
Z Kahlenbergu roztacza się piękny widok na winnice, Dunaj i Wiedeń FOT. MAREK DŁUGOPOLSKI
Będziecie fruwać ponad Lasem Wiedeńskim, jak te ptaszki - śmieje się tajemniczo Małgorzata Nowak, nasza przewodniczka po jego ścieżkach. Obiecuje też mocną dawkę adrenaliny, sporo potu, szybsze bicie serca, ale też niezapomniane i niezwykłe wrażenia.

Z Kahlenbergu roztacza się piękny widok na winnice, Dunaj i Wiedeń FOT. MAREK DŁUGOPOLSKI

- Ponad połowę powierzchni Wiednia zajmują parki, w tym park narodowy, ogrody, a także setki hektarów winnic, łąk i pól uprawnych - dodaje Nikolaus Gräser z wien.info.

Adrenalina

- Roztacza się stąd imponująca panorama Wiednia - tak do wędrówki na Kahlenberg, czyli Łysą Górę, zachęca nasza przewodniczka. To tu znajduje się jeden z największych parków linowych Austrii.

- Ciężko - mały Adrian błagalnym wzrokiem zerka w stronę mamy i babci. Wielki kask opada mu na oczy, a ramiona uginają się pod ciężarem pasków i specjalnych uchwytów. Po chwili wszystko spada mu na zieloną matę.

Gdy do malucha podbiega mama, ten pyta: - Po co to. - Żebyś nie spadł z drzewa - odpowiada szybko. To satysfakcjonuje 6-latka, bo już bez dalszych pytań słucha instruktora z Waldseilpark Kahlenberg.

Ten zaś spokojnie wyjaśnia, że to najnowocześniejszy sprzęt; nie można wypiąć jednego uchwytu, nie będąc zapiętym drugim; na linie muszą być zapięte obydwa uchwyty, a czasami też rolka, wędrówka między drzewami jest bezpieczna... - W każdej chwili możecie ją przerwać i zejść na ziemię - uspokaja instruktor.

Najłatwiejsze szlaki oznaczone są kolorem niebieskim, nieco trudniejsze czerwonym, a najtrudniejsze - czarnym. - Te ostatnie mogą przyprawić o szybsze bicie serca - twierdzi Małgorzata Nowak. Dodaje, że w leśnym parku linowym są blisko dwa kilometry podniebnych szlaków, a podzielono je na 18 odcinków. Gdy zaś dotrzemy do tyrolki Flying Fox, można fruwać ponad drzewami. Niektóre trasy znajdują się metr nad ziemią, a są też takie, które od gruntu dzieli nawet 20 metrów.

- Czeka was sporo przygód, dobra zabawa, ale też dreszczyk emocji - zapewnia instruktor.

W koronach drzew

Gromadka straceńców, objuczona specjalnymi uprzężami, rozchodzi się powoli na ścieżki treningowe. - Nie jest źle, ale nie wiem, czy wyjdę wyżej - zastanawia się Anna. - Chyba mam lęk przestrzeni - dodaje z lekkim drżeniem w głosie.

- Dasz radę - dodaje jej otuchy Dominika. - Najpierw spróbujemy pokonać niebieską, najłatwiejszą trasę - mówi.

Pierwsze przepięcia, jeszcze dość nieporadne, zajmują sporo czasu. Instruktor z uwagą przygląda się kolejnym ruchom. Gdy uznaje, że wszyscy sobie radzą, znika...

Przed pierwszą drabinką ustawia się kolejka niezdecydowanych. Kto pierwszy? Dominika szybko wspina się na drewniany podest. Parę metrów nad ziemią przypina się do liny i zręcznie pokonuje pierwszą przeszkodę z bujających się swobodnie drewnianych belek. Potem kolejne pomosty, sznury, bale, tyrolka... - Było łatwo - już na ziemi mówi zadowolona.

To, co na Dominice nie wywarło najmniejszego wrażenia, dla Anny było przeszkodą nie do przebycia. - Nie dam rady, schodzę - stwierdziła po chwili wahania. - To był mój Everest - zapewniła.

- Idziemy na czerwoną trasę, a potem na czarne - zarządziła Dominika. Na kolejne drabinki i pomosty wspinamy się jak automaty, bez większych problemów pokonujemy coraz bardziej wyszukane przeszkody. Nawet nie wiadomo, kiedy minęło parę godzin.
Co było najtrudniejsze? - Kilkunastometrowa wspinaczka po luźno zwisającej siatce - zgodnie stwierdzamy.

Na Łysą Górę

- Rowery już czekają - poobiednia sjesta zostaje przerwana. - Będzie trochę pod górkę - uprzedza nasza opiekunka. I dodaje, że przyszła pora na odkrycie paru tajemnic zielonych płuc Wiednia.

Potężny las, zajmujący obecnie ponad 1350 km kw. powierzchni, w 2005 r. został uznany przez UNESCO za Park Biosfery. I w pełni na to zasłużył, bowiem rośnie tu ponad dwa tysiące gatunków roślin, a żyje blisko dwieście gatunków ptaków. - Tak niewiele brakowało, a w XIX stuleciu zostałby wyrąbany - mówi nasza przewodniczka.

Wspomina też, że niegdyś były tu trzy kolejki zębate, wybudowane przez trzech inwestorów. Nie było jednak tylu chętnych, by mogły się utrzymać. - Padły w latach 30. XX wieku. Dziś właściwie nie ma po nich śladu - dodaje.

Pocięty kilometrami ścieżek rowerowych i pieszych las, to idealny teren wypoczynkowy, tak dla mieszkańców Wiednia, jak i turystów. Bez problemu można dostać się tu z centrum (linia autobusowa). Z blisko 40 tras rowerowych (uznawanych za górskie) 10 ma początek w stolicy Austrii, z 12 szlaków pieszych cztery zaczynają się w Wiedniu.

W lesie tym, opiewanym w uroczym walcu Johanna Straussa, są dwa szczyty, które wiedeńczycy uznają za swoje - Leopoldsberg i Kahlenberg. Ten pierwszy niegdyś zwał się... Kahlenberg, a drugi Sauberg (Świńska Góra). Gdy pierwsza Łysa Góra zniknęła, zamieniając się - na cześć margrabiego Leopolda III Babenberga - w Leopoldsberg, to sąsiednie wzgórze zaczęto nazywać Kahlenbergiem.

Ze ścieżki okalającej wierzchołek Leopoldsbergu roztacza się jeden z piękniejszych widoków na Wiedeń. Niestety, klasztor i restauracja, są zamknięte na głucho. - Problemy własnościowe - tłumaczy nasza opiekunka.

Podjazd rowerami na Kahlenberg - 484 m n.p.m. - trzeba okupić wieloma kroplami potu. - To z niego 12 września 1683 r. na odsiecz Wiedniowi, obleganemu przez potężną armię Kara Mustafy, wyruszyły do boju oddziały dowodzone przez Jana III Sobieskiego - przypomina Małgorzata Nowak. Wiedeńską wiktorię sławi dziś nie tylko pięknie odnowiony kościół św. Józefa, kaplica z herbami polskich rodów, ale także tablice wmurowane w ścianę kościoła (niedługo ma stanąć monument poświęcony polskimu królowi).

Również z Kahlenbergu jest doskonały widok na Wiedeń, a także na malownicze naddunajskie miejscowości oraz porośnięte winoroślą stoki. - Można tu jeszcze znaleźć przytulne karczmy, urocze oberże, a także zaciszne ogródki, w których serwowane jest doskonałe miejscowe wino. Jedzeniu również nie można nic zarzucić - zapewnia Ewelina Sztykiel.

- Wiedeń to jedyne miasto, w którego granicach - na taką skalę - uprawia się winorośl - twierdzi Nikolaus Gräser. Winnice są w dzielnicach: Nussdorf, Grinzing, Heiligenstadt, Neustift i Obersievering.

Szarża

- Pora na szarżę wśród winnic. Jak niegdyś polska husaria - śmieje się Andrzej. - Husaria niech tylko uważa, bo jest bardzo stromo, a zakręty ostre - przestrzega nasza opiekunka.

- Zielony Wiedeń to nie tylko hasło, to styl życia - zapewnia Ewelina Sztykiel z austria.info. Czy rzeczywiście tak jest? O tym najlepiej przekonać się, zwiedzając jego ścieżki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski