18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

   Na maliny! Na jeżyny! Na zimę!

Redakcja
Przewidywanie to podstawa kształtowania wzajemnych kontaktów człowieka i płynów wysokoprocentowych. Nasze spotkania z alkoholem to nie tylko bliskie kontakty ust z brzegiem pucharu. O wszystkim bowiem decyduje "czasoprzestrzeń". W wersji prostackiej poruszanie się w niej zaczynamy od włożenia przyjaciółki spragnionych do zamrażalnika, a kończymy syndromem dnia poprzedniego, czyli pospolitym kacem. Natomiast w wersji szlachetnej zaczyna się wszystko od fantazji tworzenia, później przed nami miesiące, a nawet lata cierpliwości, a dopiero potem nadchodzi radosny moment finalny - pierwszy łyk. I do takich ćwiczeń praktycznych chciałbym Państwa zachęcić. Zbudujmy własną "czasoprzestrzeń". Płynną, elegancką, delikatną, dobrotliwą i zdrową. Godną nie tylko marzeń naszych, ale i będącą miarą szacunku, jaki jesteśmy winni naszym matkom, żonom, a nawet matkom żon. Podarujmy im odrobinę letnich wspomnień na długie zimowe wieczory.

Notatnik oberżyświata:

   Kończy się właśnie sezon malinowy, zaczyna czas jeżyn. A i pszczółki pracowite dzielą się swym miodotwórczym mozołem. Dołączmy do przyrody. Wpierw wpadnijmy do sklepu i kupmy kilka butelek spirytusu rektyfikowanego (3 litry). A potem na maliny! Na jeżyny! Do lasu koniecznie. Dzika malina, choć mniej okazała, smak ma niepowtarzalny. Podobnie jeżyny z hipermarketów - świetnie wyglądają na zdjęciach. Ale my potrzebujemy zapachów i smaków leśnych, a nie ogrodowych, gdzie chemia ma rzekomo nadrabiać niedoskonałości natury. Bzdura! Doskonałością jest natura sama w sobie. Więc zbierajmy owoce twarde, z których nic nie kapie. Miękkie podjadajmy na miejscu, do koszyka zbierajmy tylko te o żywych kolorach. Nie zapomnijmy też o zerwaniu kilku listków z krzaka. Potrzebujemy około dwóch litrów malin i tyleż samo jeżyn. Więc jeżeli na spacer leśnymi ostępami pójdziemy w towarzystwie najbliższych, pójdzie nam łatwiej i szybciej niż z wypełnianiem formularzy podatkowych. Jeżeli do lasu wchodzić się boimy, trudno, zbierajmy owoce na działkach. W ostateczności szukajmy szczęścia na targowiskach.
   Owoców nie myjemy. Przygotowujemy trzy dwulitrowe słoje z zakrętkami. Do pierwszego litr malin, do drugiego litr jeżyn, do trzeciego pół na pół. Dokładamy też po dwatrzy liście. Następnie zalewamy każdy słój litrem spirytusu. Zakręcamy i ćwiczymy nasz charakter przez 3 tygodnie. Niech sobie słoje stoją w temperaturze pokojowej, w cieniu. Nie odkręcamy, nie potrząsamy, nie wsadzamy do środka nosa, języka ani paluchów. Walczymy dzielnie z naszymi słabościami. Po trzech tygodniach przelewamy spirytusowy nalew do odpowiednich trzech trzyipółlitrowych zakręcanych słojów (właśnie takie są w sklepach).
   Przy okazji filtrujemy aromatyczny płyn przez złożoną parokrotnie tetrową pieluchę lub papierowy filtr używany do parzenia kawy. Warto słoje opisać, żeby potem składniki naszej nalewki nie wymieszały się w sposób przypadkowy. Spirytusowo woniejące owoce w słojach dwulitrowych zalewamy teraz każdy litrem miodu.
   Najlepiej leśnym - do leśnych owoców jak znalazł. Zakręcamy i oddajemy się marzeniom przez kolejne trzy tygodnie. I jak poprzednio zlewamy miód do słojów z czekającym spirytusem, nie myląc ich między sobą. Odsączone (broń Boże nie wyciskamy!) z miodu owoce zalewamy teraz odpowiednio litrem 40-procentowej wódki czystej na każdy słój. I ponieważ mamy już październik, przez trzy tygodnie oddajemy się dyskusjom politycznym. Wszak czas wyborów. Pilnujemy też, by do naszego miodu żaden miś się przedwcześnie nie dobrał.
   Gdzieś pod koniec października przelewamy ostatni nalew do trzylitrowych słojów. Są już pełne! Ale niegotowe. Owocowe resztki możemy ewentualnie wycisnąć i uzyskany mętny płyn używamy do zaczarowania herbaty. Natomiast nalewka właściwa potrzebuje kolejnych trzech tygodni, by jej trójfazowe komponenty zaakceptowały się wzajemnie. No i mamy już listopad - porę dla Polaków niebezpieczną. Znów filtrujemy całe dobro i rozlewamy do butelek. Mamy 21 cudnych półlitrowych skarbów - nadwyżka ponad wlanych 9 litrów spirytusu, miodu i wódki to sok oddany przez owoce - siedem malinowych, siedem jeżynowych i siedem mieszanych. A wszystkie z lasu! Starczy dla wszystkich bliskich. A jeżeli bliskich nam brakuje, to przed nami samotna, ale za to upojna zima.
   Nalewka taka nie jest za słodka. Świetnie pójdzie nie tylko do deserów, ale i do szyneczki, boczusia, śledzika, pasztetu, galarety. A ponad trzymiesięczne starania zapewnią nam szacunek tych, którzy z naszego hobby się naigrywają.
   Jeżeli natomiast zrobimy nalewki z myślą o naszych kobietach, to zapewne panie nie będą miały nic przeciw naszym spotkaniom z destylatem malinowym. Krystalicznie czystą malinowicą rodem ze Schwartzwaldu. Silnej pozycji w każdym barku konesera. Z lekkim fuzlem bimbrowym, tolerowanym przez mężczyzn, znienawidzonym przez kobiety. Więc żeby je obłaskawić, róbmy nalewki. "Czasoprzestrzeń" to zaledwie trzymiesięczna. A potem zima, zima i zima.
PRZEMYSŁAW OSUCHOWSKI
OBERŻYŚWIAT

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski