Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na mrozie w skarpetkach i koszulce [WIDEO]

Barbara Ciryt
Archiwum
Racławice. Dwulatek był pod opieką babci. Nie wiadomo, dlaczego w środku nocy wyszedł z domu. Gdy go znaleziono, nie dawał znaków życia

Chłopczyk z Racławic w gminie Jerzmanowice-Przeginia przebywał na mrozie przez kilka godzin. Lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu nie potrafią jeszcze określić, jaki wpływ na organizm dwulatka miały tak ekstremalne warunki. Kiedy wczoraj rano dziecko zostało odnalezione, temperatura jego ciała wynosiła zaledwie 12 stopni (normalna to ok. 36,6).

Źródło: x-news/TVN24

- Oddech i krążenie krwi u chłopca wspomaga specjalne urządzenie. Robimy, co w naszej mocy, ale nie wiemy, jak zareagował mózg dziecka, i które organy wewnętrzne przetrwały. Czas pokaże - powiedział nam wczoraj po południu prof. Janusz Skalski, kierownik Kliniki Kardiochirurgii szpitala w Prokocimiu.

Prosto z karetki mały pacjent trafił na blok operacyjny. Przygotowano go tam do podpięcia pod urządzenie, które napędza krew i ogrzewa pozaustrojowo organizm o 6-9 stopni na godzinę. Pomogli w tym specjaliści z Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej przy Szpitalu im. Jana Pawła II w Krakowie. Przed wieczorem temperatura ciała dziecka osiągnęła ok. 27 stopni.
Do drastycznego wychłodzenia dziecka doszło w nocy z soboty na niedzielę.

Źródło: x-news/TVN24

Rodzice zostawili chłopca pod opieką babci, która zajmowała się również dwojgiem innych wnuków. Wieczorem ułożyła dzieci do snu. - Ustaliliśmy, że około trzeciej babcia wstała i poprawiła wnukom kołderki. Dwulatek spał. Natomiast o ósmej rano policjanci z Krzeszowic otrzymali informację o zaginięciu dziecka. Zgłosiła to babcia - relacjonował podinsp. Marek Korzonek z Komendy Powiatowej Policji w Krakowie.

Na poszukiwania chłopca ruszyli funkcjonariusze z okolicznych komisariatów. Dołączyli do nich także druhowie z Ochotniczych Straży Pożarnych. Przed godz. 9 jeden z policjantów znalazł dziecko.

Chłopiec leżał ok. 600 metrów od domu, za strumykiem. Po przejściu przez niego prawdopodobnie się przewrócił. Nie dawał znaków życia.

- Był bez butów i czapki, tylko w skarpetkach i koszulce, w której spał - mówił podinsp. Korzonek.

Funkcjonariusz, który odnalazł dziecko, zaczął je reanimować. Pobiegł z nim do najbliższego domu, by maluch szybko znalazł się w cieple. Reanimacja trwała bez przerwy do przyjazdu karetki. Z powodu mgły nie wysłano helikoptera Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Zabierając dwulatka, ratownicy mieli nadzieję, że doszło do hibernacji, czyli spowolnienia procesów życiowych. Dawałoby to szansę powrotu organizmu dziecka do normalnego funkcjonowania.

Na razie nikt nie wie, jak to się stało, że chłopczyk wyszedł w nocy z domu. Babcia na pewno była trzeźwa, jednak nie udało się jej przesłuchać. Była w szoku, przewieziono ją do szpitala psychiatrycznego. Rodzice dziecka także znaleźli się pod opieką psychologów.

Ofiary mrozu
* Od soboty z wychłodzenia zmarło w Polsce pięć osób. Nocą z soboty na niedzielę w niektórych rejonach temperatura spadła do minus 17 stopni. Dwie ofiary mrozu odnaleziono w województwie dolnośląskim, po jednej w woj. mazowieckim, pomorskim i zachodniopomorskim.
* Dwie ofiary z Dolnego Śląska to 16- i 17-latka. Zostały znalezione w garażu w Biebrzy. Razem z nimi w samochodzie z włączonym silnikiem były jeszcze dwie nieprzytomne osoby: 16-nastolatka, która w stanie ciężkim trafiła do szpitala i 21-letni chłopak. Prawdopodobnie zatruli się spalinami, gdy chcieli się ogrzać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski