Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na mszy nie mówi o pieniądzach. Ksiądz też musi być dżentelmenem

Grażyna Starzak
Dożynki Pierwocin Płodów Ziemi to pomysł ks. Zająca. Ubiera się na nie  w krakowski strój
Dożynki Pierwocin Płodów Ziemi to pomysł ks. Zająca. Ubiera się na nie w krakowski strój fot. archiwum
Pierwsze nabożeństwa odprawiał w piwnicach. Przypominali mu się wtedy starożytni chrześcijanie w katakumbach. - Obiecałem sobie, że zrobię wszystko, by moi parafianie mogli chwalić Pana Boga w świątyni - mówi ks. Bogusław Zając, Proboszcz Roku 2016.

Jest jednym z najbardziej zapracowanych proboszczów. Odprawia nabożeństwa, gotuje, pierze, sprząta i kosi trawę na parafialnym gruncie. Potrafi nawet osadzić futrynę w ścianie. To kapelan pszczelarzy, duszpasterz związany ze środowiskiem myśliwych i strażaków, prezes Rodziny Kolpinga - wspólnoty działającej na rzecz lokalnego środowiska. W wolnych chwilach rzeźbi i wymyśla nowe formy dotarcia do wiernych ze słowem Bożym. Natchnieniem jest dla niego Pismo Święte. - Szkoda, że nie ma tam wskazówek, skąd wziąć pieniądze na wykończenie i wyposażenie kościoła - wzdycha ks. Bogusław Zając z Prus koło Nowej Huty. W opinii czytelników „Dziennika Polskiego” najlepszy proboszcz Małopolski 2016 roku.

Kościół w Prusach jest przedmiotem dumy tamtejszych parafian. Nawet tych, którzy - jak mówi tamtejszy proboszcz - „jeszcze nie wydeptali swoich ścieżek do Boga”. Gdy prawie 10 lat temu ksiądz Bogusław objął parafię, nabożeństwa odprawiał w kaplicy znajdującej się w podziemiach budynku należącego do fundacji księcia Adama Sapiehy. - Już w czasie pierwszej mszy św. zastanawiałem się, dlaczego chrześcijaństwo w Prusach jest prześladowane, a ja muszę odprawiać msze w katakumbach - uśmiecha się ksiądz Zając. - Postanowiłem, że zrobię wszystko, by moi parafianie mogli chwalić Boga w kościele.

Budowę kościoła w Prusach zaczęto już w 2002 r. - To zasługa księdza Zająca, że została ukończona. W czasie Światowych Dni Młodzieży mogliśmy już przyjąć tu gości z zagranicy - mówi Julian Nowak, internista. A parafianie przytakują swojemu lekarzowi rodzinnemu. Podkreślają, że ksiądz Zając to świetny organizator.

Teraz wkłada wiele energii, żeby wykończyć i wyposażyć kościół. Stara się przy tym oszczędnie gospodarować funduszami zebranymi wśród wiernych. Ławki, używane, co prawda, ale w dobrym stanie, sprowadził z Niemiec. Wyściełane, pokryte aksamitem, żeby w zimie było przyjemniej siedzieć. Szukał ich przez znajomych i stryja, który jest misjonarzem. Postawił - jak mówi - jeden warunek. Muszą być za „walutę watykańską” - czyli za Bóg zapłać.

Pieniądze na wykończenie kościoła zdobywa na różne sposoby. Np. wystawiając na licytację swoje… rzeźby. -Trudno je tak nazwać - prostuje. - To jest połączenie różnych faktur drewna. Chodząc po lesie, zbieram ciekawe w formie gałęzie, korzenie, a po powrocie do domu tu przytnę, tam skleję i wychodzą aniołki, ludziki, jamniki i inne stworzenia…

Licytacja odbywa się w czasie parafialnych uroczystości. Wtedy też można kupić „słodkie cegiełki”, z których dochód jest przeznaczony na wykończenie świątyni. Ta „cegiełka” to pyszne ciasteczka upieczone wedle receptury babci księdza Bogusława. Zapakowane w oryginalne pudełka wedle projektu proboszcza z Prus, są też upominkiem dla księży i mieszkańców tych parafii, które dokładają się do budowy.

Dzięki osobistym kontaktom proboszcza w świątyni w Prusach na gołych ścianach zawisły obrazy. Bardzo oryginalne. - Dostałem je od przyjaciela. Swój talent malarski odkrył w czasie choroby nowotworowej, kiedy zrobił się bardzo nerwowy. Żona kupiła mu dla uspokojenia farby. Okazało się, że mu to całkiem nieźle wychodzi - opowiada ksiądz Zając.

Doktor Julian Nowak zaznacza, że proboszcz w Prusach jest przede wszystkim dobrym duszpasterzem. - Prowadzi nauczanie Kościoła w sposób bardzo precyzyjny i dokładny. To znajduje odbicie nie tylko w kazaniach, ale też w jego pracy jako katechety - zauważa doktor Nowak. -Opiekuje się chórem, scholą. Wydaje gazetkę, robi kalendarze, w których zaznacza wszystkie ważne daty dla swoich parafian. Z jego inicjatywy mamy własne lokalne święto: Dożynki Pierwocin Płodów Ziemi. Takiej uroczystości nie ma w żadnym innym regionie Polski - kontynuuje tę wyliczankę Robert Adamski, fotografik z Prus.

Z dożynkami było tak. W czerwcu 2007 roku, kilka miesięcy po tym jak ksiądz Zając objął parafię w Prusach, zaczęto do niego wydzwaniać z pytaniem, czy będą dożynki. - Jak najbardziej, tradycję trzeba szanować - odpowiedział, upewniając się, że wierni zrobią dożynkowe wieńce. Dwa dni przed uroczystością odebrał telefon z informacją, że wieńców nie będzie. - „Dlaczego?”, pytam. „Bo my nie mamy zboża” - słyszę odpowiedź. „No to co wy tu siejecie?” Okazało się, że rzodkiewkę, kapustę, sałatę, marchew. Aha, takie buty - pomyślałem. Akurat miałem otwarte Pismo Święte na stronie „ofiara Kaina i Abla”. Kain, jak wiadomo, złożył w ofierze Bogu płody ziemi. Wymyśliłem, że w Prusach urządzimy Dożynki Pierwszych Płodów Ziemi, będące dziękczynieniem za zielone warzywa, które mieszkańcy zbierają w czerwcu ze swoich pól. To się wszystkim spodobało. Co roku w czerwcu wierni w strojach krakowskich składają przy ołtarzu kosze pełne warzyw, a potem jest program artystyczny, wystawa ogrodnicza i wspólna zabawa - relacjonuje ksiądz Zając.

Rozmawiamy na plebanii, która jest także jego mieszkaniem. Przyjechałam wcześniej, niż się umawialiśmy. Proboszcz ledwie zdążył wyłączyć odkurzacz. Sam sprząta, gotuje, pierze. Nie ma gospodyni, bo to mała parafia. Mówi, że radzi sobie nie najgorzej. W rodzinnym domu, w Wadowicach, musiał pomagać mamie, bo był najstarszy z braci. Jak trzeba, to poradzi sobie nawet z bardziej skomplikowanymi pracami. Pomagał przy wykańczaniu kościoła. Futryny na plebanii sam osadził, bo specjalista, jego zdaniem, zawyżył cenę za tę usługę.

Skoro mówimy o pieniądzach, pytam, jak w niewielkiej przecież parafii zdobywa fundusze na wykończenie największego w okolicy kościoła. - Kościół jest duży. Znacznie większy od tych w pobliskich parafiach - przyznaje proboszcz. - Jest projektowany z myślą o przyszłości. W tej okolicy buduje się coraz więcej domów. Tylko patrzeć, jak na ogromny, stuhektarowy teren należący do jednej z krakowskich uczelni wejdą deweloperzy. Będzie zatem sporo nowych mieszkańców. Wtedy w naszym kościele może być nawet za ciasno.

Co do pytania dotyczącego finansów, odpowiada, że to oczywiste, iż proboszcz ma pieniądze od parafian. - Są w Prusach ludzie, którzy ufundowali dzwony. W kościele są też inne przedmioty zakupione przez wiernych. Była też zbiórka na nasz kościół w innych parafiach diecezji. To wspólnota, solidarna wspólnota. Dlatego pomagamy sobie nawzajem w potrzebie.

A potrzeb w pruskiej parafii, jak mówi, jest jeszcze dużo. - Przed laty, gdy rozpoczynano budowę kościoła, ludzie się dobrowolnie opodatkowali. Składka wpływała co miesiąc w kopertach. Teraz jednak niewiele jest tych kopert - kontynuuje ksiądz Zając. - Pieniądze z tacy? - powtarza moje pytanie. - To skromne kwoty. Złotówka, dwa, pięć. Nawet na ogrzewanie kościoła nie wystarczy.

W czasie nabożeństw nie mówi o pieniądzach. Bo parafianie sami wiedzą, jakie są aktualne potrzeby, jeśli chodzi o wyposażenie i utrzymanie kościoła. Nie wyobraża sobie także, żeby miał podać, ile ktoś ma zapłacić za ślub, chrzest czy pogrzeb.

Z księdzem Zającem dobrze się rozmawia. Jest inteligentny, dowcipny, barwnie opowiada, sypie anegdotami jak z rękawa. Sprawia wrażenie duchownego, który rozumie, że świat się zmienia, więc musi się także zmienić Kościół. Mówi, że nigdy nie odmawia chrztu, nawet gdy rodzice nie są małżeństwem. Raz miał w klasie dziecko, które przygotowywało się do I Komunii św. a nie było ochrzczone. -Co zrobiłem? Ochrzciłem je i poszło do Komunii.

Proboszcz z Prus to niewątpliwie człowiek o silnej osobowości, ale też potrafi być wobec siebie krytyczny. -Jestem nieugięty i nieustępliwy w pewnych kwestiach dotyczących np. budowy i wyposażenia kościoła. W tych sprawach rzadko słucham innych. Może za rzadko - uderza się w pierś.

W opinii parafian , „nieugiętość” proboszcza nie jest wadą. Prof. Eligiusz Madejski, pracownik krakowskiej AWF, uważa, ze „osoba, która pełni tak odpowiedzialną funkcję. musi być nieugięta i konsekwentna”. :- Poza tym uporządkowana i operatywna. Taki właśnie jest ksiądz Zając. Ten urodzony optymista, co jest również bardzo istotne w każdej wspólnocie, ma też nieprzeciętne umiejętności przewodzenia i współpracy z innymi ludźmi. Dlatego w tak małej parafii osiągnął tak wiele.

Ksiądz Bogusław Zając jest laureatem tegorocznej edycji plebiscytu „Dziennika Polskiego” na proboszcza 2016 roku Małopolski. Głosowało na niego prawie 2 tys. osób! To niemal dwa razy więcej, niż ma parafian. Zwolennicy docenili wkład księdza Zająca w budowę kościoła oraz podjęcie wielu inicjatyw związanych z życiem parafii, m.in. powołanie zespołu charytatywnego i utworzenie gazetki parafialnej. - To świetny organizator, człowiek, który nie tylko wykonuje swoje zadania duszpasterskie w nieszablonowy sposób, ale zawsze szuka nowych metod, nowych dróg dotarcia do wiernych, z różnych grup wiekowych, z różnych środowisk - mówi Marek Jamborski, wójt gminy Kocmyrzów- -Luborzyca. - Bardzo często angażuje się też społecznie w różne prace na terenie gminy, szczególnie charytatywne. W sytuacjach, kiedy trzeba komuś pomóc, zawsze jest pierwszy. To człowiek bardzo wrażliwy na potrzeby drugiego - dodaje wójt.

Proboszcz Roku urodził się w Wadowicach. Księdzem został 30 lat temu. 17 lutego przyszłego roku minie 10 lat, odkąd jest proboszczem w Prusach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski