Na Okrasę

To prawie 3 mln zł dziennie. Bardzo ciekawa liczba, zwłaszcza jeśli zestawić ją z kwotami podatków, jakie sieci płacą w naszym kraju.

Powie ktoś: reklama to głupota, nie oglądam, wyłączam. Stracone pieniądze. Ale to nieprawda! Bombardowanie nas spotami i ogłoszeniami naprawdę działa. I to jak! Sieci reklamujące się najintensywniej notują największe przyrosty klientów i obrotów. Niby logiczne, że równocześnie właśnie od owych liderów powinno wpływać do państwowej kasy najwięcej podatków. A tu – guzik z pętelką.

Według danych naszego resortu finansów, w całym 2011 roku 20 największych sieci zapłaciło w sumie 709 mln zł podatku dochodowego (CIT). Rok później – mimo wzrostu przychodów (i wydatków reklamowych) kwota ta zmalała do 633 mln zł. W kolejnym roku była równie mizerna.

Interesujące, że pod względem sprzedaży największe sieci lokują się w czołówce firm w Polsce, obok (państwowych) tuzów, jak Orlen, KGHM lub PGNiG. Natomiast jeśli chodzi o podatki, to w miarę solidny CIT płaci jedynie portugalska Biedronka. Rok temu było to 300 mln zł. Wprawdzie w stosunku do notowanych nad Wisłą obrotów (7,7 mld euro, czyli 32,5 mld zł) jest to marne 0,9 proc. Ale przynajmniej – jest. I to regularnie. Przykładowo w 2011 Portugalczycy oddali do budżetu 241 mln zł. A niemieckie Kaufland i Lidl – 0. Francuski Carrefour dostał nawet zwrot – 40 mln zł.

Z drugiej strony Lidl pozostaje od dłuższego czasu liderem w zestawieniu wydatków reklamowych. Według IMM, tylko w trzecim kwartale tego roku niemiecka sieć przeznaczyła na ten cel 27 mln zł, o 7 mln więcej niż Biedronka i o… 20 mln więcej niż Tesco i Carrefour.

Porady Brodnickiego i Okrasy są dla polskich konsumentów z pewnością bardzo cenne. Warto wiedzieć, kto za nie płaci.