Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na pewno znów będę mocny

Rozmawiał Jacek Żukowski
25-letni Rafał Majka pochodzi z Zegartowic koło Myślenic, jest wychowankiem WLKS Krakus Swoszowice
25-letni Rafał Majka pochodzi z Zegartowic koło Myślenic, jest wychowankiem WLKS Krakus Swoszowice fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa. Ktoś z nas musi wygrać wielki wyścig – mówi RAFAŁ MAJKA, góralski król Tour de France, laureat plebiscytu 10 Asów Małopolski

– Czy w przyszłym roku nastawia się Pan na jakiś konkretny tour z tych wielkich?

– Nie znam jeszcze swego planu startowego. Na pewno zacznę rok w Katarze lub Omanie, tam gdzie jest ciepło.

– Po tak udanym roku ma Pan ambicje, by odgrywać czołowe role?

– Jeżeli będę mocny, a na pewno będę, to z pewnością drużyna będzie na mnie pracowała. Mamy w grupie dobrych kolarzy – Alberto Contadora, Romana Kreuzigera, Mikaela Rogersa. To zawodnicy, którzy potrafią wygrywać wielkie wyścigi.

– Skąd Pan bierze tę pewność siebie, którą ma Pan teraz?

– Nie wiem, sama przychodzi. Jeżeli dąży się do tego celu, który chce się osiągnąć, to dzięki ciężkiej pracy to się udaje. Potrzebowałem trochę czasu, nie jednego sezonu, a trzech. Trzeba wierzyć w siebie.

– Jest Pan w dalszym ciągu młodym kolarzem. Nad czym Pan musi jeszcze popracować?

– Nad jazdą na czas. Jeśli chce się wygrywać wielkie toury, to trzeba wygrywać „czasówki’. W tym roku pokazałem, że słabo nie jeżdżę na czas, ale trzeba popracować. Także nad jazdą w górach. Mam 25 lat, a najlepszy wiek dla kolarza jest między 28. a 33. rokiem życia.

– Myśli Pan już o igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro?

– Na pewno będę dobrze przygotowany, a Polska będzie miała mocny skład. Michał Kwiatkowski jest mistrzem świata, z pewnością pod niego będzie ustalana taktyka. Ja jestem zawodnikiem na wielkie toury.

– Współpraca zawodników kadry podczas mistrzostw świata zrobiła na wszystkich wielkie wrażenie.

– W Polsce brakuje dużej grupy zawodowej. Takiej, w której jeździłoby się nie na jednego, a na przykład na dwóch kolarzy. Wtedy byłaby większa szansa na sukcesy.

– Jakie są, Pana zdaniem, szanse na utworzenie takiej grupy?

– Jeśli wszystko będzie szło w dobrym kierunku, to może się uda. Ale do tego daleka droga, wszystko musi być dobrze zorganizowane.

– Czy popularyzacja kolarstwa, taka jaka ma miejsce na przykład w Małopolsce, może mieć przełożenie na wyczyn za kilka lat?

– Myślę, że tak. Ktoś z nas musi wygrać kiedyś wielki wyścig. Nie mówię, że to będę ja. Jeżeli od Tour de Pologne się zaczyna, to powinno iść coraz lepiej. By polskie kolarstwo szło wyżej, ktoś musi wygrać wielki tour. Mamy dobrych zawodników, nie jestem tylko ja. Przychodzą młodsi ode mnie. Kolarstwo będzie się rozwijało. Widać, że ten sport jest u nas coraz bardziej popularny.

– Pan i Michał Kwiatkowski mieliście fantastyczny rok. Rozbudzone zostały apetyty kibiców. Będzie ich teraz coraz trudniej zadowolić.

– To jest najgorsze w Polsce. Jeśli ktoś robi duże wyniki, to później nikt nie patrzy na niego, gdy jest drugi czy trzeci. A być na podium, to jest coś wielkiego. Na starcie staje 200 kolarzy, a każdy chce wygrać. To nie piłka nożna, gdzie ktoś może przypadkowo zdobyć bramkę.

– W Tinkoff-Saxo nie jest Pan w cieniu wielkiego Alberto Contadora?

– Dobrze się czuję w tej grupie. Po Tour de France od razu dostałem propozycję podpisania nowego kontraktu. Z moim menedżerem nie myśleliśmy o zmianie grupy. Wolałem związać się na kolejne lata, do 2017 roku włącznie, z dotychczasową ekipą. Dobrze się rozwijam w tej ekipie. Alberto Contador jest liderem, umie wygrywać, ale ja po cichu też mogę coś zdziałać.

– Proszę powiedzieć kilka słów o właścicielu tej grupy. Oleg Tinkoff to ciekawa postać. Często macie ze sobą kontakt?

– Na pewno nie często. Ale przyjeżdża na zgrupowanie, jeździ z nami na treningi. To człowiek, który ma dużo pieniędzy i potrafi nimi zarządzać. Potrafi zrobić wielką drużynę, z Contadorem oraz z Peterem Saganem.

– Miał Pan z nim spotkania w cztery oczy?

– Tak, po Tour de France na przykład. To była fajna rozmowa, bo to normalny człowiek, który dużo nam pomaga. Nie tylko sponsoruje, potrafi i porozmawiać.

– Rozmawiacie po rosyjsku?

– Ciężko jest… Uczyłem się dwa lata tego języka, ale trudno mi mówić. Raczej po angielsku.

– Badania oglądalności telewizyjnej różnych sportów pokazały ostatnio, że kolarstwo wyszło na czwarte miejsce, za piłkę nożną, skoki narciarskie i lekkoatletykę.

– Jeszcze trochę brakuje, by wskoczyło na podium, ale jak będziemy robić wyniki, to stanie wyżej.

– Udało się wam chyba zdjąć odium dopingu, bo jeszcze do niedawna bardziej mówiło się o nim niż o sukcesach.

– Jeśli doping byłby nadal obecny, to polscy kolarze nie wygrywaliby. Mamy dużo kontroli. W tym roku miałem ich ponad 30 i jestem bardzo zadowolony. Niech kontrolują jeszcze więcej, by było jak najmniej dopingu.

– Jak Pan spędził świąteczny okres?

– To taki moment, kiedy wracam ze zgrupowania i chcę go spędzić z rodziną. Przyjeżdżam, jem i jest miło. Ale tylko przez 5-6 dni, bo wracam na zgrupowanie. 2 stycznia zacznę kolejny obóz. Wrócę na dzień i znów wyjadę. Przed nowym sezonem będziemy mieli więcej zgrupowań wysokogórskich.

– To czas, kiedy można sobie trochę poswawolić i pojeść na całość?

– Nie, choć zawsze zjem coś słodkiego, bo to jest normalne. To tylko dwa dni, potem już „sałata”, makaron i dobre mięso.

– Kto ustala menu? Ma Pan jakiegoś dietetyka?

– Od tego sezonu zmieniło się, bo do ekipy doszło dwóch dietetyków. Już rozpisują mi jedzenie. Żona musi szukać tych produktów, które będę spożywał.

– A jak było do tej pory?

– Makaron, białe mięso, wszystko robione na oliwie. Dietę muszę trzymać cały czas. Po sezonie przez miesiąc mogę sobie pofolgować. Nie jestem robotem, wszystko mogę zjeść. Słodkości też lubię. Po obiadku zawsze coś takiego zjem. Jak zjem batonika, nic mi się nie stanie. Widać to po mnie.

– To jest życie z wielkimi wyrzeczeniami. Czy można się do tego przyzwyczaić?

– Duże wyrzeczenia. Gdy chcesz coś osiągnąć, to musisz ciężko trenować, musisz na to zapracować. Nie odpuszczam, nawet jak źle się czuję. Jeśli chodzi o jedzenie, to 11 miesięcy w roku trzeba się pilnować. Ale jeśli po 7-godzinnym treningu zje się nawet pizzę, to uchodzi. Mówi się, że jak kolarz nie będzie jadł, to będzie szybciej jechał. To nieprawda, jedzenie to dla nas benzyna. Muszę mieć swoją wagę, teraz ją zbijam. Mam tylko 3,5 kilograma nadwagi, wcześniej miałem 4,5.

– Jaka jest idealna?

– Między 59,5 a 60 kilogramów. Wtedy jestem w formie.

– Pana grupa robi się coraz bardziej międzynarodowa. Przychodzi Słowak Sagan, byli Polacy, jest Contador. Jaki język obowiązuje w grupie?

– Angielski. Na treningu mówimy też po hiszpańsku i włosku. Ja po włosku dobrze sobie radzę. Dyrektorzy mówią po angielsku. Tylko francuski nie wchodzi w rachubę. Alberto dobrze mówi po włosku, ja spędziłem trochę czasu we Włoszech.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski