- Była Pani członkiem delegacji gminy Gdów, która nawiązuje partnerskie kontakty z włoskim miasteczkiem Goito koło Werony. Dlaczego akurat Pani?
- Miałam tam przedstawić swój autorski program współpracy pomiędzy szkołami w Goito i Pierzchowie, gdzie uczę języka polskiego w Szkole Podstawowej im. gen. Jana Henryka Dąbrowskiego.
- I to pewnie postać generała, rodowitego pierzchowianina, przyczyniła się do zainteresowania współpracą z Włochami?
- Tak, jako twórca Legionów Polskich we Włoszech i bohater polskiego hymnu narodowego jest swego rodzaju łącznikiem pomiędzy naszymi krajami. Ale była też inna przyczyna, która zmobilizowała nas do próby bezpośredniego kontaktu. W ubiegłym roku, podczas Światowych Dni Młodzieży pierzchowianie mieli przyjemność gościć grupę włoskiej młodzieży. Szkoła, Koło Gospodyń Wiejskich i Ochotnicza Straż Pożarna zaangażowały się w przygotowanie noclegów dla pielgrzymów. Wtedy właśnie zrodził się pomysł nawiązania polsko-włoskiej współpracy, do której grunt był przygotowany już od roku, bo przecież mamy nawet uchwałę Rady Gminy Gdów w tej sprawie.
- Jaki jest cel młodzieżowej współpracy?
- Jak zawsze - głównie wymiana doświadczeń kulturowych pomiędzy uczniami z obu krajów. Mamy już w Gdowie dobrą praktykę takich kontaktów z młodzieżą z Niemiec. Bezpośrednie spotkania dają możliwość poznania rówieśników i ich codziennego życia w szkole i w rodzinach, pogłębiania wiedzy o historii i teraźniejszości kraju partnera, nauki języka.
- Włoskiego? Polskiego?
- Nie angielskiego, bo to wspólny język, którego uczą się dzieci zarówno u nas, jak i we Włoszech. Ale kto wie - może będzie to i zachęta do nauki języka włoskiego...
- Co konkretnie przewiduje program?
- Chcemy, żeby uczniowie i nauczyciele spotkali się dwa razy w ciągu roku szkolnego. Pierwsza wizyta Włochów u nas mogłaby odbyć się już w jesieni, a na przyszłą wiosnę my pojechalibyśmy do Goito. Włosi - oprócz Pierzchowa, Gdowa, Niego-wici i okolic - zwiedziliby także Kraków i Wieliczkę. Mam nadzieję, że w drodze rewanżu naszym uczniom udałoby się zobaczyć Weronę, Mantuę i okolice jeziora Garda. Goito położone jest właśnie w pobliżu tych atrakcji turystycznych, niedaleko jest również Wenecja...
- A co poza zwiedzaniem?
- Młodzież mieszkałaby u rodzin, więc chcąc nie chcąc poznawałaby codzienne życie ludzi w danym kraju. Mają pracować i bawić się w dwujęzycznych grupach - nauczą się więc pracy zespołowej. Ponieważ będą opowiadać gościom o swoim regionie, sami będą musieli uzupełnić wiedzę na ten temat, a potem ją publicznie przekazywać i to w obcym języku. Muszą więc złamać kilka barier...
- Jak Włosi ustosunkowali się do tego projektu?
- Pozytywnie i konkretnie. Podano nam nazwiska i namiary nauczycieli odpowiedzialnych za jego wprowadzenie w życie w Goito. To dobry początek. Mamy jednak „konkurencję”, bo w tym samy czasie w Goito gościła też delegacja niemiecka, mająca podobne zakusy na wymianę młodzieży. Szkołę zwiedzaliśmy wspólnie. Na koniec jej dyrektor poprosił wójta Zbigniewa Wojasa, który przewodniczył delegacji, o pamiątkowy wpis na... ścianie, oczywiście po polsku. Podpisaliśmy się pod nim wszyscy.
- Czy szkoła w Goito może wpędzić nas w kompleksy?
- Absolutnie nie. Wyposażenie jest na tym samym poziomie, budynek też nie szokuje. Myślę, że to raczej oni przeżyją szok oglądając nasze gminne szkoły. Program nauczania jest podobny. Największą różnicą jest to, że do szkoły w Goito uczęszcza aż 20 proc. obcokrajowców, przeważnie innych wyznań. W czasie, gdy Włosi uczą się religii, oni mają zajęcia z kultury włoskiej.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Czy szkolny monitoring rzeczywiście zapewnia dzieciom bezpieczeństwo?
Autor: Dzień Dobry TVN, x-news
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?