Podium biegu na 30 km, od lewej: Norweżka Marit Bjoergen, zwyciężczyni Justyna Kowalczyk i Finka Aino-Kaisa Saarinen Fot. Jerzy Cebula
Po dekoracji Justyna Kowalczyk już na spokojnie mówiła o swoich wrażeniach z biegu na 30 kilometrów: - Dziękuję wszystkim kibicom za doping, za to, że trzymali za mnie kciuki. Niektórzy teraz mają wielką imprezę w domu. Powiem szczerze, że mnie to bardzo cieszy. Uważam, że te igrzyska były dla mnie bardzo udane. Jestem zadowolona z tego, że trafiłam z życiową formą na najważniejszą imprezę czterolecia. Każdy mój bieg, powtarzam: każdy, był wykonany najlepiej, jak tylko potrafiłam.
Pytana, czy uroniła łzę na podium, odrzekła: - Nie, nie uroniłam. Jestem po prostu bardzo zmęczona, a wtedy oczy są jakby przeszklone. Do płaczu było mi bardzo daleko. W takich momentach, jak ten, kiedy odbierałam złoty medal, czuję po prostu wielką radość. Hymnu narodowego zawsze i wszędzie słucham z tym samym dostojeństwem i z taką samą pokorą. Czuję się po prostu szczęśliwa.
Kowalczyk wyznała, że nie sądziła, iż zdobędzie w igrzyskach złoty medal olimpijski. - I nie jest to z mojej strony żadna asekuracja. Po prostu chciałam tutaj biegać jak najlepiej. Mówiłam, że złoty medal zdobędę za cztery lata w Soczi, będę wtedy w najlepszym wieku dla sportowca. To właśnie tam powinnam osiągnąć szczyt swoich możliwości. Trasy też powinny być tam w porządku.
Nasza biegaczka przyznała, że nie cierpi tras w Whistler. - Już przed rokiem mówiłam, że są fatalne. Nie zmieniłam teraz swojego zdania. Są miejsca na świecie, w których czuję się zdecydowanie lepiej. Mam nadzieję, że tu już nigdy nie wrócę! Wyjeżdżam stąd z mieszanymi uczuciami. Jeżeli chodzi o sportowy aspekt, to jest niesamowicie zadowolona, a jeżeli chodzi o inne sprawy, to mogłoby być trochę inaczej.
Jak Kowalczyk reaguje na to, że w Polsce określa się ją bohaterką narodową? - Już boję się tego określenia. To, czego dokonałam, to pewnie duża sprawa. Polskim zawodnikom w sportach zimowych jest ciężko przebić się do czołówki, a co dopiero zdobywać medale i to olimpijskie. Jestem szczęściarą, że to ja mogłam tego dokonać. Jestem szczęściarą, bo mam fantastycznego trenera i wspaniały zespół.
Kowalczyk powiedziała dziennikarzom, że w sobotę, po biegu, przeprosiła Marit Bjoergen za to, że niepotrzebnie rozpętała burzę wokół jej osoby. - Zaznaczyłam, że był to mój błąd - mówiła Kowalczyk po ceremonii dekoracji. - Marit była dla mnie zawsze idolem sportowym i zawsze takim pozostanie. Problem astmy w naszej dyscyplinie trzeba rozwiązać, ale nie ja jestem od tego.
(AS), Whistler
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?