Na Prądniczankę nie ma wiosną mocnych

Prądniczanka to jedyna w tej rundzie ekipa, która odniosła same zwycięstwa. Patrząc na zmiany kadrowe w zimowej przerwie - odeszło kliku podstawowych zawodników, a do I drużyny dołączono głównie juniorów - można było się obawiać, że krakowianom przyjdzie oglądać się na strefę spadkową. Takiego zagrożenia już nie ma.

- Wyniki nie są dla mnie zaskoczeniem. Przecież do każdego meczu podchodzimy z chęcią odniesienia zwycięstwa - mówi trener Jacek Matyja. - Sama gra zespołu jeszcze mnie nie satysfakcjonuje. Jest kilka elementów, które trzeba poprawić, na przykład stałe fragmenty gry, indywidualne krycie, odbiór piłki po stracie.

Na otwarcie rundy Prądniczanka pokonała mocną Grębałowiankę Kraków (3:2), następnie poradziła sobie na wyjeździe z broniącą się przed spadkiem Pogonią Miechów (2:0), by w minioną sobotę rozbić aż 6:1 plasującego się w ścisłej czołówce (3. miejsce) Sokoła Kocmyrzów (jesienią przegrała na jego stadionie... 1:7). W trzech meczach rundy „chłopcy z Boboli” wywalczyli 9 punktów, połowę tego co przez całą jesień.

- O awansie nie ma co już myśleć, bo Węgrzce są poza zasięgiem. Powalczymy o jak najlepsze miejsce - mówi Matyja, dodając że celem będzie też ogrywanie wychowanków. - Cieszę się, że młodzież dobrze wkomponowała się w pierwszą drużynę. Zresztą wszyscy dobrze się dogadują, także poza boiskiem.

Liderem zespołu bezsprzecznie jest Mateusz Jeleń. Zawodnik, mający na koncie kilka występów w ekstraklasowej Cracovii, w pierwszym meczu strzelił wszystkie gole, w następnym jednego, a Sokołowi wbił aż cztery. - Mateusz robi swoje - uśmiecha się Matyja. - Złapał równą, wysoką formę. Chcę jednak podkreślić, że na jego bramki pracują też inni. Dla mnie wygrywa i przegrywa cała drużyna.