Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na ringu dorobię sobie do pensji bankowca

Rozmawiał ARTUR GAC
Do walki Łukasz Wawrzyczek przygotowywał się za własne pieniądze
Do walki Łukasz Wawrzyczek przygotowywał się za własne pieniądze fot. Andrzej Banaś
Rozmowa. ŁUKASZ WAWRZYCZEK, pięściarz z Oświęcimia, niedawno dostał największą wypłatę w życiu za walkę wieczoru na gali w Danii z Patrickiem Nielsenem (przegrał z nim na punkty), a zaraz potem zaczął szukać... pracy.

– Już kilka dni po walce, zaczął Pan jeździć w poszukiwaniu pracy na rozmowy kwalifikacyjne, m.in. do Krakowa. Kibicom aż trudno w to uwierzyć.

– Ruch w interesie musi być, prawda? [śmiech]. A tak serio, nie ma na co czekać, dlatego jestem na etapie szukania dobrego zatrudnienia. W dwóch miejscach awansowałem już do drugiego i trzeciego etapu, więc może wreszcie dostanę taką pracę, jaką sobie wymarzyłem.

– Czyli jaką?

– W bankowości, na kierowniczym stanowisku.

– To dobrze, że po walce z Nielsenem Pańska twarz nie wyglądała najgorzej, nie okupił jej Pan bliznami.

– Mimo wszystko chodziłem lekko przypudrowany. Na wszelki wypadek na wstępie przepraszam za swój wygląd mówiąc, że poza normalną pracą jestem też sportowcem. Teraz buzia nie wymaga retuszu.

– Zacznijmy od pozytywów. Według większości opinii był Pan skazany w Kopenhadze na porażkę przed czasem, a jedyna rozbieżność dotyczyła tego, w której rundzie zostanie Pan znokautowany.

– Oj, a gdybym miał za sobą osiem tygodni przygotowań i spokojną głowę, a nie dzielił czas między trzy prace... Do tego jedynym sponsorem tej walki byłem ja sam. Wszystkie koszty pokryłem całkowicie ze swoich pieniędzy. Jeśli mój obóz wyglądałby profesjonalnie, odbył się w górach i mógłbym skupić się wyłącznie na trenowaniu, to byłbym w stanie pokusić się o zwycięstwo. Niby trenowałem dwa razy dziennie, ale nie po raz pierwszy byłem skazany na głęboką amatorkę. Mój potencjał i talent nigdy nie zostały poparte wielkimi inwestycjami w karierę, choć w ostatnich dwóch latach dzięki zatrudniającej mnie firmie i panu Ryszardowi Skórce liznąłem zawodowstwa.

– Ile kosztowały Pana przygotowania?

– Z lekarzem i badaniami około pięć-sześć tysięcy złotych.

– Był Pan bardzo zaskoczony, że Nielsen nie postawił na boks ofensywny?

– Zdecydowanie, dlatego na niewiele zdała się moja taktyka boksowania z kontry, bo obaj mieliśmy identyczne założenia. Na domiar złego Duńczyk jest lepszy w defensywie niż ataku, dlatego miałem podwójnie utrudnione zadanie. A gdybym postawił na bardziej frontalny styl, mógłbym przegrać przed czasem.

– Nielsen był do tego stopnia pasywny, ze bodaj ani razu nie przetestował Pana szczęki.

– Pamiętam tylko jeden cios w czoło, a poza tym nie odczułem żadnego uderzenia. Za to ja ożywiłem się w dwóch ostatnich rundach i trochę moich ciosów doszło celu. Powiedziałem w narożniku, że idę się pobić, ale niestety boksowałem już tylko na ambicji. Mniej więcej od szóstej rundy czułem, że zaczyna mi brakować „paliwa”.

– Zebrał Pan od gospodarzy pochlebne opinie?

– Duńczycy klepali mnie po plecach i mówili, że dałem dobrą walkę, a Patrick nic nie pokazał. Od grupy Sauerland usłyszałem, że w przyszłym roku otrzymam parę propozycji pojedynków. Perspektywa pokazania się na ringach zachodnich i dorobienia paru złotych bardzo mnie ucieszyła. Nie boję się wyzwań, dlatego na miarę możliwości będę utrzymywał dyspozycję, żeby za każdym razem dawać dobrą walkę. Przy czym zamierzam postępować z głową, czyli przyjmować dwie-trzy walki w roku z tej klasy pięściarzami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski