– Już kilka dni po walce, zaczął Pan jeździć w poszukiwaniu pracy na rozmowy kwalifikacyjne, m.in. do Krakowa. Kibicom aż trudno w to uwierzyć.
– Ruch w interesie musi być, prawda? [śmiech]. A tak serio, nie ma na co czekać, dlatego jestem na etapie szukania dobrego zatrudnienia. W dwóch miejscach awansowałem już do drugiego i trzeciego etapu, więc może wreszcie dostanę taką pracę, jaką sobie wymarzyłem.
– Czyli jaką?
– W bankowości, na kierowniczym stanowisku.
– To dobrze, że po walce z Nielsenem Pańska twarz nie wyglądała najgorzej, nie okupił jej Pan bliznami.
– Mimo wszystko chodziłem lekko przypudrowany. Na wszelki wypadek na wstępie przepraszam za swój wygląd mówiąc, że poza normalną pracą jestem też sportowcem. Teraz buzia nie wymaga retuszu.
– Zacznijmy od pozytywów. Według większości opinii był Pan skazany w Kopenhadze na porażkę przed czasem, a jedyna rozbieżność dotyczyła tego, w której rundzie zostanie Pan znokautowany.
– Oj, a gdybym miał za sobą osiem tygodni przygotowań i spokojną głowę, a nie dzielił czas między trzy prace... Do tego jedynym sponsorem tej walki byłem ja sam. Wszystkie koszty pokryłem całkowicie ze swoich pieniędzy. Jeśli mój obóz wyglądałby profesjonalnie, odbył się w górach i mógłbym skupić się wyłącznie na trenowaniu, to byłbym w stanie pokusić się o zwycięstwo. Niby trenowałem dwa razy dziennie, ale nie po raz pierwszy byłem skazany na głęboką amatorkę. Mój potencjał i talent nigdy nie zostały poparte wielkimi inwestycjami w karierę, choć w ostatnich dwóch latach dzięki zatrudniającej mnie firmie i panu Ryszardowi Skórce liznąłem zawodowstwa.
– Ile kosztowały Pana przygotowania?
– Z lekarzem i badaniami około pięć-sześć tysięcy złotych.
– Był Pan bardzo zaskoczony, że Nielsen nie postawił na boks ofensywny?
– Zdecydowanie, dlatego na niewiele zdała się moja taktyka boksowania z kontry, bo obaj mieliśmy identyczne założenia. Na domiar złego Duńczyk jest lepszy w defensywie niż ataku, dlatego miałem podwójnie utrudnione zadanie. A gdybym postawił na bardziej frontalny styl, mógłbym przegrać przed czasem.
– Nielsen był do tego stopnia pasywny, ze bodaj ani razu nie przetestował Pana szczęki.
– Pamiętam tylko jeden cios w czoło, a poza tym nie odczułem żadnego uderzenia. Za to ja ożywiłem się w dwóch ostatnich rundach i trochę moich ciosów doszło celu. Powiedziałem w narożniku, że idę się pobić, ale niestety boksowałem już tylko na ambicji. Mniej więcej od szóstej rundy czułem, że zaczyna mi brakować „paliwa”.
– Zebrał Pan od gospodarzy pochlebne opinie?
– Duńczycy klepali mnie po plecach i mówili, że dałem dobrą walkę, a Patrick nic nie pokazał. Od grupy Sauerland usłyszałem, że w przyszłym roku otrzymam parę propozycji pojedynków. Perspektywa pokazania się na ringach zachodnich i dorobienia paru złotych bardzo mnie ucieszyła. Nie boję się wyzwań, dlatego na miarę możliwości będę utrzymywał dyspozycję, żeby za każdym razem dawać dobrą walkę. Przy czym zamierzam postępować z głową, czyli przyjmować dwie-trzy walki w roku z tej klasy pięściarzami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?