Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na rozdrożu

Redakcja
Wyjechał za ocean w 1990 roku ze świadectwem ukończenia technikum mechanicznego, doświadczeniem zawodowym zdobytym przy budowie kilku elektrociepłowni (m.in. krakowskiego "Łęgu", gdzie pracował jako kontroler połączeń spawalniczych) oraz - daleko cenniejszą, jak się miało okazać - umiejętnością wykonywania rozmaitych prac budowlanych, którą nabył na saksach w Niemczech i Austrii.

Relacja

48-letni pan Marek (nazwisko zastrzegł do wiadomości redakcji) osiągnął w Stanach Zjednoczonych sukces: prowadzi w Chicago firmę i właśnie przeprowadza się do nowego domu. Otrzymał prawo stałego pobytu w USA, czyli sławną Zieloną Kartę. Nie wyklucza jednak, że na emeryturę, na którą na razie ciężko pracuje, przyjedzie kiedyś - wraz z żoną Małgorzatą - do Polski.

Zdecydował się na Stany, ponieważ miał tam liczną rodzinę. Po przyjeździe zapisał się na uniwersytet chicagowski, wykupując semestr zajęć z języka angielskiego. Po sześciu miesiącach miał możliwość swój pobyt - całkowicie legalny - przedłużyć. Zajęcia na uniwersytecie dawały mu też prawo do pracy, ale tylko na uczelni. Zatrudniając się w firmie, która odpowiadała za sprzątanie chicagowskiego lotniska krajowego Medway, wszedł zatem w konflikt z amerykańskimi przepisami. W podobnej sytuacji było jednak wtedy bardzo wielu Polaków.
Zatrudniła go firma amerykańska, lecz jego bezpośrednimi przełożonymi byli Polacy. Pracował 40 godzin tygodniowo, otrzymując 7,5 dolara za godzinę, co nie było oszałamiającą stawką.
-Uderzyło mnie niesamowicie pozytywne nastawienie szefów domojej osoby - wspomina p. Marek. -Byli otwarci iżyczliwi, wypytywali zzainteresowaniem oPolskę, która znajdowała się właśnie wokresie przemian. To był ogromny kontrast ztym, jak byłem traktowany wcześniej wNiemczech iAustrii, gdzie zawsze dawano mi odczuć, że jestem tylko emigrantem ispychano donarożnika. Gdy niemieccy iaustriaccy koledzy zpracy zobaczyli, jak wiele potrafię zrobić, poczuli się zagrożeni ipodstawiali mi nogi. WUSA to się nigdy nie zdarzyło.
Droga pana Marka do własnej firmy wiodła przez wiele różnych zajęć w rozmaitych przedsiębiorstwach budowlanych, gdzie zdobywał doświadczenia na nowym dla niego rynku. Remontował rezydencje i biura, wymieniał okna i drzwi, naprawiał stolarkę. Zarabiał 8 dolarów, ale mógł pracować nawet 55 godzin w tygodniu. Innym razem kładł m.in. zewnętrzne tynki - tu jego stawka podskoczyła do 8,5 dolara za godzinę. Jako pracownik kolejnej firmy tapetował mieszkania, również za 8,5 dolara za godzinę.
W 1991 r. był jednym ze szczęściarzy, którzy wylosowali amerykańską wizę. Został zaproszony na rozmowę do Ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie, gdzie informację o tym, że dotychczas pracował nielegalnie, przyjęto z całą wyrozumiałością.
Wrócił do Stanów i podjął kolejną pracę. Też tapetował i malował ściany, ale już za 10 dolarów za godzinę.
- Nie miałem żadnego problemu ze znalezieniem nowej roboty. Zazwyczaj wertowałem polski "Dziennik Chicagowski" albo od____znajomych dowiadywałem się, że gdzieś zwolniło się miejsce. Zawsze szukałem zajęć lepiej płatnych - opowiada nasz rozmówca.
W 1994 r. odważył się na założenie własnej firmy. Z jej zarejestrowaniem nie było większych problemów - musiał tylko wysłać zgłoszenie do biura sekretarza stanowego. Formalności kosztowały go 300 dolarów. Dziś płaci 22-proc. podatek od dochodu.
- Wtamtym okresie Ameryka przeżywała ogromny boom budowlany. Nie mogłem narzekać nabrak zleceń. Ta dobra passa trwała do____pamiętnego tragicznego 11 września - opowiada pan Marek. - Potem dużo się zmieniło. Wielu ludzi wycofało się zgiełdy ipozakładało firmy budowlane. Konkurencja rosła, aceny zamoje usługi stanęły w____miejscu.
Dziś ma wielu stałych zleceniodawców. Zdobył zaufanie Amerykanów, którzy zostawiają mu klucze do swoich, nieraz bardzo luksusowych, rezydencji i wyjeżdżają do pracy. Jego ludzie - ma ich sześciu - malują, tapetują itp. Miesięcznie zarabia ok. 5-6 tys. dolarów, co plasuje go w szeregach amerykańskiej klasy średniej.
-Coraz tu trudniej odobrego fachowca - skarży się pan Marek. -Doświadczeni budowlańcy zPolski wolą jechać doEuropy Zachodniej, gdzie mają bliżej igdzie mogą pracować legalnie.
Z amerykańskiego rynku Polaków zaczynają wypierać Meksykanie (pan Marek sam zatrudnia jednego), Ukraińcy i Rosjanie.
-Przeciętnastawka nabudowie wynosi 9-10 dolarów zagodzinę, ale naprawdę dobrego fachowca trudno dziś skusić nawet 20 dolarami… - żali się pan Marek.
Jest zadowolony z tego, co udało mu się osiągnąć w życiu zawodowym, choć tęskni za Polską. - Jak wszyscy, którzy naemigrację zdecydowali się potrzydziestce, jestem trochę narozdrożu, rozdarty pomiędzy Ameryką iPolską - zwierza się. -Nie zmienia tego nawet fakt, że mam tu bardzo liczną rodzinę… Dlatego być może zajakiś czas wrócę...
ALEKSANDRA NOWAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski