Do niedawna podstawowym nośnikiem dźwięku była płyta kompaktowa. Nostalgia za analogowym dźwiękiem sprawiła jednak, że pod koniec minionej dekady fani coraz częściej kupowali płyty winylowe. Kiedy moda ta stała się wymierna w sensie finansowym, zwróciły na nią uwagę również wielkie koncerny.
_– W Europie jest niewiele tłoczni płyt winylowych. W Polsce nie ma żadnej. Najbliżej nas są Gramofonowe Zavody w czeskiej Pradze. Jest też kilka manufaktur w Niemczech, Francji i Anglii. Dlatego kolejki do tych firm są bardzo długie _– powiedział nam Arek Marczyński, szef niezależnej wytwórni Antena Krzyku.
Małe wytwórnie mają małe zamówienia. Najczęściej wydają od 200 do 400 egzemplarzy. Wielkie koncerny składają znacznie większe zamówienia – bo sprzedają płyty wielkich gwiazd. Nic więc dziwnego, że to one mają pierwszeństwo w kolejce do tłoczenia.
– W lutym wysłałem zamówienie do Czech na wytłoczenie winylowego wydania płyty Pawła Mykietyna. Miałem dostać gotowe egzemplarze po 8 tygodniach. „Wiem, wiem, że czekacie” – tłumaczono mi. I _odebrałem krążki dopiero po 14 tygodniach. Kiedy zamówiłem winyle w __Londynie, trwało to jeszcze dłużej – czekałem aż 4 miesiące _– denerwuje się Łukasz Pawlak, szef wytwórni Requiem Records.
„Wąskie gardło” w produkcji winyli wynika nie tylko z małej liczby tłoczni. Problemem są także maszyny, których nie produkuje się już od 1988 roku. Kiedy się więc zepsują, trzeba poszukiwać starych części. Co więcej – brakuje również ludzi do pracy w tłoczniach, bowiem już od dawna nikt nie szkoli do tego zawodu.
– Całe szczęście w Niemczech są takie tłocznie winyli, które traktują w uprzywilejowany sposób nie wielkie koncerny, ale małe firmy. Bo to właśnie dzięki nim przetrwały minione dwie dekady, kiedy jeszcze nie było mody na takie płyty. I my korzystamy właśnie z __ich usług – podkreśla Arek Marczyński.
Koszt produkcji jednej płyty winylowej jest duży; przy tłoczeniu 400–500 krążków wynosi 11–15 zł netto za sztukę. Do tego dochodzą koszty masteringu, druku okładki i transportu krążków. Tymczasem koszt wyprodukowania jednego kompaktu jest mniejszy niż... 1 zł. W efekcie winyle są dziś bardzo drogie: pojedynczy kosztuje w sklepie 40–50 zł, a podwójny – 70–90 zł.
_– To kosztowna zabawa. Przy nakładzie 250 egzemplarzy musiałem zapłacić za płyty 4,3 tys. zł. I straciłem na tym. Dlatego dzisiaj wydaję winyle tylko wtedy, jeśli zespół bardzo nalega. I do tego musi znaleźć sobie sponsora, który mnie wspomoże w __wydaniu krążka _– opowiada Łukasz Pawlak.
O ile małe wytwórnie wydają na winylach nagrania współczesnych wykonawców, tak koncerny publikują głównie reedycje klasycznych albumów z dawnych lat – od Pink Floyd do Led Zeppelin. To sprawia, że rynek winylowy został zasypany muzyką sprzed lat. A młodzi artyści nadal czekają w kolejce na wydanie swych krążków.
– Koncerny prowadzą bezwzględną politykę. Chociaż koszty tłoczenia takich reedycji są takie same jak nowej muzyki, winylowe wznowienia płyt gwiazd popu i __rocka kosztują drożej niż płyty współczesnych artystów – dodaje Arek Marczyński.
W przyszłym roku Amerykanie planują uruchomienie produkcji nowych maszyn do tłoczenia winyli. Być może to zmieni na lepsze sytuację na tym rynku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?