Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na święta byli w domu

Redakcja
5 GRUDNIA 1980 roku o godz. 20.00, na dwie godziny przed planowaną inwazją, do kwaterującego w Kurzivodach nad granicą polską sztabu czechosłowackiej armii interwencyjnej gen. Frantiszka Veselego dotarł telegram sygnowany jako błyskawiczny a obniżający stopień gotowości bojowej.

Felieton

Operacja KARKONOSZE została tym samym odwołana. Czołgi wygasiły silniki. Od rana rozpoczął się odwrót znad granicy, a 10 grudnia wszystkie jednostki były już w miejscach stałej dyslokacji. Jeszcze przed świętami wielu oficerów otrzymało regulaminowe nagrody za właściwą postawę i działanie w sytuacji bojowej, zaś żołnierzom zaczęto tłumaczyć, że nie było mowy o żadnej interwencji w Polsce.

Przygotowania do "udzielenia bratniej Polsce internacjonalistycznej pomocy" rozpoczęto w Czechosłowacji już w listopadzie 1980. Za północną granicę zaczęto wysyłać bardzo licznych agentów bezpieczeństwa znających język polski, z polskim rodowodem i zbierających informacje głównie logistyczne, niezbędne dla przemieszczającej się armii. Pracę agentów koordynowały konsulaty czechosłowacki w Katowicach i sowiecki w Krakowie. Żołnierzy przygotowywano - fizycznie i psychicznie - do silnego zbrojnego oporu armii polskiej, do strat mierzonych w tysiącach zabitych i rannych.

Do zrewoltowanych sąsiadów z północy wybierała się cała armia: dywizja czołgów, dywizja zmechanizowana i pułk łączności z Pardubic - w sumie 45 tys. żołnierzy i oficerów. Jednostki zaopatrzono w ostrą amunicję (43 jednostki ognia na czołg, co świadczyło, że liczono się z możliwością bardzo ciężkich walk). Ostrą amunicję otrzymali do swej broni osobistej żołnierze zawodowi. Oficerom wręczono niezbędne mapy, w sztabach pułków i batalionów znajdowały się również gotowe do rozdania polskie pieniądze. Duch wojska daleki był od internacjonalistycznego zapału: żołnierze nie mieli najmniejszej ochoty na wojaczkę.W czasie przepustek i w listach do rodzin dawali do zrozumienia, gdzie ich wkrótce wyślą. Na adres prezydenta, rządu, ministra obrony i władz partyjnych napływały setki listów od zrozpaczonych rodziców czy narzeczonych.

Zadanie armii gen. Veselego było podobne jak polskich jednostek w roku 1968: - należało otoczyć jednostki polskie, uniemożliwić im jakiekolwiek działanie, a tym samym pozwolić polskim władzom na internowanie działaczy "Solidarności". Oczywiście, plan był ściśle skoordynowany z ruchami wkraczających od wschodu i południa wojsk sowieckich oraz (symbolicznymi) niemieckich.

Na początku grudnia oddziały czechosłowackie zaczęły przesuwać się na pozycje wyjściowe. Były pierwsze ofiary: czteroosobowa załoga czołgu, który spadł z mostka. Napięcie wśród żołnierzy rosło, zdarzały się wypadki dezercji. I wtedy gdy prawie nikt nie wierzył w spokojne, zdrowe Vanoce, czyli święta Bożego Narodzenia, przyszedł ów zbawczy rozkaz.

Odwołanie operacji KARKONOSZE nastąpiło w godzinę po zakończeniu Moskwie obrad szczytu Układu Warszawskiego. Uczestnik tych obrad gen. Stanisław Prochazka opowiadał mi dziesięć lat później w Pradze, że w tym samym dniu, tuż po zakończeniu obrad Jaruzelskiemu "nadludzkim wysiłkiem" udało się wytłumaczyć Breżniewowi, że interwencja w Polsce nie będzie drugim czechosłowackim Sierpniem A.D. 1968. Ujawnienia bliższych szczegółów gen. Prochazka zdecydowanie odmówił.

Leszek Mazan

dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski