Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na szkolnych korytarzach trwają rządy śmieciowego jedzenia

Iwona Krzywda
Pełnoziarniste pieczywo i świeże owoce nęcą uczniów mniej niż czekoladowe batony lub chipsy
Pełnoziarniste pieczywo i świeże owoce nęcą uczniów mniej niż czekoladowe batony lub chipsy PRZEMYSLAW ŚWIDERSKI
Reportaż. Nie marchewka czy jabłko, ale wystające z plecaków woreczki wypełnione solą i cukrem urosły do rangi symboli żywieniowej rewolucji na talerzach krakowskich uczniów. Rozporządzenie ministra zdrowia na razie odchudza tylko portfele właścicieli sklepików

Długa przerwa w jednym z krakowskich gimnazjów. Zgodnie z obowiązującymi od prawie miesiąca zasadami uczniowie w sklepiku szkolnym nie mogą kupić żywności uznanej za szkodliwą. Zakazane są m.in. drożdżówki, czekoladowe batoniki, chipsy, białe pieczywo, przesłodzone, kolorowe napoje.

Wśród gimnazjalistów trudno jednak spotkać takich, którzy mieliby śniadania przygotowane w oparciu o wyznaczone przez ministerstwo normy. Brak popularnych rogalików z czekoladą w sklepiku dla nikogo nie stanowi problemu. - Dla nas ta zmiana jest właściwie niezauważalna. Śniadanie przynosimy ze sobą - to, co nam się podoba. A w sklepiku na szczęście nadal są precle - to najważniejsze - mówią uczniowie.

Gorzka sztuka adaptacji

Małgorzata Bychawska, prowadząca sklepik szkolny w Gimnazjum nr 7, przyznaje, że wśród jej młodych klientów obwarzanek cieszy się największą popularnością. - Oprócz precli dzieciaki najczęściej kupują popcorn, oczywiście niesolony, i soki. Herbat mam w ofercie kilka rodzajów, ale żadne dziecko gorzkiej nie wypije - opowiada.

Bychawska nie ma wątpliwości, że pomysł troski o zdrowie uczniów to słuszna idea. Jej zdaniem wrześniową transformację przeprowadzono jednak w sposób bardzo szkodliwy dla sklepikarzy, a także piekarzy czy cukierników dostarczających towar do szkół. Część ajentów, którzy ciekawego sposobu na serwowanie zdrowej żywności nie znaleźli, już zmuszona została do zamknięcia swoich nierentownych interesów. Półkami wypełnionymi waflami ryżowymi i pełnoziarnistymi przekąskami trudno bowiem trafić w gusta dzieci i młodzieży.

Ręce zacierają za to sklepikarze, którzy mają swoje biznesy w pobliżu szkół. Ich restrykcyjne normy już nie dotyczą. To tam swe kroki kierują uczniowie szykujący zapasy na lekcyjny dzień. - Nie raz widziałam, jak dzieciaki na przerwie biegały na drugą stronę ulicy do sklepu. Jeszcze kiedyś do tragedii dojdzie, bo to bardzo ruchliwa ulica - mówi właścicielka sklepiku w jednym z gimnazjów na południu Krakowa. Przyznaje również, że od miesiąca do interesu dokłada i jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, będzie musiała z niego zrezygnować.

Ile cukru w cukrze

Adaptacji do wrześniowych zmian nie ułatwia sklepikarzom i prowadzącym szkolne stołówki również zawiłość ministerialnego rozporządzenia. Przepisy wymuszają na osobach, odpowiedzialnych za wybór produktów trafiających na szkolne półki, wnikliwą analizę zawartości odżywczej każdego z nich. A pogłębiona lektura kolorowych etykiet wprowadza nas w świat filmowych absurdów, gdzie jogurt śliwkowy sprzedawać można, zaś wyrób tego samego producenta o smaku malinowym należy zaklasyfikować już jako przykład jedzenia śmieciowego.

- Co to w ogóle jest dokładnie śmieciowe jedzenie? I dlaczego jeżeli coś jest w opinii ekspertów szkodliwe, to nie mogą tego jeść tylko uczniowie, a np. dzieci w domach dziecka czy dorośli już tak? Znów mamy jakieś grupy uprzywilejowane - denerwuje się Bychawska.

Kompetentna do rozstrzygania o zawartości tłuszczu w szynce czy cukru w cukrze nie czuje się również dyrektorka Gimnazjum nr 2 Gabriela Olszowska. Tam sytuacja po wrześniowym wstrząsie powoli wraca do normy. Ubogą na początku ofertę sklepiku wzbogacono o kolorowe sałatki i suszone owoce. Młodych klientów udało się zatrzymać. Dyrektor Olszowska wskazuje jednak, że to nie po stronie pracowników sklepików czy szkół powinno leżeć interpretowanie zawiłych przepisów. - Gdyby ministerstwo wydawało certyfikaty żywności dopuszczonej do sprzedaży uczniom, nikt nie musiałby się zastanawiać, czy dany produkt można na półce umieścić - tłumaczy.

Cukierkowe gangi

Zakazane owoce, które szans na taki certyfikat z pewnością by nie miały, krakowskim uczniom smakują najlepiej. Wypełnione po brzegi plecaki zyskały dodatkowe kilogramy, generowane przez butelki z napojami i paczki z przekąskami. Najbardziej zaradni postanowili wykorzystać sytuację i na szkolnych korytarzach rozkręcić własne „śmieciowe” interesy. Imperium na miarę cukierkowej mafii, stworzonej w Wielkiej Brytanii przez 15-latka, który na handlu niezdrowymi przekąskami zarobił 14 tys. funtów, w Krakowie nikt jeszcze nie zbudował. Na mniejszą skalę batonowy biznes jednak się kręci. - Wiadomości o zorganizowanym handlu słodyczami to przesadzone plotki, ale z całą pewnością zdarza się tak, że kolega koledze przyniesie coś do jedzenia i ten mu za to płaci - mówi dyrektor Olszowska.

Na bezwzględne podporządkowanie uczniów nowym zasadom nie ma co liczyć, bo bunt wobec narzuconych zakazów to niemalże nasza cecha narodowa. Burza, którą wywołały ministerialne normy, może jednak przynieść wiele dobrego.

O zdrowym odżywianiu nigdy wcześniej nie dyskutowano tak głośno. Nie ulega zaś wątpliwości, że nie tylko na szkołach powinna spoczywać odpowiedzialność za kształtowanie odpowiednich nawyków żywieniowych. Te uczniowie wynoszą przede wszystkim z domu i przekazów medialnych.

- W Wielkiej Brytanii też nic nie stało się z dnia na dzień. Na rzeczywistą zmianę potrzeba było 10 lat. Warto, by w Polsce w edukację żywieniową włączyły się też media, zwłaszcza te mówiące głosem dzisiejszej młodzieży - tłumaczy Olszowska.

Uczniów, których codziennie przekonuje się, że czekoladowy krem to pełnowartościowe śniadanie, a nugatowy batonik stanowi atrybut niezbędny, by być sobą, zielona sałata - pozbawiona chwytliwego hasła reklamowego - zawsze nęcić będzie jakby mniej...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski