Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na urodziny dostali nowy wóz

Halina Gajda
Halina Gajda
W najbliższą niedzielę druhowie z Dominikowic będą świętowali 120-lecie jednostki OSP. W prezencie dostali nowy wóz bojowy. Zastąpił starą tatrę, której należała się już emerytura.

Dominikowice na strażackiej mapie powiatu są od 120 lat. Jak łatwo obliczyć, powstała pod koniec XIX wieku.

W tamtych czasach ówczesna straż ogniowa organizacyjnie dzieliła się na trzy oddziały. Pierwszy, ratowniczy zwany był topornikami. Ich zadaniem było ugaszenie ognia. Drugi oddział nazywany był wodnym - zapewniał obsługę sikawek i dostarczał wodę. Trzeci oddział, porządkowy czuwał nad bezpieczeństwem ludzi, ich mienia w miejscu pożaru oraz dozorował pogorzelisko po jego ugaszeniu.

Te dwanaście dekad sprawia, że należą do jednych z najstarszych jednostek OSP w Gorlickiem. Za tydzień wielkie urodziny. Tort będzie wyjątkowo duży - waży dobrych kilka ton i absolutnie nie nadaje się do jedzenia. Niedawno zjechał z taśmy produkcyjnej, jako potężny wóz bojowy, ratowniczo-gaśniczy. Kosztował, bagatela, 800 tysięcy złotych.

Seniorskie serce rośnie, gdy patrzy na straż

Florian Przybycień, prezes OSP w Dominikowicach na nabytek patrzy z nieukrywanym zachwytem: jest się czym pochwalić, bo wysłużonej tarze od dawna należała się emerytura. Poza tym jednostka należy do krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego, co niejako zobowiązuje, by mieć porządny wóz bojowy. - Brakuje nam jeszcze trochę różnego wyposażenia, ale i tak się cieszymy - mówi z dumą w głosie. O pozostałą część potrzebnego sprzętu starają się w ramach wniosku Związku Gmin Ziemi Gorlickiej. Do drużyny trafi między innymi łódka, pomocna w działaniach ratowniczych przy powodzi.

Dzisiaj dominikowicka drużyna liczy 65 członków, spośród których 22 ma wszystkie uprawnienia do prowadzenia działań ratowniczych. Przy jednostce działa orkiestra dęta wraz z grupą mażoretek. Dziewczyny to prawdziwa ozdoba. Jan Kędzior, najstarszy stażem pośród strażaków, mówi o nich: nasze kochane sikoreczki.

- Serce rośnie, gdy się na nie patrzy - mówi z nieukrywanym wzruszeniem. - Bo kiedyś, to trudno było przekonać młodych do służby - dodaje.

Posiedzenie Rady Miejskiej na rynku w Gorlicach

Tak kiedyś wyglądały Gorlice! [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Pan Jan to taka kopalnia wiedzy, ale i anegdot związanych z historią drużyny. Był nastolatkiem, gdy zaczynał swoją przygodę. - Co to były za początki. Jak kazali pozamiatać remizę, to łapałem za miotłę szczęśliwy, że w ogóle mi na coś pozwalają. To samo w zimie - odmiatanie śniegu z podjazdu było jak wyróżnienie jakie ważne - wspomina ze śmiechem. I jeszcze dodaje: młodzi mieli dyscyplinę, wojskową. Każdy musiał swoje przejść.

Kopalniany podarunek na gumowych kołach

Kędzior, jak mało kto we wsi, ma porównanie starych i nowych czasów - w 1960 roku strażacy cieszyli się z przyczepy na gumowych kołach, którą dostali z kopalni w Krygu. Druhowie główkowali, a potem dwoili się i troili, by przerobić ją tak, żeby można było zapiąć zarówno do zaprzęgu, jak i traktora. Zresztą, konie przez długi czas były jedyną siłą napędową. Wytypowani gospodarze ze wsi, mieli swego rodzaju glejt, który zobowiązywał ich do „podstawienia” koni na wypadek pożaru czy innego niebezpieczeństwa. Wszystko było dokładnie rozpisane - kto, w ile koni dojeżdża na miejsce. Kędzior komentuje: wierzchowce w gotowości bojowej.

- Kopalnia do wozu dołożyła jeszcze kilka węży, takich parciaków. Mocne nie były, ale przecież lepszy rydz niż nic - wspomina pan Jan.

Do dzisiaj pamięta też swój pierwszy mundur, w którym strażacka starszyzna pozwoliła podjąć służbę przy Grobie Pańskim podczas Wielkiego Tygodnia. Nic, że w czasie gdy w kościele nie było w zasadzie żywego ducha. Liczyło się samo uczestnictwo. Uśmiecha się: dali mi chyba ze dwie takie warty, a ucieszony byłem, jakby dostał, nie wiadomo jaki prezent.

W święta, druhowie na cenzurowanym

Strażacka posługa w kościele, nie była mile widziana przez władze. O ile przez cały rok, w wiejskich remizach nie pokazywał się żaden urzędnik, to w okresie wielkanocnym, rodziło się ich bez liku. Przepytywali, kto w mundurze chodzi do kościoła, jak często. Potem raporty z takich kontroli, niejednokrotnie szły do zakładów pracy. To zaś zwiastowało kłopoty.

- Radziliśmy sobie jak wszyscy wtedy - opowiada dalej pan Jan. - Po prostu, trzeba było takiego kontrolera stosownie rozmiękczyć - mówi sugestywnie.

Czyn społeczny druhom niestraszny

Ludwik Mrukowicz, drugi seniorski filar w dominikowickiej drużynie, z łezką w oku wspomina czyny społeczne. Strażackie, gdy budowało się remizę albo zapasowe zbiorniki na wodę. Jeden powstał na potoku.

- Co z tego, jak przyszła burza i woda wszystko rozniosła w pył - opisuje.

Ówczesne władze na karb strażaków wkładały szeroko rozumianą ochronę przeciwpożarową. Druhowie mieli za zadanie sprawdzać gospodarstwa.

- Komin na strychu miał być pobielony. W odległości co najmniej metra nie miało prawa nic leżeć - opowiada stare dzieje. - W łatwo i szybko dostępnych miejscach miały być bosaki i drabiny - dodaje.

W najbliższą niedzielę, w Dominikowicach strażacy świętowali będą oficjalne przekazanie nowego wozu.

- Pogoda, niepogoda. Nieważne. Już dzisiaj wszystkich zapraszamy - zachęca Florian Przybycień.

Strażackie święto rozpocznie się o godz. 13. 30 mszą św. polową przy Wiejskim Domu Kultury. W trakcie - poświęcenie nowego samochodu oraz część artystyczna z występami dzieci.

Gazeta Gorlicka

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 4

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, NaszeMiasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Na urodziny dostali nowy wóz - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski