Jest jednak różnica - pół, a nawet ćwierć wieku temu była to dla dzieciarni przygoda prawie taka, jak teraz "obóz przetrwania". Małe mieszczuchy, przyzwyczajone do cieplarnianych warunków: bieżącej, ciepłej wody, gazowych kuchenek, o toaletach nie wspomnając, nagle musiały zmienić obyczaje: myć się w miednicy w wodzie nalewanej z wiaderka, gotować na węglowej kuchni, a "za potrzebą" wędrować do wygódki.
Do tego dochodziły, a raczej dolatywały stada much i bąków towarzyszących krowom oraz wszędobylskie dowody tego, że na łące pasły się Krasule i spacerowały kury. Do wiejskiego sklepu, typu "szwarc, mydło, powidło" szło się parę kilometrów, przy czym nigdy nie było gwarancji, czy uda się kupić nawet bochenek chleba, bo i tego mogło zabraknąć. O jeżdżeniu na zakupy samochodem mowy nie było - na to mogli sobie pozwolić tylko wiejscy bogacze, a busy - w co trudno uwierzyć - nie istniały. Teraz wakacje na wsi wyglądają zgoła inaczej. Krowy to gatunek niemal ginący, a i kury zaczynają być ptakami egzotycznymi. Na podwórkach stoją za to stada samochodów. Woda, gaz, komfortowe łazienki, salony z kominkami, "komórka" i internet są dla każdego. Cywilizacyjny szok mieszczuchom już nie grozi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?