Na żadną tragedię nie czekamy

ROZMOWA. JAN ŻĄDŁO, dyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Krakowa

- Ograniczyliśmy tam rekrutację. Dzieci spoza Krakowa kierowane są do innych tego typu ośrodków. Na razie nie mamy gdzie przenieść tej szkoły.
Czekacie aż dojdzie do tragedii?
- Nie czekamy, robimy co możemy, żeby ograniczyć ten problem.
A co zrobiliście, oprócz ograniczenia naboru?
- Pani dyrektor wykonała tam pewne prace.
Inspektorzy twierdzą, że nie polepszyło to bezpieczeństwa dzieci i nauczycieli. Stąd moje pytanie: czy miasto czeka na tragedię, by na poważnie zająć się problemem?
- Oczywiście, że nie. Na żadną tragedię nie czekamy.
Rozsądek nakazywałby coś z tym zrobić. Nie wierzę, że miasto nie ma budynku, do którego przynajmniej tymczasowo nie mogłoby przenieść tych dzieci.
- Na ten moment nie widzę takiej możliwości. Będziemy dyskutować o tym na komisji edukacji. Jeśli dojdziemy do przekonania, że sytuacja jest tak dramatyczna, że trzeba podjąć decyzję od razu, to ją podejmiemy.
Inspektorzy Wydziału Bezpieczeństwa twierdzą, że w tym budynku nie powinni przebywać ludzie.
- W tamtym roku chcieliśmy tę szkołę wyprowadzić z tego budynku. Na radzie pedagogicznej zaproponowałem przeniesienie ośrodka na ulicę Spadochroniarzy. Koncepcja ta została jednak odrzucona przez nauczycieli.
Może dlatego, że to wiązałoby się z utratą przez nich pracy?
- Nie, nauczyciele zachowaliby swoje posady.
Może trzeba było wykazać więcej zdecydowania w tej sprawie?
- Może rzeczywiście jestem za miękki. Zawsze staram się dochodzić do jakiegoś kompromisu.
Kiedy chodzi o bezpieczeństwo dzieci, nie powinno być mowy o kompromisach. Na pana miejscu nie spałabym po nocach, wiedząc, że w każdej chwili w tej szkole może dojść do tragedii.
- Zgadzam się z tym.
Ale pan dobrze sypia?
- Nie będę tego komentował.
Rozmawiała Anna Kolet-Iciek