Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nadchodzi czwarta fala epidemii, choć bardzo nie chcemy jej widzieć

Witold Głowacki
Witold Głowacki
brak
Październik i listopad - to z dzisiejszej perspektywy ten najbardziej prawdopodobny czas ukształtowania się w Polsce czwartej fali epidemii koronawirusa. Może ona pod wieloma względami przypominać tę drugą, z jesieni 2020 roku

Znów zaczęły się wrosty zachorowań na COVID-19. Środa i czwartek przyniosły po ponad 300 nowych zachorowań na COVID-19. Najprawdopodobniej zapowiada to czwartą falę pandemii. Nie jest to szczególna niespodzianka. Dzienne liczby zachorowań rosły już w sierpniu, jednak z punktu widzenia szerszej publiczności w zasadzie niepostrzeżenie, bo w tempie średnio kilku zachorowań na dobę. A nadejście czwartej fali pandemii było prognozowane już na przełomie wiosny i lata, chwilę po ustąpieniu trzeciej fali, przy czym stawało się to coraz bardziej prawdopodobne w miarę tego, jak rozczarowujące okazywały się dane na temat udział Polaków u w Narodowym Programie Szczepień. W tej chwili zaś w większości krajów Europy czwarta fala już trwa. W Wielkiej Brytanii, gdzie tylko w drugiej połowie sierpnia zachorowało już prawie pół miliona osób, czy Hiszpanii zaczęła się jeszcze w lipcu. W sierpniu objęła też m.in. Niemcy, Francję, Włochy i Austrię oraz kraje Beneluxu. Europa Środkowa i Wschodnia wciąż pozostają „zieloną wyspą” na pandemicznej mapie kontynentu, bo 4 fala zaczęła się również na wschód od naszego kraju - na Ukrainie, Białorusi i w Rosji. Ale i to nie potrwa już raczej długo.

Powroty z wakacji, początek nowego roku szkolnego, jesienne pogorszenie aury - to wszystko sprawia, że warunki znów stają się sprzyjające do dalszego rozwoju epidemii. Pod tym względem czwarta fala ma być - według epidemicznych prognoz - powtórką z drugiej, tej z zeszłorocznej jesieni. To, co będzie ją od drugiej fali odróżniać, to z jednej strony skutki uzyskania pełnej lub częściowej odporności za sprawą szczepień przez około połowę dorosłych Polaków, z drugiej jednak fakt, ze odpowiadający w tej chwili za większość zakażeń w Europie wariant Delta koronawirusa jest nieco bardziej niebezpieczny od mutacji znanych wcześniej.

Czwarta fala w Polsce - jaki jest jej możliwy przebieg?

Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego prognozuje możliwy przebieg kolejnych faz epidemii niemal od jej początku. Wewnątrz placówki zajmuje się tym specjalny zespół covidowy kierowany przez dr Franciszka Rakowskiego. Według ICM UW do końca września czeka nas powolny ale dość nieubłagany trend wzrostowy - w ramach którego dzienne przyrosty zachorowań mają osiągnąć poziom około 600-1000 przypadków. W październiku natomiast nowa fala epidemii znacząco przyspieszy, tak by osiągnąć swą kumulację w listopadzie. Jeszcze w czerwcu ICM UW prognozowało, że dzienne przyrosty zachorowań w szczytowym momencie 4 fali mogą sięgnąć 16 tysięcy. Pod koniec sierpnia te szacunki zostały podniesione - również 20 tysiecy nowych zakażeń dziennie nie powinno więc nas szczególnie dziwić. Niemniej - ICM szacuje, że w trakcie całej czwartej fali ciężki przebieg COVID-19 zakończony śmiercią grozi aż 40 tysiącom Polek i Polaków. Zwiększyłoby to łączne śmiertelne żniwo epidemii w Polsce do ponad 200 tysięcy osób.

Odporność, co z nią?

Z Narodowego Programu Szczepień skorzystała niecała połowa uprawnionych. Obecny poziom wyszczepienia nie przekracza więc 50 procent. Jednocześnie pewien procent osób nieszczepionych uzyskał przynajmniej częściową odporność ze względu na wcześniejsze - objawowe bądź bezobjawowe - przebycie COVID-19. Nawet po uwzględnieniu tego faktu jednak, łączny odsetek osób, które możemy uznać za przynajmniej czasowo odporne na zakażenie nie przekracza w Polsce 60 procent. To o wiele mniej niż 88 procent - co naukowcy uznają za próg względnej odporności populacyjnej w wypadku fali epidemii spowodowanej wariantem Delta koronawirusa, a z tym właśnie mamy do czynienia. Brak osiągniecia zakładanego w ramach Narodowego Programu Szczepień poziomu wyszczepienia jest więc podstawowym powodem, dla którego nie unikniemy czwartej fali epidemii.

Zarazem jednak obecny poziom uodpornienia Polaków jest o wiele wyższy niż te najwyżej kilkanaście procent, z którymi mieliśmy do czynienia przed rokiem - u progu drugiej, jesiennej fali epidemii, która okazała się dla Polaków i polskiego państwa szokiem pod każdym względem. Tym razem więc raczej nie zostaniemy rzuceni na łopatki. Wprawdzie zakażenie wariantem Delta koronawirusa osób nieszczepionych niesie ze sobą znacząco wyższe prawdopodobieństwo hospitalizacji niż w przypadku wcześniejszych wariantów koronawirusa, jednak zaszczepieni są niemal w pełni bezpieczni, jeśli chodzi o możliwość wystąpienia cięższego przebiegu choroby.

W Stanach Zjednoczonych podczas 3 fali pandemii odsetek zakażeń wśród osób nieszczepionych był 4,9 raza wyższy niż wśród osób szczepionych. Ale jeśli chodzi o odsetek hospitalizacji to wśród osób nieszczepionych był on praewie trzydziestokrotnie (29,2 raza) wyższy niż wśród osób, które miały za sobą szczepienia. Pokrywa się to niemal w pełni z danymi z badań klinicznych mającymi określać skuteczność szczepionek mRNA w konfrontacji z nowszymi wariantami koronawirusa.

Fakt że prawie połowie Polaków - czyli zaszczepionym - niemal nie grozi hospitalizacja z powodu zachorowania na COVID-19 pozwala więc patrzeć na nadchodzącą czwartą falę pandemii nieco bardziej optymistycznie. Progi przeciążenia systemu ochrony zdrowia zwiększają się dzięki temu prawie dwukrotnie, ponieważ zaś zdecydowana większość lekarzy i personelu medycznego poddała się szczepieniom, służbie zdrowia nie grozi również znana z drugiej i częściowo trzeciej fali zmora zamykania całych szpitali i ich oddziałów z powodu zachorowań ich pracowników. Jednocześnie - wśród zaszczepionych potencjalnych pacjentów transmisja koronawirusa będzie wielokrotnie wolniejsza niż w przypadku poprzednich fal pandemii.

Strefy obostrzeń po staremu, ale na nowo

Naukowcy z ICM UW - i większości innych ośrodków - nie rekomendują tym razem wprowadzania prewencyjnych obostrzeń, które miałyby powstrzymać

Rząd nie przewiduje wprowadzenia obostrzeń, które objęłyby jedynie osoby nieszczepione - wzorem na przykład Francji. Powody mają charakter polityczny - rządzący obawiają się sondażowych skutków rozgoryczenia tą decyzją przeciwników szczepień i nawet nieszczególnie to kryją.

Wiemy jednak - bo opowiedział o tym minister zdrowia - jak z grubsza wygląda plan na 4 falę pandemii. Znów miałyby zostać wprowadzone regionalne strefy obostrzeń - zielona, żółta i czerwona. Mają obowiązywać na poziomie powiatów i różnić się pozio0mami obowiązujących restrykcji - w strefie zielonej (w zależności od skali epidemii) mogą one być albo żadne, albo najłagodniejsze, za to w strefie czerwonej najsurowsze. Ale na tym koniec podobieństw.

Tym razem mają obowiązywać trzy kryteria przyporządkowywania powiatów do danej strefie. Nie będzie się liczyła sama liczba zakażeń na 10 tysięcy mieszkańców, jak w wypadku drugiej i trzeciej fali epidemii. Tym razem mają być także brany pod uwagę stopień obciążenia infrastruktury służby zdrowia w danym powiecie oraz poziom wyszczepienia mieszkańców.

Wyższe - i to dwukrotnie - mają być też progi dotyczące liczb zakażeń w powiecie. Z 6 do 12 zakażeń na 10 tysiecy mieszkańców ma wzrosnąć próg kwalifikacji ze strefy żółtej,

Wszystkie trzy kryteria przyporządkowania powiatów do stref obostrzeń mają obowiązywać łącznie.

- Jeżeli dany region jest, według liczby zakażeń, klasyfikowany do którejś strefy, to jeżeli w tym regionie zaszczepienie jest powyżej średniego w kraju, to będzie ta strefa obniżona. Jeżeli region ze względu na liczbę zakażeń ma czerwoną strefę, ale jego poziom wyszczepienia jest powyżej średniej, to będzie strefą żółtą - mówił minister zdrowia Adam Niedzielski.

Niemniej, jeśli czwarta fala osiągnie spodziewaną skalę, powinniśmy się spodziewać powrotu pracy i szkoły zdalnej oraz wielu innych obostrzeń sanitarnych. Pierwsze z nich mogą być wprowadzane jeszcze w październiku, największe prawdopodobieństwo powrotu klimatów lockdownowych mamy zaś w listopadzie i grudniu.

Czy jesteśmy przygotowani?

Według ministra zdrowia służba zdrowia dysponuje w tej chwili 6 tysiącami łózek szpitalnych dla chorych na COVID-19, z których obecnie wolnych jest 5,5 tysiąca. W dodatku - według deklaracji resortu zdrowia - obecną liczbę dostępnych łóżek można podwoić w ciągu zaledwie trzy dni, w co łatwo uwierzyć, zważywszy że w trakcie II i III fali pod naporem sytuacji epidemicznej zostały wypracowane odpowiednie procedury i plany awaryjne. W tej chwili zajętych jest zaś tylko nieco ponad 50 respiratów - u szczytu trzeciej fali na potrzeby chorych na COVID-19 zarezerwowano ich łącznie ponad 4,5 tysiąca. Rezerwy na czwartą falę są więc siłą rzeczy znaczne - a zważywszy na to, że progi przeciążeniowe systemu ochrony zdrowia mogą być w niej i dwukrotnie wyższe, wygląda na to, że wytrzyma on wiele.

Ile wytrzymają Polacy?
Społeczna - i być może także psychiczna - odporność Polaków w związku z pandemią była już na wyczerpaniu podczas trzeciej fali pandemii. W badaniach społecznych dość gwałtownie rosły wtedy negatywne sentymenty związane z obostrzeniami i oceną antyepidemicznej polityki rządu. To, co podczas drugiej fali było głównie domeną antymaseczkowców i zbliżonych środowisk, w okresie trzeciej fali wyrastało do rangi postaw mniej lub bardziej powszechnych. Nie należy się temu szczególnie dziwić, kolejne lockdowny dały się we znaki wszystkim społeczeństwom Europy, więc Polacy nie okazali się na tym tle żadnym szczególnym wyjątkiem. Czwarta fala pandemii - i tym samym kolejny powrót restrykcji - może się w każdym razie okazać wyjątkowo trudnym społecznym sprawdzianem. A rządzący będą bez przerwy mierzyć się z potencjalnymi sondażowymi skutkami swych związanych z ze zwalczaniem epidemii decyzji. Większość tych najbardziej korzystnych dla zdrowia publicznego będzie bowiem przynosić mniejsze lub większe sondażowe straty. Szczególnie groźne będą pod tym względem sytuacje, w których społeczeństwo uzna nowe zakazy lub nakazy za pozbawione wystarczającego uzasadnienia i kojarzące się ze słynnym już zamknięciem lasów z wiosny 2020 roku.

Co będzie dalej z koronawirusem?

W perspektywie kilkunastu najbliższych miesięcy raczej nie czeka nas spektakularny moment, w którym można by było ogłosić oficjalnie zakończenie pandemii. Jednak najbardziej prawdopodobne scenariusze zakładają stopniowe wygasanie epidemii. Wersje mniej lub bardziej apokaliptyczne, zakładające że koronawirus na skutek mutacji stanie się znacznie bardziej niebezpieczny, są obecnie w mniejszości. Naukowcy różnią się natomiast głównie co do tego, co to znaczy „stopniowe wygasanie” oraz nie mają pewności co do tego, czy wirus SARS-Cov-2 nie ma dla nas w zanadrzu jeszcze jakichś nieprzyjemnych niespodzianek.

Najczęściej wymienianą z nich mogłoby być uzyskanie przez koronawirusa za sprawą mutacji większej odporności na obecnie stosowane szczepionki, co zmusiłoby ludzkość do poszukiwania kolejnych, bardziej skutecznych na nowe mutacje. Taki scenariusz znajduje się na przykład w analizach brytyjskiej Scientific Advisory Group for Emergencies (SAGE). Naukowcy z SAGE, która zakłada, że czeka nas jeszcze co najmniej jedna akcja szczepień.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nadchodzi czwarta fala epidemii, choć bardzo nie chcemy jej widzieć - Portal i.pl

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski