Te jednak najwyraźniej nie przyjrzały się tym składanym na przykład przez Krzysztofa Sobierajskiego, który stracił stanowisko byłego prezesa krakowskiego Sądu Apelacyjnego po tym, jak stał się jednym z bohaterów afery finansowej do jakiej tam doszło. Gdyby kontrole oświadczeń nie były iluzoryczne, to powinniśmy się dowiedzieć o aferze zanim osiągnęła wartość kilkudziesięciu milionów złotych.
Lektura oświadczeń majątkowych sędziów przynosi jeszcze jedną naukę o znaczeniu szerszym niż afera w krakowskim sądzie. Deklarowana przez sędziów sytuacja majątkowa nie świadczy o tym, że to zawód specjalnie intratny. Jego najważniejszym profitem powinien być przecież społeczny szacunek i autorytet.
Swój opór przed ujawnieniem majątków środowisko sędziowskie tłumaczyło obawami przed wykorzystaniem tych informacji przez przestępców żądnych zemsty nad sędziami lub próbującymi ich zmusić do korzystnych dla siebie decyzji. Podobne obawy rok temu mieli prokuratorzy, a wcześniej parlamentarzyści i politycy samorządowi.
Czas pokazał, że nie były one uzasadnione. Do tej pory nie było słychać o przestępcach, których złapano z adresami polityków czy prokuratorów w kieszeni. Ujawnione majątki pokazały, że opowieści o „kaście” sędziów mijają się z prawdą.
Czy potrzebna była awantura wokół tej sprawy? Stanowczy i wieloletni opór sędziów wobec pomysłu upubliczniania oświadczeń spowodował, że ludzie zaczęli patrzeć na sędziów jak na grupę uprzywilejowaną. Na całym sporze najbardziej ucierpiał sędziowski autorytet. Teraz okazuje się, że właśnie jego sędziom brakuje. Taka bywa cena uporu i wąskiego pojmowania swych interesów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Sędziowskie majątki ujawnione w sieci
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?