Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najbliżej do Widzewa

Redakcja
Po przeprowadzonej z dobrym skutkiem przed dwoma laty operacji kolana w Wiedniu wydawało się, że kłopoty z kontuzjami ma Pan już definitywnie za sobą. Tymczasem sporą część rundy wiosennej poświęcić musiał Pan na zmaganie się z kolejnymi urazami...

Na kilka pytań "Dziennika Polskiego" odpowiada Arkadiusz Aleksander, piłkarz ekstraklasowego Górnika Zabrze, wychowanek nowosądeckiego LKS Zawada

- To prawda. Najpierw zerwałem więzadła, a kiedy udało się je wyleczyć, skręciłem kostkę. Byłem wściekły na samego siebie. Zacisnąłem zęby, podjąłem rehabilitację. Ale do gry wróciłem po półrocznej absencji na boiskach.
Ocena rundy jesiennej nie może być więc siłą rzeczy pozytywna?
- Dlaczego? Aż tak złej noty bym sobie nie wystawiał. Strzeliłem przecież w ekstraklasie cztery gole, po kilku meczach dziennikarze wyróżniali mnie za postawę, a Górnik, mój wciąż jeszcze aktualny klub, plasuje się w tabeli wyżej, niż przepowiadali niektórzy fachowcy. Zważywszy na opisane wyżej kłopoty ze zdrowiem, nie mam większych powodów do tragizowania.
Kiedy rozmawialiśmy przed rozpoczęciem sezonu 2006/2007, zakładał Pan zdobycie w**lidze dziesięciu goli. Kto wie, gdyby nie kontuzje, może już na półmetku rozgrywek cel byłby zrealizowany? - Może... Cztery celne trafienia to trochę mniej niż pięćdziesiąt procent wytyczonego planu. Po prostu wiosną muszę strzelić dwie bramki więcej. Dla barw której drużyny? Media wciąż dywagują na temat więcej niż prawdopodobnej zmianie przez Pana barw klubowych. Najczęściej w**tym kontekście pada nazwa Widzewa. Przeprowadzi się Pan do Łodzi? - Istotnie, zastanawiam się nad opuszczeniem Górnika. Nie ukrywam, że otrzymałem kilka interesujących propozycji z innych klubów. Najpoważniejszą z Widzewa. Najbliżej mi obecnie do tego właśnie zespołu. Kontaktował się z**Panem Zbigniew Boniek, człowiek de facto rządzący w**łódzkiej drużynie? - Tak, pan Boniek kilkakrotnie telefonował do mnie, namawiał do przejścia właśnie do Widzewa. Nie ma chyba nic dziwnego w fakcie, że poczułem się zaszczycony osobistym zainteresowaniem moją skromną osobą tak wielkiej piłkarskiej gwiazdy i że wspomniane rozmowy mogą mieć decydujące znaczenie przy podjęciu ostatecznej decyzji. Zdaje Pan sobie z**pewnością sprawę z**faktu, że w**Widzewie jego podstawowym zadaniem ma być zastąpienie w**ataku Bartłomieja Grzelaka, który przeniósł się do warszawskiej Legii. Uważa Pan, że jest w**stanie wypełnić lukę po tym napastniku? - Grzelak jesienią strzelił w lidze cztery gole, zatem dokładnie tyle, ile ja. Też borykał się z urazami. Myślę, że gramy w podobnym stylu. Gdzie jest powiedziane, że muszę okazać się słabszy? Mam dość bogate ekstraklasowe doświadczenia i wierzę w swoje możliwości. Tak, stać mnie na to, by poczynać sobie równie dobrze jak Grzelak. Gdyby tak się stało, otworzyłaby się przed Panem droga do kadry narodowej. Występ w**pierwszej reprezentacji Polski to Pańskie wciąż niezrealizowane marzenie? - A który piłkarz nie śni po nocach o takim zaszczycie? Mam za sobą debiut w kadrze B, w jakimś stopniu poznałem więc smak gry w koszulce z orłem na piersiach. Nie tracę więc nadziei i na powołanie do narodowej "jedynki". Ale może o tym więcej nie rozmawiajmy, by nie zapeszyć. Wie Pan, że jeśli "wypali" transfer do Widzewa, to w**klubie tym spotka się Pan z**bramkarzem Kubą Hładowczakiem, innym piłkarzem, co prawda rodowitym zakopiańczykiem, ale do wielkiej kariery piłkarskiej startującym również z**Nowego Sącza? - Wiem, oczywiście, że wiem. Nie poznałem jeszcze Kuby osobiście, choć na boisku już się z nim zetknąłem. Podczas organizowanego przez "Dziennik Polski" pożegnania Marka Świerczewskiego. Słyszałem, że to bardzo sympatyczny, uczynny chłopak. Myślę, że szybko znajdziemy wspólny "sądecki" język. A**propos: czy wracając do swego rodzinnego miasta, nie czuje się Pan w**nim trochę obco? Arkadiusz Aleksander to jeszcze sądeczanin, czy może bardziej obywatel świata? - Proszę nie żartować. Nowy Sącz to moje miasto. Tutaj się urodziłem, tutaj tata uczył mnie kopać piłkę, tutaj mieszkają rodzice, tutaj pozostawiłem niemal wszystkich kumpli z dzieciństwa, tutaj spędzam wszystkie święta. Te, które właśnie upłynęły, były dla mnie wyjątkowo sympatyczne. Aż nie chcę się wyjeżdżać. Czego życzyć Panu u**progu nowego roku? Przywoływanej już pierwszej reprezentacji kraju? - Nie będę oryginalny: chciałbym, by odczepiły się wreszcie ode mnie kontuzje, by runda wiosenna była pomyślniejsza od jesiennej i żebym skompletował tę swoją dychę ligowych bramek. Jeśli te trzy warunki zostaną spełnione, bliżej mi będzie do reprezentacji. Rozmawiał: Daniel Weimer**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski