Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najgorszy prezent urodzinowy dla trenera

Justyna Krupa
Trener Wisły Can-Pack Stefan Svitek wczoraj skończył 48 lat
Trener Wisły Can-Pack Stefan Svitek wczoraj skończył 48 lat FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Koszykówka. Wisła pokazała w Pradze, jak przegrać wygrany mecz.

Mówią, że koszykówka jest pięknym sportem, bo do końca wszystko jest w niej możliwe. Mistrzynie Polski udowodniły, że to prawda. Szkoda tylko, że z efektów tego eksperymentu cieszyły się przeciwniczki z Pragi, które w środę pokonały Wisłę 67:66.

Materiał z tego, jak wiślaczki grały w ostatniej minucie meczu w Pradze, może trafić na koszykarskie warsztaty pt. „jak nie rozgrywać końcówek”. Podopieczne Stefana Svitka jeszcze na minutę przed ostatnim gwizdkiem prowadziły aż siedmioma punktami.

I nawet nie to było najgorsze, że pozwoliły wtedy Katerinie Elhotovej trafić trójkę. Najgorsze było to, jak rozegrały ostatnie pół minuty, mimo że wcześniej podczas przerwy na żądanie trener roz­rysował im dokładnie, co mają robić.

Zamiast „potrzymać” trochę piłkę, Farhiya Abdi zaryzykowała wejście pod kosz. Wraz z Allie Quigley zmarnowały 4 rzuty wolne. Dodatkowo, wiślaczki jeszcze dwukrotnie sfaulowały rywalki. Czeszki wykorzystały swoje osobiste bez skrupułów i wygrały jednym punktem. Trener Svitek nie mógł uwierzyć w to, co się stało.

Po ostatnim gwizdku jeszcze długo siedział na ławce wraz z asystentem i przeżywał porażkę żywo gestykulując. Jego pod­opieczne sprawiły mu najgorszy możliwy prezent – wczoraj obchodził 48. urodziny.

– W ostatnich dwóch minutach meczu nie udało nam się „ukraść” wystarczająco dużo czasu. Przegraliśmy ten mecz na linii rzutów wolnych – przyznał. – Rywalki wygrały nie tyle szczęśliwie, co dzięki umiejętności walczenia do samego końca.

Mecz w Pradze pokazał, że drużyna Wisły nie przestała popełniać tych samych grzechów, co w zeszłym sezonie. Wtedy ekipie Svitka też kilkakrotnie zdarzało się wypracować solidną zaliczkę punktową, by potem ją roz­trwonić i w końcówce doprowadzić do koszykarskiego horroru. Tak było chociażby w meczu z Rivas Madryt, gdy w drugiej połowie wiślaczki cieszyły się z ponad dziesięciu oczek przewagi, po czym przegrały to spotkanie dwoma punktami.

Jantel Lavender przyznała na Twitterze, że drużyna jest głęboko sfrustrowana tym, co się wydarzyło w Pradze. Amerykańska środkowa wprawdzie nie była jedną z tych, które pudłowały w samej końcówce, ale i tak zagrała grubo poniżej swoich możliwości. Co prawda walczyła na tablicach, ale udało jej się trafić ledwie cztery rzuty z gry. W sumie zapisała sobie na koncie tylko 10 punktów. Do tej pory, w historii swoich występów w barwach Wisły, tylko raz rzuciła tak skromną liczbę oczek w Eurolidze.

Co ciekawe, mimo tej porażki „Biała Gwiazda” nadal jest liderem grupy A, bo UMMC Jekaterynburg w tej kolejce pauzowało. Już za tydzień jednak dojdzie do konfrontacji Wisły z tym rosyjskim potentatem. Trudno wierzyć, że ten następny mecz poprawi wiślaczkom humory, choć zawsze można liczyć na sprawienie sensacji. Na razie mistrzynie Polski muszą myśleć o najbliższym ekstraklasowym rywalu – w sobotę podejmują Basket Konin.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski