Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najlepsi kibice na świecie

Majka Lisińska-Kozioł
Tak wygladały trybuny podczas Memoriału im. Huberta Wagnera rozgrywanego w Krakowie
Tak wygladały trybuny podczas Memoriału im. Huberta Wagnera rozgrywanego w Krakowie FOT. MAJKA LISIŃSKA-KOZIOŁ
Reportaż. Gdy oni zagrzewają do walki polskich siatkarzy, hale wypełnia dobra energia. A wtedy nasi wygrywają.

W Kraków Arenie, jak okiem sięgnąć biało i czerwono, bo kto idzie kibicować siatkarzom przywdziewa takie barwy. Jeśli nie ma nic stosownego w domu, zaopatruje się na stoiskach przed halą. Koszulki są we wszystkich rozmiarach a cena – 15-35 zł – nie zniechęca.

– Napis „Damian” może być, bo mi się akurat taka wyciągnęła? – pyta sprzedawczyni znad tekturowego pudła. – Dawid ma być proszę pani – irytuje się młody chłopak. – Tak mam na imię.

Są i śpioszki za 20 zł, piszczałki, trąbki, łapki do klaskania, czapki, kapelusze kowbojskie, szaliki, chorągiewki i hawajskie girlandy; wszystko biało-czerwone. Nawet pluszowe misie z napisem „Polska” oferuje się tylko w barwach narodowych. – Dziwnie się czujemy w niebieskich koszulkach. – mówią Krystyna i Rafał, studenci z Krakowa. –Nasze biało-czerwone szaliki zostały w aucie, kawał drogi stąd. Nie chce nam się wracać, trzeba będzie wydać trochę kasy.

Szczęściara Iga

Iga ma osiem lat. Przed wejściem do hali próbuje, czy piszczałka wydaje wystarczająco głośne dźwięki. – Ja też jestem biało czerwona – mówi rezolutnie. – Skąd masz te rzeczy? – Jak to skąd? Dziadziusiowie mi kupili; i misia, i koszulkę, i czapkę i jeszcze szalik. Wydali chyba ze dwadzieścia złotych.

Dziadek Czesław z wąsami – z Krakowa i dziadek Czesław bez wąsów – z Jędrzejowa wpatrują się we wnusię jak w obrazek. – Ale do tych dwudziestu złotych, niech pani jeszcze jedno zero dopisze – śmieją się jeden przez drugiego. Iga też się śmieje i ciągnie mnie za rękaw. – Ja to mam szczęście, że mam dwóch dziadków Czesławów.

Czternastoletni Mateusz przyjechał na Memoriał im. Wagnera z braćmi Bartkiem (12 lat) oraz Mateuszem (7 lat), z mamą Ewą i tatą Marcinem. – Jesteśmy z Radomia, ale chcieliśmy pokibicować naszym. Sam przecież gram w siatkówkę w Czarnych Radom. Mamy już młodzieżowe mistrzostwo Mazowsza. No, a mecze tutaj i zabawa – są ekstra. Nawet mama wrzeszczy: Polskaaa, biało-czerwoni.

Trwa mecz Polska – Chiny. Przed wejściem ochroniarze sprawdzali torby i plecaki oraz bilety. Na małej stercie odebranych rzeczy leży kilka butelek soku w szklanych opakowaniach, jakieś pudełka i duży parasol. Żadnych noży, pałek, materiałów pirotechnicznych. Nie będą potrzebne.

Mam miejsce blisko boksów obu drużyn. Fajne. Ale ci, którzy siedzą w górnych sektorach, prawie pod sufitem hali, też nie narzekają. Czego nie dojrzą na boisku dooglądają na telebimie. I bawią się tak samo dobrze jak ja oraz Teresa, która przyszła na mecz z dwudziestodwuletnią córką Anią. Też się obkupiły i mają na sobie kibicowskie gadżety.

– Mama płaciła – przyznaje Ania. – To nasza pierwsza wizyta na siatkówce. Jest super. Nie spodziewałam się, że tak wiele pozytywnych emocji może wywołać zwykły mecz. Doping mnie poniósł. I to od razu przy pierwszej meksykańskiej fali. – A orzełka pani widziała? – pyta Teresa. – Pogodny, wesoły, zadowolony, no cudo jakieś.

Krystyna, dobrze po czterdziestce, przyszła na mecz z mężem. Bez entuzjamu. Założyła białą koszulkę i czerwone spodnie i usiadła obok mnie. Przez kwadrans obserwowała co się wokół niej działo. Poderwała się wraz ze wszystkimi do fali. I wzięło ją. Polskaaaa biało-czerwoni! Polskaaa biało-czerwoni – skandowała nie żałując gardła.

Wtórowali jej liczni Winiarscy w koszulkach z numerem dwa; ten obok to Winiarski w okularach z końskim ogonem do pasa. Gardeł nie żałowali także Bartman z dziewiątką na plecach, czyli szczupła blondyna, ani Wlazły – na oko dwunastolatek, który cieszył się z każdego punktu Polaków tak, jakby sam go zdobywał. Mały Gruszka z numerem trzy chciał być co najmniej taki wysoki jak pan Piotr, więc na zmianę dmuchał w trąbkę i odgryzał kęs z wielkiego hot doga.

Pozytywne emocje

– Emocje i pozytywna energia na widowni udzielają się nawet tym, którzy przyszli tylko jako osoby towarzyszące. Wyjątkowy styl dopingowania, autentyczne zaangażowanie kibiców w grę i niepowtarzalna atmosfera tego sportowego spektaklu, nie pozostawia obojętnymi nawet przypadkowych widzów – uważa Marzanna Herzig, psycholog z krakowskiej AWF.

Polscy kibice siatkówki zasiadają na trybunach po to, by patrzeć na mecz, ale też po to, żeby się bawić, emocjonować. Cieszy ich wygrana naszych a także styl, w jakim to robią. No i skupiają się na dopingowaniu swoich, a nie obrażaniu obcych. Dlatego są to „najlepsi na świecie”.

Ten przydomek nadał im ponoć dr Ruben Acosta – były prezydent FIVB (Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej). Był ich zachowaniem na trybunach oczarowany. Im samym też się podoba bycie elitą, więc wciąż trzymają poziom i zbierają komplementy.

Raul Lozano, przed laty trener polskiej kadry, mówiąc o kibicach zauważył, że pod względem frekwencji, zaangażowania w doping, umiejętności stworzenia atmosfery wielkiego widowiska na trybunach; przypominają kibiców z Brazylii i jego rodzinnej Argentyny. Różnica, jego zdaniem, polega na braku agresji wobec rywali, a także niezwykłej lojalności polskiej publiczności wobec swojej drużyny, niezależnie od formy i rezultatu jaki osiąga.

– Nawet jeśli przegrywacie, to i tak publiczność śpiewa „We are the champions” – dziwił się kilka lat temu brazylijski siatkarz Giba. Pierre Pujol z Francji do dziś wspomina „Sto lat” odśpiewane mu z okazji urodzin w przez kilka tysięcy kibiców katowickiego „Spodka”.

I to, że polscy kibice równie fajnie bawią się na meczach, w których nie gra ich reprezentacja. W Krakowie podczas spotkania Rosjan z Bułgarami, hala też była pełna i głośna.

Twarze jak flagi

– Jest zabawa – mówi Joanna spod Wieliczki. Na policzkach ma biało czerwone flagi, a jej koleżanka Zośka serduszka w barwach narodowych. Może to dzieło Marty z Łodzi? – Malujemy ludziom twarze za „co łaska” i zbieramy na wejściówki na mecze. Z Łodzi do wszystkich hal mamy niedaleko. Ta wasza wygląda jak statek kosmiczny. I atmosfera jest tu nieziemska.

Dopingiem kibiców piłki siatkowej kieruje dwóch animatorów. Potrafią zmobilizować ich w trudnych dla siatkarzy momentach, a wyciszają, gdy zawodnicy potrzebują koncentracji.

– Dzięki tej współpracy kibice polskiej siatkówki funkcjonują jak zdrowy organizm – mówi Marzanna Herzig. W 2006 r, kiedy nasi siatkarze zdobyli srebrny medal MŚ w Japonii, współpracowała z trenerem Raulem Lozano podczas przygotowań do turnieju. Jej zdaniem to, że kibice stoją za reprezentacją siatkarzy na dobre i na złe wpływa na zawodników budująco. Zdaniem pani psycholog, fenomen polskich kibiców polega też na tym, że chcą być postrzegani jako ludzie z pasją.

Przychodzą na mecze, emocjonują się grą, ale jednocześnie stosują się do funkcjonującej od dawna związanej z siatkówką kultury bycia. Profesor Bogdan Wojcieszke, psycholog, powiedział kiedyś, że kibicami chętniej zostają osoby, które chcą podnieść poczucie własnej wartości poprzez utożsamianie się z tymi, którzy odnoszą sukcesy.

Zdaniem pana profesora, chcemy dziś przeżywać polskość nie poprzez historyczne klęski, ale poprzez bieżące zdarzenia. Często radosne, jak zwycięstwa sportowców. Oznacza to jakąś zmianę wzorca z martyrologicznego na współczesny, radosny.

Kibice w roli głównej

Znakomita opinia o polskich fanach jako „najlepszych siatkarskich kibicach na świecie” sprawia, że w relacjach telewizyjnych i prasowych tyleż miejsca, co przebiegowi meczów, poświęca się często właśnie atmosferze na trybunach.

Kibice w dużej mierze zaczęli decydować o jakości imprezy i wyszli z roli peryferyjnych uczestników spektaklu. Marzanna Herzig uważa, że to iż polska publiczność zyskała rozgłos w świecie w ostatnich latach jeszcze podwyższył jej wartość w oczach zawodników i działaczy sportowych.

Zdarza się jednak, że sterowanie dopingiem niektórzy obserwatorzy zjawiska uznają za element komercjalizacji sportu. Nie wszystkim podoba się też bezgraniczne wielbienie siatkarzy. Tego zdania był nieżyjący już wybitny siatkarz i dziennikarz Zdzisław Ambroziak.

Nie akceptował teatralizacji dopingu i podporządkowania się regułom widowiska zamiast sportowej rywalizacji. Krytykował polską publiczność za skandowanie „nic się nie stało!” – po porażkach. Uważał, że wygwizdanie gwiazd, jeśli nie radzą sobie na boisku czesto im się przydaje. Może się przydaje, ale ja wolę zabawę na trybunach i pozytywną energię, która otacza i zawodników, i widzów niż burdy oraz chamstwo i gwizdy.

Dziś mecz otwarcia MŚ 2014 w Siatkówce Mężczyzn. Stadion Narodowy już czeka. A potem, niemal przez miesiąc, będą się zapełniąć kolejne hale. Kraków Arena też się szykuje. I choć Polacy u nas nie zagrają – Polskaaa biało czerwoni! – zabrzmi tu na pewno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski