Najlepsze filmy 2018 roku. Podsumowanie mijającego roku w kinie
1. „Wieża. Jasny dzień”, reż. Jagoda Szelc, Polska
Po obejrzeniu „Wieży. Jasny dzień”, widz ma wrażenie, jakby obudził się z niepokojącego snu. Trudno mu opowiedzieć o szczegółach, jeszcze trudniej logicznie streścić akcję, jednak uczucie, że przed chwila uczestniczył w czymś niesamowitym pozostaje. Debiutancki film Szelc, za który reżyserka otrzymała nagrodę m.in. na krakowskim festiwalu Netia Off Camera, w warstwie fabularnej jest prostym dramatem obyczajowym. Mamy dwie siostry, z których starsza, Mula, reprezentuje świat fizyczny, zaś młodsza, Kaja, - duchowy. Kobiety, po latach rozłąki spotykają się na Pierwszej Komunii biologicznej córki Kai, wychowywanej przez Mulę. Zaczyna się wyliczanie wzajemnych krzywd i podjazdowa walka o miłość dziecka. W połowie film wykonuje jednak gatunkowy zwrot, zmierzając w stronę metafizycznego horroru. I chociaż o kicz przy takim eksperymencie łatwo, Szelc zręcznie tej pułapki unika. Jej film to świeża, intelektualna i emocjonalna przygoda, jakiej dawno już nie oglądaliśmy w polskim kinie.