Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najlepszy mikst świata

Hubert Zdankiewicz
Agnieszka Radwańska i Jerzy Janowicz zdobyli Puchar Hopmana. W finale pokonali 2:1 USA. Oboje zagrają teraz na turnieju w Sydney.

To nie jest co prawda tytuł rangi WTA ani ATP, ale dla nas to wielkie zwycięstwo. Doda nam dużo pewności siebie przed kolejnymi turniejami - mówiła Agnieszka Radwańska na konferencji prasowej po zwycięskim dla Polski finale Pucharu Hopmana.

Nic dodać, nic ująć - zawody w australijskim Perth to co prawda nieoficjalne mistrzostwa świata (par mieszanych), a wyniki nie są odnotowywane w rankingach WTA i ATP. Są jednak prestiżową imprezą, w przeszłości (pierwsza edycja odbyła się w 1989 roku) grały tu i wygrywały m.in. takie gwiazdy, jak Monica Seles, Steffi Graf, Boris Becker, Goran Ivanisević, Martina Hingis czy Roger Federer (choć on akurat jako wschodząca gwiazda).

Serena Williams triumfowała nawet dwa razy - w 2003 roku z Jamesem Blake'm i pięć lat później z Mardy'm Fishem. Absolutnie nie można więc mówić, że najlepsza tenisistka świata nie zagrała w Perth na sto procent swoich możliwości. Chciała wygrać, najlepiej świadczy o tym złamana przez nią rakieta w trakcie miksta i awantura o jedną ze spornych piłek (przyznana początkowo Polakom).

- Jesteś kłamczuchą - krzyczała do sędziny.

Tym bardziej trzeba docenić sukces Radwańskiej, która pokonała ją w otwierającym finał meczu singlowym pań. Polka wygrała w trzech setach 6:4, 6:7(3-7), 6:1. Mogła nawet wygrać w dwóch, ale prowadząc 6:4, 5:4, przegrała do zera swojego gema serwisowego i uległa Amerykance w tie-breaku.

Na szczęście decydujący set był popisem Agnieszki. Kluczowy okazał się pierwszy gem, w którym Williams zepsuła prosty smecz i nie wykorzystała trzech break pointów. Polka przetrwała tę próbę nerwów, objęła prowadzenie 3:0 i nie pozwoliła już się dogonić.

Próby nerwów nie wytrzymał za to Jerzy Janowicz, który nie wykorzystał pięciu piłek setowych w tie breaku kończącym pierwszego seta jego meczu z Johnem Isnerem. Wściekły sam na siebie Polak mógł być zwłaszcza po dwóch, przy których dysponował serwisem. Najpierw zrobił jednak podwójny błąd (pierwszy w całym meczu), a potem niepotrzebnie zagrał skrót z forhendu, co gorsza, nieudany (trafił w siatkę).

Seta zakończył kolejny podwójny błąd serwisowy Janowicza, który już się po tym nie pozbierał. Zaraz na początku drugiego seta dał się przełamać i nie zdołał odrobić tej straty. Przegrał 6:7 (10-12), 4:6 i o losach finału zdecydował mikst. Wygrany na szczęście przez Polaków 7:5, 6:3. W dodatku po naprawdę dobrej grze - widać było, że oboje coraz lepiej rozumieją się na korcie i kto wie, czy nie powinni pomyśleć o wspólnej grze podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.

- Returny Agnieszki po serwisach tego wielkoluda to było coś nieprawdopodobnego. Dostawał takie piłki w stopy... [Isner ma 208 cm i jest jednym z najlepiej serwujących tenisistów na świecie - red.]. W ogóle mecz mikstowy był świetny w wykonaniu obojga. To wspólny sukces Agnieszki i Jurka - ocenił finał Robert Radwański. Ojciec Agnieszki (w przeszłości również jej trener) bardzo emocjonował się meczem, co było widać po jego wpisach na Facebooku. Na chłodno sugeruje jednak kibicom zimny prysznic.

- Wiadomo, że to sukces, a wynik idzie w świat. Ukłon w stronę organizatorów, że zaprosili Polskę już drugi raz, a przecież nie musieli, bo nie jesteśmy tenisową potęgą. Tu decyduje liczba zawodników i zawodniczek w pierwszej setce. Trzeba jednak pamiętać, że to mocno napompowana, ale pokazówka. Najważniejszy turniej na początku sezonu to Australian Open i tam będzie gra o dużą stawkę, bo Agnieszka była rok temu w półfinale - podkreśla Radwański.

Jego córka będzie się do niego przygotowywać podczas rozpoczętego w niedzielę turnieju w Sydney, gdzie oficjalnie rozpocznie się jej współpraca z Martiną Navratilovą (na razie tylko razem trenowały, jeszcze przed wylotem do Australii). Już w pierwszym meczu czeka ją ciekawe wyzwanie, bo zmierzy się z Alize Cornet. Będzie więc okazja do rewanżu za piątkowy mecz w Pucharze Hopmana, gdzie - jak pamiętamy - górą była Francuzka. Na szczęście swojego singla wygrał Janowicz (z Benoit'em Paire), a na koniec Polacy zwyciężyli w mikście.

Łodzianin również zagra w Sydney i też czeka go trudne zadanie, bo jego pierwszym rywalem będzie uchodzący za duży talent Nick Kyrgios. Australijczyk też miał grać w tym roku w Pucharze Hopmana, ale wyeliminowała go kontuzja. Tak, jak przed rokiem Janowicza, który przyznaje, że był wówczas bliski płaczu, siedząc przed telewizorem. - To był niesamowity tydzień. Rozegrałem tutaj kilka dobrych meczów i świetnie się z Agą przy okazji bawiliśmy. Teraz lecimy do Sydney i jestem przekonany, że będę dobrze przygotowany do Australian Open - zapewnia Polak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski