Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najlepszy przyjaciel człowieka

Redakcja
Adam Rymont Karuzela nowości (2)

Najlepszy przyjaciel człowieka

Adam Rymont Karuzela nowości (2)

Najlepszy przyjaciel człowieka

Trudno wskazać inną dziedzinę, w której postęp techniczny byłby tak spektakularny, jak w telefonii komórkowej

   Ulicą maszeruje mężczyzna objuczony ogromnym plecakiem. W rękach dźwiga dwie ciężkie walizy.

   - Co tam masz? - pyta go znajomy.

   - Telefon komórkowy! - odpowiada dumnie przechodzień.

   - Naprawdę? Pokaż!

   - Dobrze, pozwól tylko, że odstawię baterie...

   Powyższy dowcip nie odbiegał zanadto od rzeczywistości sprzed kilku lat. Ówczesne komórki były wielkie, ciężkie, a do tego drogie i zawodne. W słuchawce słyszało się szumy i trzaski, zupełnie jak przy połączeniu przez ręczną centralę z sołtysem w Jurkiszkach, powiat Gołdap. Z powodu słabo rozwiniętej sieci przekaźników sygnału tam, gdzie byłyby najbardziej przydatne, czyli poza miastami, telefony komórkowe okazywały się zupełnie bezużyteczne - nie działały. Miały za to jedną niezaprzeczalną zaletę - dodawały właścicielowi prestiżu. Kto posiadał "komórę", był człowiekiem bogatym lub piastował wysokie stanowisko.
\\\
   Telefonia komórkowa narodziła się w Skandynawii pod koniec lat 70. W 1981 r. weszła w fazę komercyjnej eksploatacji. Wkrótce okazało się, że system analogowy, określany skrótem NMT (od Nordic Mobile Telephone), jest zbyt mało pojemny. W 1991 r. na targach w Genewie po raz pierwszy zaprezentowano konkurencyjny system telefonii cyfrowej GSM (Global System for Mobile communications), zapewniający znacznie lepszą jakość połączeń i umożliwiający wprowadzenie niedostępnych dotychczas usług. Rok później rozpoczęły działalność pierwsze komercyjne sieci GSM.
   Do Polski telefonia komórkowa wkroczyła na początku lat 90. 18 czerwca 1992 r. spółka PTK Centertel, otworzona przez Ameritech, France Telecom oraz TP SA, uruchomiła sieć, opartą na ulepszonym systemie NMT. Trzy lata później liczba korzystających z niej abonentów przekroczyła 50 000. Jesienią 1996 r. ruszyły cyfrowe sieci Plus GSM i Era GSM, do których po pewnym czasie dołączyła firmowana przez Centertel Idea.
\
\\
   Trudno wskazać inną dziedzinę, w której postęp byłby tak spektakularny jak właśnie w telefonii komórkowej. I to pomimo opóźnień we wdrożeniu technologii UMTS, którą lansowano jako istny cud techniki, a którą dziś śmiało można nazwać finansową wpadką końca XX wieku.
   Wiara w świetlaną przyszłość telefonii trzeciej generacji skłoniła operatorów sieci komórkowych do ostrej walki o licencje na UMTS. Emocje rozpalili Brytyjczycy, którzy wiosną 2000 r. za prawo do rozwijania nowej technologii zapłacili 34 miliardy dolarów. Kilka miesięcy później rząd Niemiec zainkasował równowartość 45 mld USD. W sumie europejscy teleoperatorzy zadeklarowali ponad 100 mld dolarów. Wpadli w astronomiczne długi, które do dzisiaj ciążą na bilansach wielu firm. Ręce z uciechy zacierają za to ministrowie finansów - udało im się podzielić i sprzedać po astronomicznych cenach skórę na nieistniejącym zwierzęciu. Równie dobrze mogli zacząć handlować uprawnieniami do prowadzenia wehikułów czasu albo działkami na Marsie. Prawdziwy majstersztyk, a przy okazji zbawienny zastrzyk pieniędzy dla pogrążonych w deficycie budżetów państw - gestorów komórkowych licencji.
   W okresie ich rozdzielania UMTS istniał głównie w wyobraźni projektantów. Nie było technicznej infrastruktury, nie było telefonów, a przede wszystkim brakowało odpowiedzi na pytanie, czy klienci zechcą zapłacić za usługi, oferowane przez telekomunikację trzeciej generacji. Entuzjazm wizjonerów szybko ostudzili eksperci ds. badania rynku, prognozujący, że nowa technologia może zacząć przynosić zyski dopiero po kilkunastu latach od jej komercyjnego wdrożenia.
   Pierwszą sieć UMTS uruchomiono w Japonii, której mieszkańcy uchodzą za szczególnie otwartych na nowinki techniczne. Z umiarkowanym powodzeniem, co dodatkowo zniechęca operatorów w innych częściach świata.
   Polski rząd planował sprzedać pięć licencji na UMTS. Niestety, przystąpił do konkretyzowania tych planów zbyt późno, w chwili, gdy w Europie Zachodniej komórkowa gorączka już zdecydowanie opadła. Zagraniczni inwestorzy, przestraszeni widmem nadchodzącej dekoniunktury, wycofali się z rywalizacji o nasz rynek. Na placu boju pozostały jedynie trzy polskie (przynajmniej nominalnie) sieci GSM: Polkomtel (Plus), PTC (Era) i Centertel (Idea). Rząd przyjął ich oferty, rezygnując z organizowania przetargu. Finansowy plon przedsięwzięcia był dużo mizerniejszy od spodziewanego. Wymienione wyżej firmy zobowiązały się do zapłacenia łącznie 1,95 mld euro, z czego część wpłynęła od razu, a część została rozłożona na wieloletnie raty.
   Termin wprowadzenia UMTS w Polsce, podobnie zresztą jak w innych krajach Europy, stale się odwleka. Najśmieszniejsze jednak, że być może nowa technologia okaże się zupełnie... niepotrzebna.
   - Nie widzę usług, których nie dałoby się zrealizować w obecnie użytkowanym systemie. Na Zachodzie przesłanką do przejścia na UMTS jest ograniczona pojemność sieci GSM. W Polsce na razie ten problem nie występuje - mówi Ryszard Woronowicz, rzecznik prasowy spółki Polkomtel, operatora sieci Plus GSM, przyznając, że udział jego macierzystej firmy w wyścigu po licencję na UMTS z dzisiejszego punktu widzenia można uznać za pomyłkę. Polkomtel wydał dotychczas 250 mln euro. Musi dopłacić jeszcze około 400 milionów.
   - Chętnie zamienilibyśmy zobowiązania koncesyjne na inwestycyjne, przeznaczając pieniądze, które jesteśmy winni budżetowi, na przykład na rozwój telefonii na wsi.
   W rękach Polaków znajduje się już ponad 16 mln komórek, które niepostrzeżenie awansowały do rangi "najlepszego przyjaciela człowieka". Najnowsze modele mają niewiele wspólnego z wynalazkiem Grahama Bella. Służą nie tylko do prowadzenia rozmów telefonicznych, ale także jako:
   - książka telefoniczna (pamięć nawet 1000 wpisów!),
   - rozbudowany kalendarz (tygodniowy rozkład zajęć, dźwiękowe przypomnienia o umówionych spotkaniach itp.),
   - notatnik,
   - dyktafon,
   - zegarek (budzik, stoper, minutnik),
   - kalkulator (także przelicznik walut, miar, temperatury...),
   - stereofoniczne radio UKF,
   - podręczny tłumacz,
   - cyfrowy aparat fotograficzny z możliwością nagrywania i odtwarzania krótkich filmów wideo (nadchodzą ciężkie czasy dla publicznie znanych osób; w każdej chwili i miejscu mogą natknąć się na uzbrojonego w taką "szpiegowską" komórkę paparazziego-amatora),
   - elektroniczny portfel (ułatwia zakupy przez telefon, przechowuje bezpiecznie dane o kartach kredytowych),
   - urządzenie zapewniające łączność z komputerem i Internetem (obsługa poczty elektronicznej, przesyłanie danych, zdalne dokonywanie operacji bankowych itp.), umożliwiające wysyłanie i odbieranie wiadomości tekstowych SMS oraz multimedialnych MMS: zdjęć (na razie dość marnej jakości), plików wideo i audio (pocztówki z wakacji; fotografia noworodka rozsyłana do krewnych i znajomych tuż po jego urodzeniu, wzbogacona o efektowne nagranie pierwszego krzyku dzieciaka),
   - odtwarzacz muzyki w formie plików MP3,
   - superzabawka (coraz bardziej wyrafinowane gry elektroniczne).
   Do tego kolorowy wyświetlacz, mnogość melodyjek dzwonka, sterowanie głosem. Gadżet, jakich mało...
   Konia z rzędem temu, kto połapie się w funkcjach nowoczesnej komórki i potrafi na co dzień z nich korzystać. A za progiem czekają kolejne nowości. Plus GSM zapowiada rychłe rozpoczęcie transmisji telewizyjnych wprost na wyświetlacz telefonu. Spragniony doniesień z kraju i świata użytkownik aparatu będzie mógł obejrzeć "Wiadomości" na żywo lub wywołać je z serwisu, archiwującego i rozsyłającego programy wedle życzenia zamawiającego.
   Podczas II Kongresu Technologicznego, który odbył się w październiku br. w Warszawie pod auspicjami Polkomtela, zaprezentowano m.in. nowatorski system nadzoru pracy serca użytkownika telefonu komórkowego, z bezpośrednim przekazem zapisu EKG do ośrodka medycznego.
   Tym tropem idą także wytwórcy telefonów stacjonarnych, wyposażanych w wiele funkcji, dotychczas charakterystycznych dla telefonów komórkowych. Coraz większą popularnością cieszą się aparaty bezprzewodowe (zasięg w budynkach do 50 metrów, na wolnej przestrzeni - do 300, według danych producentów) nawet z wyglądu upodabniające się do komórek.
\\\*
   Wielkie nadzieje wiąże się z technologią bluetooth, która wykorzystuje łącza radiowe, eliminując konieczność używania jakichkolwiek kabli. Aby nawiązać połączenie, wystarczy zbliżyć do siebie dwa wyposażone w bluetooth urządzenia na odległość mniejszą niż 10 metrów.
   Zdaniem specjalistów Nokii, bluetooth będzie najszybciej rozwijającą się technologią w historii, bowiem stwarza nieograniczone wręcz możliwości. Wspomnijmy tu o jednej: mając w kieszeni telefon ze złączem bluetooth nie będzie trzeba kasować biletów w środkach komunikacji publicznej. Odpowiedni czujnik automatycznie wykryje obecność pasażera w tramwaju czy autobusie, powodując, że system sam ściągnie należność za przejazd z jego konta bankowego.
   Komórka ułatwia, a niekiedy wręcz ratuje życie (łączność w górach!), jednak choć z jednej strony daje poczucie wolności, z drugiej nam ją w znacznym stopniu ogranicza, odgrywając rolę czegoś w rodzaju "wirtualnej smyczy".
   - Dawniej, wyjeżdżając na urlop, naprawdę odpoczywałem. Nikt nie żądał, że będę telefonował do pracy, godzinami czekając na połączenie przez międzymiastową - opowiada prezes jednej z małopolskich spółek giełdowych. - Teraz przez okrągły rok pozostaję w stałym kontakcie z firmą. Albo sam dzwonię, albo do mnie dzwonią. Nie mam odwagi, by choć na chwilę wyłączyć komórkę, dlatego jestem łatwo osiągalny w każdym zakątku świata.
   Śledzący nasze poczynania Wielki Brat otrzymał nowe narzędzia w postaci tzw. usług lokalizacyjnych, określanych angielskim skrótem LBS (Local Base Services) i zastępujących znane satelitarne urządzenia GPS. Komórka odgrywa w tym przypadku rolę przewodnika, pozwalającego znaleźć najbliższy bankomat, aptekę, stację benzynową czy restaurację, zapytać o wolne miejsce na parkingu, korki na szosie, kolejki na przejściu granicznym, repertuar kina, ewentualnie określić własne położenie w obcym terenie. Amerykańska Federalna Komisja Łączności nałożyła na tamtejszych teleoperatorów obowiązek wprowadzenia systemu, który umożliwi szybkie zlokalizowanie i udzielenie pomocy każdemu, kto jej wezwie poprzez specjalny numer alarmowy. Komórkowa nawigacja wyprowadzi z lasu zagubionego grzybiarza, a zmotoryzowanego turystę bezbłędnie popilotuje do hotelu, w którym zarezerwował nocleg. Z usług LBS zapewne chętnie skorzystają klienci pomocy drogowej (koniec z informacjami typu: "Nawaliło mi auto, stoję gdzieś między Krakowem a Kielcami") i firmy ochroniarskie. Niewykluczone, że komórkowe mikronadajniki trafią do samochodów i innych co cenniejszych przedmiotów, często padających łupem złodziei. Dzięki temu łatwiej je będzie można odnaleźć.
   Niestety, każdy kij ma dwa końce. To, co dla jednych jest dobrodziejstwem, dla innych będzie przekleństwem. Systemy lokalizacyjne można wykorzystywać również do kontrolowania pracowników. Szef wyposaży podwładnego w komórkę z funkcją LBS i odtąd zawsze już będzie wiedział, gdzie ten jest i co aktualnie robi. Z pewnością nie zabraknie spryciarzy, którzy wyłączą telefon, próbując się tłumaczyć, że byli akurat "poza zasięgiem" lub że "siadła bateria", ale kłamstwo ma krótkie nogi i takie kombinacje, jeśli będą się powtarzać, szybko wyjdą na jaw.
   Usługi LBS ułatwiają zarządzanie firmami transportowymi, logistycznymi, kurierskimi, pozwalając błyskawicznie ustalić, gdzie w danej chwili znajdują się poszczególne samochody. W Sztokholmie za pomocą telefonii komórkowej lokalizuje się taksówki. Siedzący przed ekranem komputera dyspozytor natychmiast kojarzy zamówienie ze znajdującym się najbliżej klienta kierowcą. W podobny sposób pracują oficerowie dyżurni policji, nadzorujący ruch radiowozów.
   Aż strach pomyśleć, co będzie jeśli komórkę z LBS kupi mężowi podejrzliwa żona...
   A kto będzie miał już dość skomplikowanych telefonów z dziesiątkami różnorakich funkcji, studiowania opasłych instrukcji obsługi i pozostawania pod nieustanną obserwacją bliźnich, zaopatrzy się w najprostszą z prostych komórkę... jednorazową. Można ją kupić w USA. Kosztuje około 30 dolarów. W tej cenie mieści się koszt godzinnej rozmowy. Po wyczerpaniu limitu plastikowy aparat wyrzuca się na śmietnik lub oddaje do punktu skupu surowców wtórnych. Telefon ma tylko dwa przyciski: "call" (dzwoń) i "end" (koniec).

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski