- Czy akcja ratunkowa, za którą został Pan wyróżniony, była najtrudniejszą w życiu?
- Na pewno jedną z poważniejszych. Wszystko wydarzyło się 25 stycznia ubiegłego roku, podczas pożaru drewnianego budynku w Poroninie. Dostaliśmy informację, że w środku znajduje się przykuta do łóżka, niepełnosprawna kobieta. Z pomieszczenia, gdzie ona przebywała, nie wydobywał się jeszcze ogień. Wyposażony w aparaturę tlenową, odnalazłem poszkodowaną i dociągnąłem ją do okna.
Następnie, razem z kolegami z Państwowej Straży Pożarnej z Zakopanego, wynieśliśmy ją z płonącego budynku i przekazaliśmy pogotowiu ratunkowemu. Niestety, trzy dni później kobieta zmarła w szpitalu. Wcale nie czuję się bohaterem. Działałem instynktownie i myślę, że każdy strażak na moim miejscu zachowałby się tak samo.
- Czy zawód strażaka jest dla Pana spełnieniem marzeń z dzieciństwa?
- W pewnym sensie tak. Niestety, los tak mną pokierował, że nie pracuję jako zawodowy strażak. Ale mimo to jestem bardzo dumny ze służby w Ochotniczej Straży Pożarnej. To jest mój sposób na życie.
- Czy żona bez obaw wypuszcza Pana z domu na akcje?
- Mam bardzo wyrozumiałą małżonkę. Jednocześnie doskonale zdaję sobie sprawę, jak wiele ją to kosztuje. Najważniejsze, że żona cały czas mnie wspiera.
- Posiada Pan własny zakład samochodowy. Jak udaje się godzić obowiązki mechanika i strażaka ochotnika?
- Mam dobrych pracowników, którzy doskonale wiedzą, co mają robić, gdy ja wyjeżdżam na akcję. Jednak w godzinach pracy w warsztacie rzadko zdarzają się wezwania OSP. Większość wyjazdów na akcję ratowniczą mamy wieczorem lub w nocy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?