Zaczyna się jak w filmach Alfreda Hitchcocka – od trzęsienia ziemi, bo takim dla Redknappa było oskarżenie podatkowe w okresie, gdy był menedżerem Portsmouth w latach 2005-08. – Nie uznają cię winnym. Tak nie będzie. Jeśli jednak uznają, mogą cię czekać dwa czy trzy lata w więzieniu – powiedział Redknappowi jego adwokat John Kelsey-Fry.
W 2012 roku ława przysięgłych uniewinniła jednak Anglika. – Proces trwał piętnaście dni, ale cała ta gehenna zabrała mi pięć lat życia – wyznał ówczesny menedżer Tottenhamu.
Kolejne rozdziały autobiografii nie są już w stylu Hitchcocka, ale czyta się je z ciekawością, bo autor w lekkim stylu, raz z domieszką humoru, raz z nie kryjąc powagi, opisuje swą karierę, sukcesy i porażki, obecną pracę w Queens Park Rangers, odkrywając przy okazji – z pozycji staromodnego, nie umiejącego obsługiwać komputera szkoleniowca – kulisy funkcjonowania angielskich drużyn.
Tłumaczy przyczyny i opowiada o skutkach przejścia do największego lokalnego rywala Portsmouth – Southampton. Zdradza, że on i ojciec byłej gwiazdy Chelsea Londyn Franka Lamparda poślubili siostry Sandrę i Patricię, fryzjerki, które nie interesowały się futbolem, nie „polowały” na piłkarzy.
– Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia i po 46 latach wciąż powtarzam, że to ona jest moim najlepszym transferem – napisał Redknapp (Patricia zmarła w 2008 r).
To Sandrze zadedykował książkę („Podczas gdy byłem menedżerem tych wszystkich klubów, ona była menedżerem mojego życia”). To także dzięki niej wszystko trzyma zawsze pod kontrolą, jak zatytułował autobiografię.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?