Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najpierw falstart, potem awans

Redakcja
W akcji z piłką Justyna Żurowska, przed nią Niemka Dorote Richter Fot. Krzysztof Porębski
W akcji z piłką Justyna Żurowska, przed nią Niemka Dorote Richter Fot. Krzysztof Porębski
W Polsce rozpoczęły się mistrzostwa Europy koszykarek. W katowickim Spodku polska drużyna zaczęła fatalnie, przegrała z Czarnogórą, ale wczoraj pokonała Niemcy i już zapewniła sobie awans do drugiej rundy. Polska - Czarnogóra 53-70 (15-18, 11-19, 12-17, 15-16)

W akcji z piłką Justyna Żurowska, przed nią Niemka Dorote Richter Fot. Krzysztof Porębski

MISTRZOSTWA EUROPY KOBIET. Zmienne nastroje w ekipie biało-czerwonych. Katowicki Spodek pełen emocji.

Polska: Szott 11 (1x3), Żurowska 8, Kobryn 6, Pawlak 5 (1x3), Mowlik 2 - Skobel 6, Babicka 5 (1x3), Dźwigalska 4, Gulak 4, Kaczmarczyk 2, Chomać 0.

Czarnogóra: DeForge 18 (1x3), Perovanovic 17, Dubljevic 13 (1x3), Skerovic 11 (1x3), Baletic 5 - Bjelica 4, Turcinovic 2.

Sędziowali: Engin Kennerman, Haydn Jones i Milan Brziak. Widzów 4 tys.

Inauguracyjna konfrontacja z Czarnogórą miała być dla Polek najważniejszym meczem pierwszej fazy turnieju. Tymczasem debiutujące na Eurobaskecie rywalki dały im bolesną lekcję koszykówki. Teoretycznie to gospodynie powinny pewniej się czuć na własnym terenie. A rywalki - mieć tremę z powodu debiutu. Było odwrotnie. - Polki grały bardziej nerwowo, a my spokojniej. To był klucz do wygranej - przyznał trener Czarnogóry Miodrag Baletic.

Przed pierwszym gwizdkiem odbyła się ceremonia otwarcia turnieju, w trakcie której minutą ciszy uczczono pamięć zmarłej niedawno legendy polskiej koszykówki, Małgorzaty Dydek. Polki wyszły na prezentację w specjalnych koszulkach z napisem "Margo, pamiętamy". Deklarowały, że zagrają dla mistrzyni Europy z 1999 roku.

O ile początek spotkania był dość wyrównany, z lekkim wskazaniem na Czarnogórę, to w drugiej kwarcie rywalki całkiem przejęły kontrolę nad meczem. O dziwo, słabo zaprezentowały się obie wiślacki - Ewelina Kobryn i Paulina Pawlak. Ta pierwsza raziła nieskutecznością, zdobyła zaledwie 6 punktów. Zwłaszcza w pierwszej kwarcie zmarnowała sporo dogodnych okazji. Z kolei kapitan drużyny nie potrafiła się wstrzelić w kosz z dystansu i półdystansu. Spośród zawodniczek pierwszej piątki nie zawiodła właściwie tylko Agnieszka Szott. To ona była najjaśniejszym punktem polskiego zespołu. - Oczekiwałem więcej od podstawowych graczy - nie krył zawodu polski szkoleniowiec Dariusz Maciejewski.

Bardzo ważną "trójkę" tuż przed przerwą rzuciła Jelena Dubljević, doprowadzając do stanu 26-37. Później przez dłuższy czas rywalki utrzymywały dystans ok. 10 punktów. Przez chwilę wróciła nadzieja dla Polek, bo stratę zaliczyła Jelena Skerović i Małgorzata Babicka zapunktowała po kontrze. Za chwilę gospodynie ponownie wyprowadziły szybki atak i było już tylko 37-43. Cały "Spodek" uciszyła jednak Anna DeForge, celnym rzutem za trzy. Była wiślaczka zagrała świetne spotkanie i zdobyła najwięcej punktów dla swojej ekipy. Polki straciły już wiarę, że losy tego meczu można odmienić.

Nie da się ukryć, że zespół Czarnogóry miał w składzie więcej indywidualności. - Takie zawodniczki jak DeForge, Iva Perovanović czy Skerović potrafią wyłamać się ze schematów. Chcieliśmy się rywalkom przeciwstawić zespołowością, ale tego nie było widać. Ani w ataku, ani w obronie. Nerwowość towarzyszyła nam przez cały mecz - przyznał Dariusz Maciejewski. Selekcjoner zwracał uwagę, że rywalki wykonały aż 22 rzuty wolne. To najlepszy dowód, że Polki miały problem z zatrzymaniem indywidualnych rajdów przeciwniczek. Gospodynie miały okazję rzucać osobiste ledwie 6 razy.
Po meczu Szott miała łzy w oczach: - Nastawiałyśmy się, że zaskoczymy Czarnogórę agresywną obroną, nie udało się - ubolewała. - Uczciwie musimy sobie powiedzieć, że zagrałyśmy bardzo słabo w obronie i jeszcze gorzej w ataku. Zawiodłyśmy na całej linii - wyznała Pawlak. - Szalała na parkiecie Perovanović, Dubljević, DeForge. Nie może być tak, że tyle rywalek rzuca powyżej 10 punktów. Wierzę, że taki mecz nam się już nie zdarzy.

Niemcy - Polska 60-75 (19-23, 11-7, 15-24, 15-21)

Niemcy: Bar 13 (1x3), Breitreiner 11 (2x3), Richter 10 (1x3), Mersch 5, Koop 0 - Austmann 11 (1x3), Menz 8 (1x3), Greunke 2, Glaser 0, Kuhn 0, Thimm 0, Wagner 0.

Polska: Kobryn 16, Pawlak 10 (1x3), Szott 9, Kaczmarczyk 7 (1x3), Mowlik 7 (1x3) - Babicka 11 (1x3), Skobel 11, Żurowska 4, Dźwigalska 0, Gulak 0, Pietrzak 0.

Sędziowali: Yaari Rainisch, Aare Halliko i Asa Johansson. Widzów: 3500.

Polki podniosły się po sobotniej dotkliwej porażce i dzień później zwyciężyły w meczu o wszystko. - Rywalki zasługują na pozostanie w turnieju - przyznał Bastian Wernthaler, trener Niemek.

Pierwsza kwarta była niezwykle wyrównana. Przeciwniczki popełniały co prawda sporo prostych błędów, ale i Polki nie potrafiły przejąć kontroli nad spotkaniem. Na zbyt wiele pozwalały rywalkom na obwodzie. Od początku było jednak widać, że gospodynie czują się na parkiecie pewniej niż w pierwszym meczu turnieju. Dużo skuteczniejsza była Ewelina Kobryn, jej współpraca z Pauliną Pawlak zaczynała przypominać tę znaną z ligowych parkietów. W końcówce tej partii najpierw Justyna Żurowska wykorzystała fatalny błąd Niemek, a potem indywidualną akcję z łatwością przeprowadziła Babicka. Zrobiło się już 23-16.

Humory Polkom popsuł fenomenalny rzut z dystansu Sarah Austmann tuż przed końcową syreną pierwszej kwarty. Przewaga Polek stopniała przez to do zaledwie 4 punktów. W dodatku był to spory cios psychologiczny. Po rozpoczęciu kolejnej partii Niemki szybko odrobiły straty do stanu 22-23 i czas musiał wziąć trener Maciejewski. Chwilę później już objęły prowadzenie 24-23 - Polki roztrwoniły to, co wcześniej wypracowały. Dopadła je kilkuminutowa niemoc, nie były w stanie w ogóle trafić do kosza rywalek. - Czasem takie przestoje się zdarzają, ta "trójka" wyprowadziła nas z równowagi - przyznała później Kobryn. Ostatecznie pierwsza połowa skończyła się remisem 30-30, co było sprawiedliwym rezultatem, jak na to, co widzieliśmy na parkiecie. - W szatni mobilizowałyśmy się, żeby już nie wypuścić z rąk tego meczu - zdradziła Kobryn.

I rzeczywiście po przerwie Polki stopniowo przejmowały inicjatywę. Widać było, że trener nakazał im kontrolę czasu, ale momentami nie wychodziło to młodej rozgrywającej Annie Pietrzak. Zbyt często zdarzały im się błędy 24 sekund. Dwie akcje udało im się zakończyć zdobyczą punktów równo z syreną, co niepotrzebnie potęgowało emocje w "Spodku". Gdy na parkiet wróciła Pawlak, uspokoiła grę i zespół zaczął mądrzej prowadzić akcje. Za trzy trafiła Mowlik co dało Polkom przewagę 34-39, ale Niemki odpowiedziały tym samym. Coraz bardziej rozkręcała się Kobryn. - Ewa była prawdziwym liderem zespołu - chwalił trener Maciejewski. W sumie zdobyła 16 punktów i zabrakło jej jednej zbiórki do double-double.
Warto podkreślić, że tym razem rywalki faulowały dużo częściej niż gospodynie. To pokazuje, jak duże problemy miały z zatrzymaniem Polek. A te zdobywały łatwe punkty z rzutów osobistych. Ta kwarta okazała się decydująca - Polki skończyły ją z 9-punktową przewagą. Do końca grały już mądrze i miały spotkanie pod kontrolą.

- Każda z nas przemyślała swoje błędy z meczu z Czarnogórą - przyznała Agnieszka Skobel. - Z Niemkami byłyśmy dużo skuteczniejsze. Wszystkie dałyśmy z siebie maksa. W sobotę Kobryn nie miała swojego dnia. Tym razem wiedziałyśmy, że musimy do niej lepiej dogrywać, lepiej wychodzić do piłki. Ona też bardzo rozsądnie rozegrała to spotkanie.

Dumny z dziewczyn był też selekcjoner. - Potrafiliśmy zneutralizować najsilniejsze punkty rywali - chwalił Dariusz Maciejewski. - Cieszę się niezmiernie, że byliśmy zespołem. Wygraliśmy mecz o życie.

Justyna Krupa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski