Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najsłynniejsza klacz XX wieku

Rozmawiała Grażyna Starzak
Po raz ostatni marszałek Józef Piłsudski dosiadał Kasztankę 11 listopada 1927 r. w czasie rewii wojskowej na placu Saskim (obecnie placu Piłsudskiego) w Warszawie
Po raz ostatni marszałek Józef Piłsudski dosiadał Kasztankę 11 listopada 1927 r. w czasie rewii wojskowej na placu Saskim (obecnie placu Piłsudskiego) w Warszawie Fot: archiwum Stanisława M. Jankowskiego
Rozmowa ze Stanisławem M. Jankowskim, historykiem i publicystą. 9 sierpnia 1914 * 100 lat temu Piłsudski dostaje klacz * To słynna Kasztanka Marszałka * Uwieczniana na obrazach, pomnikach, fotografiach przechodzi wraz z nim do historii

– Tarant – koń hetmana Stefana Czarnieckiego, Szumka – ogier Józefa Poniatowskiego, Pałasz – dosiadany przez Jana III Sobieskiego. Imiona tych koni można spotkać w podręcznikach. Jednak żaden z nich nie zapisał się w społecznej i historycznej pamięci tak mocno jak Kasztanka Józefa Piłsudskiego. Jaki jest rodowód tej słynnej klaczy?

– Przyszła na świat w 1909 lub 1910 roku w Czaplach Małych niedaleko Miechowa, w majątku ziemskim rodziny Romerów. W Instytucie Piłsudskiego w Nowym Jorku znalazłem list Andrzeja Popiela. Jego dziadek, Eustachy Romer, kasztankę i cztery inne konie podarował strzelcom, którzy w sierpniu 1914 r. pojawili się w Czaplach Małych. Kasztanka – była „wierzchówką” córki Romera – Marii i nosiła imię Fantazja.

– Dlaczego Fantazji zmieniono imię?

– Jakby wyglądały informacje o Komendancie, który prowadzi wojsko polskie przeciwko Moskalom na koniu Fantazja? Żeby morale wojska nie upadło Fantazja została Kasztanką. Trzy dni później do Kielc Piłsudski wjeżdżał już na Kasztance, co sfotografowano, a Stanisław Kaczor-Batowski naniósł na płótno swojego tryptyku z tytułem „Wejście strzelców do Kielc w 1914 roku”. Kasztanka towarzyszyła Komendantowi na całym szlaku legionowym.

Wspomina w „Pismach” o rozmowach z klaczą. A także o tym, że bała się nie tylko ostrzału artyleryjskiego, ale nawet wrzasku ludzi, witających legionistów w Nowym Sączu, w grudniu 1914. Druga żona Marszałka – Aleksandra Piłsudska, tak opisała niezwykłą więź, jaka wytworzyła się między jej mężem a klaczą: „Między nią a Marszałkiem istniało jakieś tajemne porozumienie, tak doskonałe, że oboje odczuwali swoje nastroje i nawzajem na siebie wpływali”.

– Piłsudski na fotografiach, obrazach, zwykle jest w siodle, ale wiadomo, że nie jeździł zbyt często na koniu.

– Najczęściej poruszał się samochodem. Zmotoryzowany Józef Piłsudski na czele legionów nie przemawia jednak do wyobraźni, nie jest wdzięcznym tematem do malowania czy fotografowania. Nie było wtedy piarowców, ale Marszałek i jego sztabowcy wiedzieli, jak organizować propagandę i reklamę. Dla przykładu 9 sierpnia 1914 r. rozklejano odezwy do Polaków, datowane 3 sierpnia i sygnowane jego nazwiskiem jako „Komendanta Głównego Wojska Polskiego”. Nie było takiego urzędu, tylko wystrugana scyzorykiem pieczątka.

– Kasztanka nie była jedynym koniem, którego dosiadał Komendant.

– Była jeszcze Minka, którą otrzymał od ułanów Władysława Beliny-Prażmowskiego. Prawdopodobnie o niej myślał Zygmunt Rozwadowski, malując w 1915 r. „Sztab 1. Brygady”. Nie znalazłem natomiast informacji, aby Marszałek dosiadał Brygadę – konia ofiarowanego mu na imieniny w marcu 1929 r.

– Jakie były losy Kasztanki po rozwiązaniu Legionów?

– Dwa lata Kasztanką opiekował się adiutant Marszałka – Bolesław Wieniawa Długoszowski. Ukrywał ją w swoim majątku. W 1918 r., po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, Kasztanka została przewieziona do stacjonującego w Warszawie 1. Pułku Szwoleżerów. Podczas wojny z bolszewikami nie towarzyszyła już swemu panu na froncie. W 1922 r. dostała się pod opiekę 7. Pułku Ułanów Lubelskich w Mińsku Mazowieckim. Stamtąd miała bliżej do mieszkającego w Sulejówku Józefa Piłsudskiego.

– Wiadomo, kiedy Marszałek dosiadł jej po raz ostatni?

11 listopada 1927, podczas defilady na placu Saskim, obecnie placu Piłsudskiego. Tego dnia znalazł również czas dla Wojciecha Kossaka, o czym z dumą malarz pisał później do żony. Po kilku miesiącach Kossak ukończył najbardziej znany z jego portretów konnych – „Portret marszałka Józefa Piłsudskiego na Kasztance”.

– Mówimy o portrecie, który wisi nad Pana biurkiem?

– Nad moje biurko pół roku temu trafiła jako depozyt znakomita kopia dzieła Kossaka. Autorem jest zakochany w twórczości Kossaków krakowski poeta Bogusław Nowaliński. Obraz został u mnie „zdeponowany”. Gdy ukaże się książka o Kasztance, mój przyjaciel podejmie decyzję o dalszych losach portretu.

– A głowa Kasztanki nad kanapą?
– Wolałbym dostać oryginał jednej z kilku głów Kasztanki, autorstwa Wojciecha Kossaka, ale cieszyć musi również kopia. Przyjechała z Wałbrzycha, gdzie mieszka zdolny kopista – Artur Sudak.

– Czy to prawda, że na defiladzie 11 listopada 1927 r. Marszałek po raz ostatni widział Kasztankę?

– Po defiladzie i pozowaniu Wojciechowi Kossakowi trzeba było Kasztankę odesłać z powrotem do Mińska Mazowieckiego. Klacz wsadzono do wagonu i zapomniano przywiązać. Przyjechała konająca, ze złamanym kręgosłupem. Diagnoza lekarska brzmiała: „Poważny uraz wewnętrzny, silne zaburzenia naczyń krwionośnych i serca”. Żaden z weterynarzy, których także sprowadzono specjalnie z Warszawy, nie był w stanie jej uratować. Dwa dni później Kasztanka już nie żyła. Przebieg ostatnich dni Kasztanki możemy poznać czytając rozkaz (z 25 listopada 1927 r.) podpułkownika Zygmunta Piaseckiego z 7. Pułku Ułanów. Informacja o tym, że Kasztanka padła, pojawiła się nazajutrz w wielu gazetach.

Zdjętą z Kasztanki skórę wypchano i postawiono w Belwederze, skąd trafiła do magazynów Muzeum Wojska Polskiego. Kości i wnętrzności pogrzebano obok bramy koszar w Mińsku Mazowieckim. W 1944 i 1945 r. w koszarach stacjonowały najpierw wojska sowieckie, później polskie. Nikomu nie przeszkadzał głaz z napisem „Tu leży Kasztanka, ulubiona klacz bojowa marszałka Piłsudskiego”. Pewnego dnia głaz zniknął. Znalazłem oficerów Wojska Polskiego, którzy służyli w Mińsku w 1948 r. Ich zdaniem głaz zakopano. Kiedy już można było mówić o ułanach broniących Rzeczypospolitej, powstał pomysł odnalezienia głazu. Nie dysponując odpowiednim sprzętem zrezygnowano jednak z przekopywania terenu i położono nowy głaz z identycznym napisem. Kombatanci zamierzali go poświęcić, ale ksiądz odmówił. Nie chciał święcić kamienia postawionego dla uczczenia konia.

– Co się stało z wypchaną Kasztanką?

– We wrześniu 1945 r. na rozkaz marszałka Michała Roli- -Żymierskiego, który służył w 1. Brygadzie Piłsudskiego, wypchana Kasztanka, z powodu fatalnego stanu, została spalona na dziedzińcu muzeum Wojska Polskiego. Była zniszczona przez mole i latami niekonserwowana. Plotkowano jednak, iż była to osobista zemsta Roli-Żymierskiego, który w 1927 roku za nadużycia finansowe został zdegradowany ze stopnia generała brygady i skazany na więzienie. Można czasem usłyszeć lub przeczytać relację Roli-Żymierskiego zwiedzającego podziemia muzeum. Widząc wypchaną Kasztankę, powiedział: „To bydlę mnie kopnęło, natychmiast je spalić”. Opowieść nie ma jednak żadnego potwierdzenia w dokumentach.

– Od leciwych uczestników pogrzebu Józefa Piłsudskiego można usłyszeć, że w maju 1935 „za trumną szła jego ulubiona Kasztanka”. Jak wytłumaczyć ten fakt?

– Kasztanki nie było już od ośmiu lat. Dowodem zdjęcie konia idącego za trumną. Kasztanka miała cztery białe nadpięcia, powszechnie nazywane „skarpetkami”. Koń prowadzony za lawetą z trumną Marszałka ma tylko trzy. Zbierając dokumentację na temat Kasztanki dowiedziałem się, że w kondukcie szedł koń stacjonujący w Krakowie, w 5. Dywizjonie Artylerii Konnej.

– Podobno Kasztanka ma się niebawem pojawić na pomniku?

– 12 sierpnia o godz. 14 na placu Wolności w Kielcach zaplanowano odsłonięcie pomnika Józefa Piłsudskiego siedzącego na Kasztance. Ale ulubiona klacz Marszałka została już wcześniej uwieczniona w ten sposób. Najbardziej, w mojej opinii, udany konny pomnik Marszałka stoi w Komorowie. W Lublinie pomnik dość długo trzymano na folii, jako budowlę prowizoryczną, bo protestował konserwator miejski. Wreszcie fakt się uprawomocnił, co jest najlepszym dowodem, że prowizorki są najtrwalsze.

W Gorzowie Wielkopolskim nogę Kasztanki trzeba podpierać płytkami, bo na trzech nie utrzymałaby się na cokole. Ciekawą historię ma pomnik dla Katowic. Zaprojektował go chorwacki rzeźbiarz Antun Augustincić, który w 1937 r. wygrał konkurs. Pomnik przywieziono z Chorwacji dopiero w 1991 r. Po odsłonięciu w 1998 r. okazało się, że Marszałek siedzi na ogierze. Płeć słynnego konia Piłsudskiego, z niewiadomych powodów, zmienił sam autor rzeźby. Mieszkańcom i władzom Katowic to jednak nie przeszkadza.

***

Stanisław Maria Jankowski. Historyk i publicysta. Autor powieści historycznych i książek związanych m.in. z II wojną światową i zbrodnią katyńską. Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Niebawem ukaże się jego książka o „Kasztance” – najsłynniejszej klaczy XX wieku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski