Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najtrudniej zagrać nieboszczyka

Redakcja
Leszek Długosz jako Tomasz Fot. Kino Polska
Leszek Długosz jako Tomasz Fot. Kino Polska
Telewizja Kino Polska wydała na DVD trzy filmy Andrzeja Żuławskiego: "Trzecią część nocy", "Diabła" i "Na Srebrnym Globie". Ten ostatni film, w którym zagrał Pan jedną z najważniejszych ról...

Leszek Długosz jako Tomasz Fot. Kino Polska

ROZMOWA. Z LESZKIEM DŁUGOSZEM, tym razem o filmie "Na Srebrnym Globie", wydanym właśnie na DVD

- ...powiedzmy dokładnie - troszkę zdążyłem zagrać...
Bo film stał się w roku 1978 bohaterem wielkiego skandalu. Zdjęcia na żądanie władz przerwano, film trafił na półkę, dopiero po 10 latach reżyser zmontował odnaleziony materiał, uzupełniając brakujące miejsca komentarzem, jednak tak ocalone dzieło nie zaistniało już - bo nie mogło - w świadomości kinomanów. A zanosiło się na wielkie wydarzenie... Dlaczego tak się stało? Według ówczesnej wersji oficjalnej chodziło o kilkukrotne przekraczanie budżetu...
- To pretekst. Przyczyny, sądzę, były dwie. Po pierwsze, czysto prywatna niechęć ówczesnego ministra kultury Janusza Wilhelmiego do Andrzeja i do całej rodziny Żuławskich, po drugie, względy cenzuralne. Władza po obejrzeniu gotowych materiałów spostrzegła własną pomyłkę. Film oparty na słynnej "Trylogii księżycowej" Jerzego Żuławskiego, napisanej w okresie Młodej Polski, rozgrywający się w scenerii kosmicznej, okazał się czytelną i groźną metaforą systemu komunistycznego, obrazem zwyrodnienia ówczesnych stosunków społecznych i politycznych.
Panuje opinia, że gdyby ten film został dokończony, gdyby wszedł wówczas na ekrany, mógłby stać się ważnym wydarzeniem w dziejach kinematografii.
- Wydaje mi się, że byłoby to wydarzenie w skali światowej. Żuławski tworzył ciekawą filozoficznie syntezę, wykorzystywał nowe i świeże rozwiązania czysto artystyczne, używał nowego języka filmowego. Proponował niesłychanie efektowną plastykę, kreacyjność w operowaniu światłem, szczególną ekspresję czy wręcz nadekspresję, widoczną w sposobie filmowania i prowadzenia aktorów. Trudno oczywiście przesądzić, jaki byłby efekt końcowy, jestem jednak przekonany, że w owych czasach mogło to być dzieło istotne dla kształtu stylistyki filmowej, w uniwersalnej skali. Nakręconym materiałem był zainteresowany sam Bernardo Bertolucci, wtedy reżyser super star. Chciał ten film dokończyć, jednak odmówiono mu sprzedaży zachowanych materiałów.
Czy przerwanie zdjęć do tego filmu wywarło jakiś wpływ na Pańską karierę filmową? Wcześniej zagrał Pan wyrazistą postać Ślepego (dowódcy podziemia) w "Trzeciej części nocy" tegoż Żuławskiego, później jeszcze dużą rolę w "Znakach zodiaku" Gerarda Zalewskiego i to niemal wszystko. Gdyby film "Na Srebrnym Globie" wszedł na ekrany, Pańskie losy jako aktora potoczyłyby się inaczej?
- Nie sądzę. Nie miałem ambicji aktorskich, sam zrezygnowałem ze studiów w PWST. Byłem oczywiście ciekawy, jak wygląda praca w filmie, było to dla mnie ważne doświadczenie, jednak te wszystkie role uznawałem za występy gościnne. Otrzymywałem i potem propozycje, ale uznałem, że to nie mój teren...
A jak Pan wspomina pracę na planie? Kręciliście w różnych warunkach, od kopalni w Wieliczce po pustynię Gobi...
- Pobyt w Mongolii, na pustyni, był wielkim przeżyciem, wręcz egzystencjalnym, skłaniającym do refleksji. Tam się odbył mój filmowy pogrzeb... (Na tej kanwie napisałem nawet opowiadanie - "Martwy deszcz", drukowane potem w "Twórczości"). Opowiem jednak inną anegdotkę. Scenę śmierci granego przeze mnie bohatera kręciliśmy w bagnach koło Milicza, 6 grudnia. Złapał wtedy mróz i powstał problem, jak to mam w tym scenariuszowym potopie zginąć, a jednocześnie przeżyć kilkanaście czy kilkadziesiąt minut taplając się na mrozie w błocie. Warunki były okrutne, straż pożarna pomagała rozmrażać lód, ubrano mnie w różne ocieplacze (plus do środka płyny rozgrzewające), ale zdjęcia trwały długo - trząsłem się z zimna tak, że nie udawało się uchwycić momentu mojej śmierci, z natury rzeczy wymagającej jednak znieruchomienia. No cóż, zagranie nieboszczyka nie zawsze bywa proste.
Jak Pan ocenia ten film z perspektywy czasu?
- Zmieniły się okoliczności, zmienił się język kina i przyzwyczajenia widza. Nie zawsze dzieła powstałe w określonych okolicznościach zachowują nośność po upływie czasu. To, co pozostało, jest dla mnie ciekawym dokumentem. Fascynujących pierwszych piętnaście minut! Czy jednak rodzaj ekspresji, który zdominował całość, jest jeszcze wystarczający dla współczesnego widza? Dziś kręci się jednak inaczej. Od tamtej pory opowiedziano też na ekranie wiele innych "groźnych baśni"... No, ale tak to szło, tak to się kręciło... Ale i ten "Srebrny glob" w sumie stanowi wciąż ciekawą złożoną opowieść...
Rozmawiał Włodzimierz Jurasz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski