- Od ilu lat przyjmujecie pod swój dach maluszki pozbawione opieki rodziców?
- Prowadzimy pogotowie od sześciu lat. Wcześniej nawet nie wiedziałam, że takie placówki istnieją. Uświadomili nam to znajomi, którzy takie pogotowie prowadzili. Wszystko mi wyjaśnili i od razu wiedziałam, że to jest to, co chciałabym w życiu robić.
- To wymagało rezygnacji z życia zawodowego?
- Pracowałam, ale nie wahałam się zmienić zajęcie. Pogotowie rodzinne stało się moją nową pracą. Mąż nadal pracuje w swoim zawodzie.
- Trafiają do was niemowlęta. Dajecie im miłość i opiekę do czasu, aż znajdą się dla nich rodziny adopcyjne. Ile takich pociech przewinęło się przez wasz dom?
- Opiekowaliśmy się już siedemnaściorgiem dzieci. To faktycznie maleństwa, czasem dwutygodniowe.
- Bywa ciężko?
- Głównie wtedy, gdy dziecko zaczyna chorować. Pojawia się lęk, przeżywamy to jak zwykli rodzice.
- Co jest w takiej opiece najtrudniejsze?
- Rozstania. Z każdym maluszkiem bardzo ciężko jest się pożegnać. Właśnie musieliśmy przekazać rodzinie we Włoszech 2,5-letniego Mikołajka. Był z nami ponad dwa lata. Był bardzo kochanym dzieckiem, ale bardzo schorowanym, gdy do nas trafił. Musiał być karmiony dojelitowo. Jeździliśmy z nim po szpitalach, na rehabilitację. Daliśmy mu drugie życie. To jest teraz cudowny chłopiec. Nawet myśleliśmy o adopcji Mikołajka, ale wiek nas dyskwalifikuje...
- Z niemowlętami to praca 24 godziny na dobę. Nie jest Pani zmęczona?
- To jest misja, powołanie. Trzeba tę prace wykonywać z miłością. Oczywiście zdarza się zmęczenie, ale uśmiech dzieciaczków, gdy są brane na ręce, wynagradza wszelkie niedogodności. Zresztą jestem wprawiona, miałam doświadczenie ze swoimi dziećmi.
- Pomagają w opiece nad niemowlakami?
- Mamy czwórkę dorosłych już dzieci i pięcioro wnuków. Zanim doczekali się własnych pociech, bardzo nas wspierali, teraz nie możemy od nich tego wymagać. Za to pomaga mi mama.
- Po przekazaniu Mikołajka rodzinie adopcyjnej czekacie na kolejnego maluszka?
- Jest już z nami półroczna Madzia. Czasami tego samego dnia, gdy jedno dziecko wyjeżdża, trafia do nas kolejne. Bywa, że mamy dwójkę. Tak to działa.
- Inne krakowskie pogotowia rodzinne w razie czego pomagają?
- W Krakowie jest 27 placówek tego typu. Utrzymujemy kontakt i gdy trzeba sobie pomóc, możemy na siebie liczyć.
- Czy rodzicom zastępczym zdarzają się wakacje?
- Z tym jest różnie. Podczas opieki nad Mikołajkiem wakacji nie było. Gdy wyjechał, mieliśmy dwa tygodnie urlopu. O dłuższym odpoczynku nie myślę. Liczę, że jeśli zdrowie pozwoli, będę prowadzić pogotowie rodzinne do emerytury.
Rozmawiała Anna Agaciak
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?