Po meczu Proszowianka - Hutnik (0-0)
Dopiero w 4. trzecioligowej kolejce kibice Proszowianki doczekali się pierwszego punktu zdobytego przez ich zespół. Zdobyła go drużyna, poprowadzona po raz pierwszy przez Lucjana Franczaka.
Lucjan Franczak: - Stabilizacja i spokojna praca
Niestety, proszowianie wciąż nie zdobyli w rozgrywkach bramki. Ostatni raz do siatki rywali trafił w 40 min meczu z Górnikiem Wieliczka w poprzednim sezonie Mirosław Dzieński. Strzelecka niemoc Proszowianki trwa więc już 410 minut. Kibice mają jednak nadzieję, że w pojedynku z Hutnikiem został zrobiony dobry początek i teraz będzie łatwiej.
Tym bardziej, że gra drużyny była lepsza niż w poprzednich spotkaniach.
- Nie zagraliśmy tak jak grał trener Stawowy, to znaczy czwórką obrońców w jednej linii. Ja wybieram takie zestawienie, jakim mogę zawodnikom pomóc. Uważam, że taktykę trzeba dopasować do zawodników, a nie odwrotnie. Przy obecnym systemie gry bardzo ważne jest, by wrócił Piszczek. To "lokomotywa napędowa" prawej strony boiska. Będziemy też poszukiwać innych rozwiązań w ataku. Napastników można szukać we własnym zespole, ale i poza nim - _mówi L. Franczak.
Chociaż trener wspomina o poszukiwaniu napastników, to jednak zapowiada, że nie zamierza dokonywać w zespole rewolucji.
- _Nie będę sprowadzał do Proszowic zawodników w takich ilościach, jak czynił to trener Stawowy. Jeżeli będą uzupełnienia, to niewielkie. Mój poprzednik robił dobrą robotę, ale popełnił chyba błąd. Pościągał zawodników, z którymi kiedyś zdobywał mistrzostwo Polski juniorów sądząc, że te sukcesy przeniesie do piłki seniorskiej. Takiego prostego przeniesienia nie może być. Dlatego ja nie zrezygnuję z Duńca, Jaskólskiego, Kuska, Komisarka, a nawet Janusza. Ten ostatni chce grać w Kablu, ale w zimie do niego wrócę. Kolejne zmiany niczego dobrego do drużyny by nie wniosły. Potrzebna jest stabilizacja zespołu i spokojna praca, a efekty przyjdą. Myślę, że z czasem włączymy się do walki o wyższe cele, gdyż nie przewiduję, że do końca będziemy tkwić w dole tabeli - mówi Lucjan Franczak.
Tomasz Jaskólski: - Trochę się pośpieszyłem
Bardzo zmęczony, ale i zadowolony był po meczu z Hutnikiem Tomasz Jaskólski. Wojciech Stawowy rzadko dawał mu szansę gry, tymczasem w niedzielę Tomek grał przez 90 minut, w dodatku na pozycji prawego pomocnika.
- Najważniejsze, że zdobyliśmy pierwszy punkt, z drużyną, która jest kandydatem do II ligi. Cieszymy się bardzo i liczymy, że teraz będzie już lepiej. Przed meczem myślałem, że będę kryjącym obrońcą. W ostatniej chwili trener zdecydował, że zagram w pomocy.
- W I połowie mogłeś nawet strzelić bramkę.
- Dostałem idealną piłkę od Tomka Duńca, niestety, trochę się pospieszyłem, uderzyłem bez przyjęcia. Mogłem podprowadzić ją jeszcze kilka metrów i wtedy strzelić.
- W końcówce chyba brakowało Ci oddechu.
- Sił brakło nie tylko mnie, ale większości chłopaków. Może jesteśmy troszkę "zajechani"? Poza tym upał dał się we znaki. Ja mogę być zmęczony tym bardziej, że ostatnio grywałem końcówki meczów.
- Jaka jest sytuacja w zespole?
- Trudno mówić o zmianie atmosfery po jednym treningu i jednym meczu. Tego tak szybko zmienić się nie da. Dużo będzie zależało od wyników. Mam nadzieję, że z czasem wszystko się unormuje.
Krzysztof Szewczyk: - Czujemy niedosyt
Do wyróżniających się zawodników należał obrońca krakowian Krzysztof Szewczyk. Twardą i nieustępliwą grą nie pozwolił napastnikom Proszowianki na zbyt wiele.
- Nie ukrywam, że odczuwamy niedosyt. Chcieliśmy wykorzystać fakt, że Proszowiance ostatnio nie szło, jednak dzisiaj się przebudzili, my natomiast zagraliśmy nieskutecznie i mecz zakończył się remisem.
Uspokójcie się, chłopaki...
Na koniec jeszcze raz wypada wrócić do zachowania kilkudziesięcioosobowej grupy pseudokibiców z Krakowa. Najpoważniejszym efektem ich poczynań jest zniszczony kilkumetrowy fragment ogrodzenia boiska. Jest to jednak i tak minimalna szkoda w stosunku do tego, co mogło się stać. Mecz z Hutnikiem pokazał, że pracownicy firmy, mającej ochraniać zawody, są wobec szalikowców zupełnie bezradni.
Jak bowiem inaczej nazwać sytuację, w której ci spacerują sobie swobodnie po całym obiekcie, siedzą między kibicami Proszowianki i grożą im? Szczytem było wejście jednego z nich na boisko i... robienie zdjęć oraz zabranie niemal spod nóg ochroniarza rezerwowej piłki. Reakcją ochrony na wybryki pseudokibiców były kierowane do nich prośby:
- Chłopaki, zachowujcież się spokojnie. Obwinianie całą odpowiedzialnością za zachowanie "gości" firmy ochroniarskiej byłoby jednak uproszczeniem. To, co działo się w trakcie meczu z Hutnikiem oznacza, że proszowicki stadion jest na przyjęcie kibiców-chuliganów po prostu nieprzygotowany.
(ALG)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?