Fot. Ada Bystrzycka
Bywa Pani porównywana z Edith Piaf i Ewą Demarczyk - to zaszczytne czy irytujące?
- To dla młodego artysty zawsze ryzykowne porównania, dlatego słysząc o sobie "polska Edith Piaf", poczułam potrzebę wejścia w inne rejony muzyczne. Ale od piosenek Piaf nie odejdę; one już przeszły przeze mnie, jak to określam, stały się moimi, bo też Edith Piaf to moja fascynacja, która trwa od lat, zrodzona z zainteresowania kulturą i językiem francuskim. I tak Piaf odnalazła się w moim sercu oraz, jak nieraz słyszę, głosie.
- A Demarczyk?
- Te porównania są dla mnie większą zagadką; owszem, fascynowała mnie Piwnica pod Baranami, ale Ewa Demarczyk to dla mnie wielka ikona i nie śmiałabym pretendować do porównań. Raptem raz sięgnęłam po repertuar tej artystki, był to "Taki pejzaż" i to w mocno zmienionej aranżacji.
- Są jednak piosenki, które interpretuje Pani w sposób budzący skojarzenia - barwą głosu, artykulacją, rodzajem ekspresji...
- To już mimowolne podobieństwa, miło o nich słyszeć, ale należy się starać tworzyć własny świat. Nawet jeśli z nieodłączną Piaf, która zaprowadziła mnie do Teatru Powszechnego w Radomiu, gdzie wygrałam casting na tę rolę. Na razie występuję tam w spektaklu "Romeo i Julia", śpiewając sonety Szekspira z muzyką Grzegorza Turnaua.
- Śpiewa Pani od dziecka?
- Tak. Za sprawą mojego dziadka. Był wielkim admiratorem piosenek patriotycznych i ludowych, stąd znam je świetnie. Gdy kabaret Loch Camelot rozpoczął "Lekcje śpiewania" tego repertuaru, znałam go na wylot.
- Uczyła się Pani śpiewu także w szkole...
- Skończyłam Państwową Szkołę Muzyczną II st. im. Wł. Żeleńskiego w Krakowie, gdzie uczyłam się śpiewu u pani Ewy Kowalczyk, myślałam też o Akademii Muzycznej i śpiewie operowym, ale mając wcześniej maturę ogólną, poszłam na polonistykę, następnie komparatystykę, trafiłam do kabaretu i jemu pozostałam wierna. Czego absolutnie nie żałuję.
- Niemniej pozostał śpiew jako pomysł na życie.
- Wynika to raczej z pasji, z naturalnego kontaktu z piosenką. I poczucia, że nie wolno mi z tego zrezygnować. Mam nadzieję, że jeszcze wiele pięknych rzeczy przede mną.
- Występuje Pani w kabarecie Loch Camelot, jeździ z recitalami po Polsce, zatem śpiew to już Pani jedyny zawód...
- Nie całkiem, wciąż uczę w Zespole Szkół Łączności, ale teraz w ramach niepełnego etatu. Bo jednak śpiew wypełnia moje życie: ok. 40 recitali w roku, plus spektakle w Radomiu i jakieś występy okolicznościowe, no i co piątek występy w kabarecie Loch Camelot.
- Jest Pani w Lochu od ośmiu lat...
- Z wielką radością; spotykam się z pomocą dyrektora Kazimierza Madeja. Dyrektor muzyczny Ewa Kornecka napisała dla mnie wiele pięknych piosenek - w tym "Na wyspie Kraków", którą śpiewałam podczas koncertu z okazji 750-lecia lokacji miasta. Było to dla mnie, krakowianki, bardzo ważne, podobnie jak fakt otrzymania w 2008 roku stypendium miasta Krakowa.
- Pani repertuar jest dość zróżnicowany, nie tkwi Pani w jednym nurcie piosenki.
- Na pewno nie odejdę od piosenki francuskiej, jak i tej krakowskiej, piwnicznej, to ten repertuar prezentuję najczęściej podczas recitali. Interesuje mnie również piosenka żydowska, z którą bywam zapraszana także na Festiwal Kultury Żydowskiej "Warszawa Singera", jak i ludowa. To mój świat. Bo nie wszystko przeze mnie przechodzi... To musi być piosenka, która ma tekst i dające się przekazać emocje.
- To one sprawiły, że nagrała Pani płytę "W przeddzień swego zmartwychwstania" z pieśniami pasyjnymi i wielkopostnymi?
- Premierowo zaistniały przed świętami Wielkiej Nocy rok temu, teraz powstała wspomniana płyta, zawierająca piosenki z muzyką Marka Jaworskiego, z którym współpracuję od blisko dwóch lat, a także moją, którą oprawiłam kilka dawnych tekstów, bo ich wyszukiwanie to także moja pasja.
- To kolejna płyta przez Panią nagrana, ale są to niestety wciąż wydawnictwa bardzo niszowe, mało dostępne...
- Niestety, nie jest łatwo. Tym bardziej jestem wdzięczna Małgorzacie i Jerzemu Krysickim z firmy Conco East i katowickiemu Energoprojektowi, że zechcieli wesprzeć nagranie najnowszego albumu. A i rola Kazia Madeja jest nie do przecenienia.
- Usłyszymy te pieśni podczas sobotniego recitalu w Lochu Camelot...
- Jak też oczywiście inne pieśni o tej tematyce - ludowe, tradycyjne...
- A inne Pani plany, zamierzenia?
- Marzy mi się płyta z pieśniami ludowymi, nagrana z grającym na skrzypcach elektrycznych Adamem Prucnalem, to kolejny muzyk, którego spotkanie było dla mnie ważne. Zresztą etniczne elementy pojawiły się z jego inspiracji już na płycie obecnej. I niezmiennie zamierzam współpracować z niezwykłym pianistą Jarosławem Hanikiem, który zagra ze mną oczywiście i w sobotę. Serdecznie zapraszam.
Rozmawiał WACŁAW KRUPIŃSKI
Recital rozpocznie się jutro o godz. 20. Bilety w Lochu Camelot, Kraków, ul. św. Tomasza 17.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?