MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Najważniejsze to zachować zimną krew

GM
Zaprószenie ognia w windzie, pożar w kuchence oddziałowej i związana z tym konieczność ewakuacji pacjentów - takie m.in. założenia przewidywały ćwiczenia przeprowadzone w Szpitalu Rejonowym w Suchej Beskidzkiej oraz w szpitalu w Makowie Podhalańskim. Wszystko wyglądało jak najbardziej realnie, a miało na celu przygotować personel i służby ratownicze na wypadek powstania zagrożenia.

SUCHA BESKIDZKA. Wielkie manewry w suskim i makowskim szpitalu

W suskim i makowskim szpitalu przebywa ok. 460 pacjentów, a zatrudnionych jest w nich ponad 800 pracowników. To największy pracodawca w powiecie. W tak dużej jednostce ewentualny pożar lub inne miejscowe zagrożenie wymaga przeprowadzenia szybkiej i sprawnej akcji ratowniczej. Na szczęście, w ostatnich latach nie było takiego zdarzenia, przepisy wymagają jednak ciągle szkolenia i realizowania opracowanych procedur.

- Szybka reakcja personelu medycznego oraz służb ratunkowych na zagrożenie jest podstawą sukcesu w odniesieniu zwycięstwa nad rozprzestrzeniającym się żywiołem - mówi Krzysztof Sarnicki, inspektor ds. bezpieczeństwa i higieny pracy oraz ochrony przeciwpożarowej w suskiej lecznicy.

Właśnie po to, aby reakcja na zagrożenie była szybka, a cała akcja ratunkowa przebiegała sprawnie, w ZOZ regularnie organizowane są ćwiczenia. Akcja ratunkowa jest wcześniej planowana i przygotowywana, a personel i pacjenci w ostatniej chwili uprzedzani o jej ćwiczebnym charakterze.

W ostatnich tygodniach w szpitalach w Suchej oraz w Makowie przeprowadzono aż trzy tego typu duże akcje związane z symulowanymi pożarami. Ktoś niezorientowany mógł się wystraszyć. Na miejscu byli strażacy i inne służby ratownicze. Przeprowadzano symulację ewakuacji: pacjentów, odwiedzających i innych osób postronnych oraz personelu. Przebiegiem całości działań kierowali dowódcy z miejscowej Komendy Państwowej Straży Pożarnej.

- Uczestniczy ćwiczeń zderzając się z tą niecodzienną akcją wielokrotnie mogli przekonać się, że zachowanie spokoju i "zimnej krwi", są podstawą ograniczenia rozwoju zagrożenia - mówi Krzysztof Sarnicki.

Przeprowadzone ćwiczenia pozwoliły m.in.: udoskonalić współpracę na linii personel zagrożonych jednostek - służby ratownicze PSP - jednostki policji, sprawdzić systemy instalacji pożarowo-technicznych, czy urządzeń i sprzętu ewakuacyjnego.

Bez pewnych niedociągnięć się nie obyło, jednak - jak podkreśla Krzysztof Sarnicki - ćwiczenia po to właśnie są organizowane, aby doskonalić opracowane systemy i procedury. - Na wypadek prawdziwego zagrożenia, które miejmy nadzieję nigdy nie nastąpi, wszyscy będą już bogatsi o wiedzę zdobytą podczas ćwiczeń i cała akcja będzie przebiegała sprawnie - mówi.

(GM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski