Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Największa zagadka Afryki

Redakcja
Great Zimbabwe - tajemnicze miasto zbudowane z miliona granitowych kostek Fot. Jakub Ciećkiewicz
Great Zimbabwe - tajemnicze miasto zbudowane z miliona granitowych kostek Fot. Jakub Ciećkiewicz
Był chłodny wrześniowy ranek 1871, gdy ekspedycja niemieckiego geologa Carla Maucha minęła Masvingo. Na przedzie szli zwiadowcy z plemienia Shona, za nimi jechali konno poszukiwacze złota z Transwalu, na końcu wieziono tabory: bagaże, namioty, kuchnię, dynamit i oskardy do rozdrabniania kruszcu.

Great Zimbabwe - tajemnicze miasto zbudowane z miliona granitowych kostek Fot. Jakub Ciećkiewicz

Jakub Ciećkiewicz: Kocham cię jak Zimbabwe (2)

Gdy podróżnicy wjechali na płaskowyż, miejscowi przewodnicy zatrzymali się nagle i zaczęli krzyczeć: "Dzemabwe" - "kamienie" oraz "Dzimba" - domy. Carl Mauch podjechał naprzód i serce zabiło mu mocniej. Zobaczył ogromne, tajemnicze, porzucone miasto.

Wokoło, na przestrzeni 750 hektarów, rozciągały się trzy ogromne kompleksy budowli. Najniżej: Wielka Warownia, owinięta białym 300-metrowym murem o wysokości 10 i szerokości 5 metrów. Gdy podjechał bliżej zauważył, że mur został wykonany z milionów równo pociętych granitowych kostek, połączonych ze sobą bez żadnej spoiny, techniką nieznaną w Afryce ani w Europie. Tymczasem wokoło żadnych skał nie było!

Do wnętrza Warowni prowadziło długie, wąskie przejście -korytarz zakończony brzuchatą, granitową wieżą. Dalej ciągnął się dziedziniec ruin, o średnicy 80 metrów. Czy tajemniczy krąg był dawnym pałacem? Domem królewskich żon? Świątynią? - To prawdopodobne - myślał. - Brzemienna wieża mogła symbolizować płodność, przedmiot kultu Shona, wśród których kobiety pełniły rolę kapłanek i wróżbitek, wpadających podczas rytuałów w trans jasnowidzenia.

Przybysze rozglądali się dokoła. Znajdywali złote, brązowe i miedziane ozdoby, kamienne garnki, niepokojące figurki ze steatytu, przedstawiające ptaka z zakrzywionym dziobem, który miał ludzkie dłonie zamiast szponów. Czy był totemem? Wizerunkiem boga? Znakiem z kosmosu?

Karl Mauch zostawił kolegów w Warowni, a sam pobiegł do ciągnącej się wyżej wielkiej Doliny Ruin. Po drodze znajdował szczątki glinianych i kamiennych domów, tygle, formy do wytopu złota, odlane w kształcie litery H lub krzyża. - To musi być stolica biblijnego Ofiru, skąd król Salomon sprowadzał kruszec - mówił do siebie podekscytowany - albo Punt, zagubiona kraina, do której wielokrotnie wyprawiali się Egipcjanie. Po mirrę, kadzidło, heban, żywicę, gumę, kosztowności, skóry lampartów, żyraf i żywe pawiany. Wywołał z pamięci hieroglif Puntu przedstawiający koronę - może zamek? Wężyk - może rzekę? Zwierzę - może - ptaka... Nieważne. Był szczęśliwy. W tej chwili przeszedł do historii. On, wychowanek szkoły franciszkanów w Ludwigsburgu, guwerner w bogatych domach, geolog na usługach, stanął w szeregu największych odkrywców.

Spojrzał w górę. Na szczycie wzniesienia zobaczył twierdzę otoczoną murem...

***

Wokoło panuje cisza. Jest ciepło, zielono, na drzewach kołyszą się białe, zwinne małpy. Niektóre podbiegają skocznie, żeby wyprosić kawałek jabłka, śliwkę, herbatnik, cząstkę pomarańczy. Zza krzewów akacji prześwitują ciągnące się po horyzont ruiny miasta - symbolu wielkiej historii południowej Afryki.

Bo kto pociął i połączył ze sobą 900 tysięcy równych, granitowych bloków, o szerokości 15 centymetrów? Nie Europejczycy! Nie kolonizatorzy! Ale pradziadowie miejscowych plemion, które podczas wielkiej wędrówki ludów przybyły na płaskowyż w VIII wieku z Afryki Centralnej, wypierając miejscowych Buszmenów. Mówili w Bantu, byli Shona, sami siebie nazywali Karanga.
Założycielem ich ludu był król Mwetsi. Księżyc, który kochał się w dwóch boginiach Wenus: "gwieździe porannej" i "gwieździe wieczornej". Podczas budowy miasta pomagał mu Wielki Duch - twórca gór, sprawca deszczu, Pan, który ukazuje swe oblicze w burzy i podczas trzęsień ziemi.

Mityczny Mwetsi stworzył tajemnicze imperium, które osiągnęło potęgę między X a XV wiekiem i zajmowało obszar 500 kilometrów kwadratowych - sięgając do Botswany, Namibii, Mozambiku. Które kontrolowało szlak handlowy łączący miejscowe obszary złotonośne z islamskim portem nad Oceanem Indyjskim - Sofalą.

Z Great Zimbabwe, trasą liczącą 1600 kilometrów, przenoszono pieszo: złoto, kość słoniową, skóry dzikich zwierząt, od kamiennego fortu, do kamiennego fortu. I dalej w świat - do Indii, Chin, Afryki Północnej... A w drugą stronę wędrowały stroje, paciorki, ceramika, broń oraz przedmioty zbytku. W ruinach znaleziono m.in. szkliwiony fajans perski z XIII wieku i chińskie naczynia z seledynu z XIV wieku. Po tych odkryciach rasistowsko usposobieni uczeni przypisali budowę monumentu Arabom lub Chińczykom...

***

- Witam cię, dobry człowieku! - zimbabwski przewodnik Hrodebert jest rozbawiony, lecz ceremonialny. Wdrapujemy się na szczyt wzgórza krętą ścieżką, pokonując 800 metrów. Wokoło ciągnie się świat płaski, brązowy, zielony, błękitny - a na widnokręgu widać wielkie rozlewisko. - Czy rzeka dawniej opływała wzgórze? - Tak! Stolica znajdowała się w jej widłach.

Długi, wąski, kamienny korytarz prowadzi do miejsca zwanego "Krwawym przejściem". - Tu wszyscy przybysze byli przesłuchiwani - wyjaśnia Hrodebert - poddawano ich egzaminowi, pytano, kim są i co ich sprowadza. Jeśli nie potrafili odpowiedzieć, na głowy szpiegów rzucano kamienie. Proste, praktyczne i skuteczne.

Forteca robi ogromne wrażenie. Z trzech stron otaczają ją granitowe skały, z czwartej opasły zimbabwski mur, wypełniający szczeliny między wielkimi, kulistymi głazami. Zadanie konstrukcyjno-techniczne przypominające budowę egipskich piramid! Równie perfekcyjne, tajemnicze i fascynujące. Wymagające wiedzy, kultury i organizacji.

Tuż za wejściem, na otwartym placu, ciągnie się niezwykła, mistyczna świątynia. Od wschodu na długim, płaskim balkonie siedział król i jego siostry-żony, obserwujące obrzędy magiczne. Niżej, w kręgu otoczonym przez rzeźby 6 wielkich ptaków, kapłani rozpalali święty ogień, ćwiartowali zwierzęta, grali na mbirach*, bębenkach, tańczyli i śpiewali. Ceremoniom przyglądali się gubernatorzy prowincji, przybywający do stolicy.

Jakie znaczenie miał ptak o ludzkich dłoniach? - Shona wierzyli w jednego Boga - odpowiada przewodnik - a ptak, zapewne afrykański bielik, który latał najwyżej, przekazywał mu prośby tego ludu. Dziś, pierzasty stwór o zakrzywionym dziobie jest symbolem Zimbabwe, kraju, który przyjął nazwę "Kamienny Dom" do kompleksu ruin.
Idziemy dalej. Mijamy dziwaczne, tajemnicze budowle. Nisko przy ziemi, w głębi skały, ciągnie się długa wnęka o właściwościach akustycznych. Można stąd wywoływać echo, które rozlega się głośnym krzykiem po całej dolinie. - Tu odprawiano tajne ceremonie i przechowywano skarby - objaśnia Hrodebert. Ale nawet jeśli po dawnych mieszkańcach pozostały jakieś kosztowności, rozdrapali je poszukiwacze przygód, którzy grabili i rozkradli zabytki, aż do połowy XX wieku!

***

W dole ciągnie się Dolina Ruin, gdzie mieszkali górnicy, używający ciekawych technik inżynierskich. Ich wyrobiska miały do 30 metrów głębokości. Złotonośne skały kruszyli ogrzewając i oziębiając głazy, rudę rozdrabniali żelaznymi oskardami, potem płukali w strumieniu. A ponieważ okoliczne rzeki pełne były złota tzw. aluwialnego, ich sąsiedzi zajmowali się płukaniem mułu i poszukiwaniem samorodków. Wielkie Zimbabwe to było eldorado! W szczytowym okresie (między XIII a XIV wiekiem) mieszkało tu 18 tysięcy ludzi!

Włóczę się po wysokich pod niebo korytarzach Warowni i myślę, że historia Zimbabwe jest księgą, wciąż czekającą na odkrywcę. Nie wiemy, kiedy wzniesiono zagadkowe miasto, skąd czerpano budulec, w jaki sposób pocięto miliony granitowych cegieł. Nie wiemy, jakie więzi łączyły imperium z Egiptem, a przecież coś jest na rzeczy, skoro w grobowcu księżniczki VI dynastii znaleziono czernidło do rzęs, sporządzone przy użyciu antymonu. Złóż tego pierwiastka w Algierii i Maroku w starożytności nie znano, ale istniały od dawien dawna w dorzeczu Zambezi, na obszarze Zimbabwe, co potwierdza hipotezę o odnalezieniu Puntu. I wyjaśnia, dlaczego okoliczne plemiona noszą na głowach chustki zawiązane takim samym sposobem, w jaki starożytni Egipcjanie wiązali nemesy.

Z jakiej przyczyny miasto opuszczono? Po 500 latach upraw ziemia nie dawała plonów, wycięto okoliczne lasy, zaczęły się wyczerpywać kruszconośne skały. Mieszkańcy stolicy przenieśli się wówczas w dolinę rzeki Mazoe, gdzie król, noszący tytuł Mwene Mutapa, utworzył państwo nazywane przez Portugalczyków Monomotapa, które stawiało opór najeźdźcom aż do końca XVII wieku. Potem tradycje Wielkiego Zimbabwe przejęły okoliczne ludy: Rozwi, Changamire, Kwa Zulu... Aż do dnia kolonizacji! Anglicy najechali więc starą, wspaniałą kulturę... i zamknęli jej mieszkańców w rezerwatach!

***

Altanę obsiadły małpy. Czujne, nerwowe. Obserwują turystów spożywających posiłek. Ach te zimbabwskie lanczyki! Białe, kartonowe pudełka, wypełnione rarytasami afrykańskiej kuchni! Czego w nich nie ma? Fantastyczna różowa szynka, noga kurczaka, małe, pachnące bułeczki, owoce, ciasta - po stole altany toczy się jabłko, które porywa wielka, biała małpa. Inne patrzą w hipnotycznym skupieniu, jak król zżera rarytas.

Tuż obok biesiaduje kilku ufologów. Opowiadają, że wkoło rozciąga się opisywana przez Sumerów kraina Abzu, że przed wiekami przybyli tu kosmiczni Anunnaki z planety Nibiru, by wydobywać złoto konieczne do stabilizacji atmosfery ich planety. - Doszli jednak do wniosku, że nie podołają pracy - tłumaczy turystom Fnancois, gładząc siwą brodę - i poprzez manipulacje genetyczne na miejscowym homo erectusie stworzyli współczesnego człowieka, górnika - niewolnika...
- Wiemy, gdzie Anunnaki założyli kopalnie - dodaje Jean z przechwałką w głosie. Tym miejscem jest oczywiście... Wielkie Zimbabwe! No i już. Po zagadce.

Mbira

Nieduży lamellofon, w którym źródłem dźwięku są metalowe języczki. Towarzyszy obrzędom służącym komunikowaniu się z duchami przodków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski