Naparstnica. Tak samo piękna, co niebezpieczna

FLESZ - Meszki bolimuszki utrapieniem wakacji

Jako roślina ozdobna jest pożądanym rarytasem w każdym ogrodzie. Na leśnej polanie też wabi oczy. Z kępy dużych liści tkwiących tuż przy ziemi w wyrastają w ciągu lata metrowej długości łodygi uginające się pod ciężarem dużych, hełmiastych kwiatów.

Z dzikich gatunków o żółtej i purpurowej barwie ogrodnicy wyhodowali dziesiątki a może nawet setki wielokolorowych odmian. Tylko jedno się nie zmieniło: potężna dawka trujących alkaloidów w każdej części rośliny. Ciekawe, ileż to ofiar wymagało zdobycie wiedzy o leczniczych właściwościach naparstnicy? Jeden listek mało na efekt terapeutyczny. Dwa mniejsze w sam raz. Trzy już za wiele. Hmm… a ile to kawałeczków korzenia starczy na nalewkę? Drobna pomyłka zielarza czy zlekceważenie pory zbioru kosztowało życie.

Można było uleczyć chore serce lub wysłać pacjenta na lepszy ze światów. Oczywiście w tym drugim przypadku najczęściej chodziło o definitywne i szybkie rozwiązanie nabrzmiałego problemu międzyludzkiego. Teraz proszę sobie wyobrazić, ile to ofiar kosztował odkrycie, iż połączenie leczącej serce konwalii majowej z naparstnicą błyskawicznie wyprawiają pacjenta na drugi świat? Jeśli sadzić naparstnicę w ogrodzie, to najlepiej tam gdzie nie zaglądają dzieci. Człowiek ma spokojny sen.

Co do leczenia serca, lepiej samodzielnie naparstnicy nie używać.