Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Napastnik nie jest tylko od strzelania bramek

Jerzy Zaborski
Jakub Snadny
Jakub Snadny fot. jerzy zaborski
Rozmowa. Z JAKUBEM SNADNYM, napastnikiem trzecioligowej drużyny piłkarskiej Soły Oświęcim.

- Wiosna w Pana wykonaniu jest bardzo dobra. W ośmiu meczach udało się zdobyć pięć goli.

- Gdy jest zdrowie, to są i bramki. Jesienią trochę tego zdrowia mi brakowało, więc mało grałem. Jednym golem z pierwszej rundy nie ma się czym chwalić.

- Które spotkanie rundy rewanżowej było dla Pana przełomowe?

- Wydaje mi się, że w Daleszycach, choć przegraliśmy ze Spartakusem 1:3. Wszedłem na boisku przy stanie 0:3, ale udało mi się zdobyć honorową bramkę. Od tamtej pory wychodzę w podstawowym składzie. Wcześniej byłem trochę zajęty przygotowaniami do ślubu, więc też byłem bardziej wchodzącym z ławki.

- Prawdziwym majstersztykiem było jednak Pana trafienie przeciwko rezerwom krakowskiej Wisły, choć Soła przegrała 3:5.

- Dostrzegłem, że krakowski bramkarz źle się nieco ustawił, odsłaniając mi tak zwany długi róg bramki. Miał wprawdzie dobre warunki fizyczne, ale podcinką udało mi się posłać piłkę w przeciwne „okienko” bramki. Zazwyczaj nie zdobywam jakichś urodziwych goli, więc tego zapamiętam na dłużej. Po moim trafieniu złapaliśmy kontakt bramkowy z krakowianami na 1:2, ale tego dnia nie zagraliśmy dobrego spotkania. Nie dotknęliśmy jeszcze dobrze piłki, a już przyszło nam odrabiać dwubramkową stratę. Jednak nie będę rozdrapywał starych ran.

- Jest Pan napastnikiem, ale wrażenie zrobiły podania otwierające kolegom do bramki podczas meczu w Andrychowie, wygranego z Beskidem 7:0.

- Dograłem jedną piłkę Krzyśkowi Hałgasowi, który chwilę później wypracował karnego. Drugą asystę miałem przy drugim trafieniu Pawła Cygnara. Przecież nie jest powiedziane, że napastnik jest tylko od strzelania goli. Kiedy kolega jest w dobrej sytuacji, lubię też „wypieścić” to ostatnie podanie.

- Jakie ma Pan wspomnienia po meczu w Kielcach przeciwko rezerwom Korony, wygranym przez Sołę 2:1?

- Przy odrobinie szczęścia mógłbym strzelić nawet dwa gole, co byłoby dla mnie pierwszym w tym sezonie dubletem. Może jednak nie ma co sobie ostrzyć apetytów na strzeleckie fajerwerki. Lepiej trafiać w miarę regularnie, nawet po jednym golu, jak to dotychczas było. Nie chcę sobie robić planów do końca sezonu. Zostały jeszcze trzy mecze, więc może uda mi się coś jeszcze „upolować”. Może w środowych derbach Małopolski u siebie przeciwko Unii Tarnów.
Rozmawiał: Jerzy Zaborski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski