Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Napięcie na linii Polska - Izrael. Jak doszło do powstania kryzysu?

Anna Wojciechowska
Zwykły przypadek - tak tłumaczony jest w PiS sposób, w jaki wybuchł ten kryzys. Ale winny niemu po części są wszyscy, łącznie z Naczelnikiem.
Zwykły przypadek - tak tłumaczony jest w PiS sposób, w jaki wybuchł ten kryzys. Ale winny niemu po części są wszyscy, łącznie z Naczelnikiem. fot marek szawdyn/polska press
Tsunami, pożar, katastrofa wizerunkowa, góra lodowa, fala szkalujących Polaków kłamstw, której nie sposób zatrzymać - tak polscy historycy i eksperci określają skutki dla Polski, przeforsowanej nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, która - w zamyśle obozu rządzącego - miała wzmocnić ochronę dobrego imienia Polski. Tymczasem Izrael, jak się wydaje, przechodzi do działań przez fakty dokonane.

W sobotę nieoczekiwanie na czołówkach izraelskich portali internetowych pojawiły się nieoficjalne informacje, jakoby w polsko-izraelskim konflikcie nastąpił „przełom”. Przełom ten miałby polegać na „ugięciu” się przez polski rząd pod presją Izraela i zamrożeniu dopiero co uchwalonej i podpisanej przez prezydenta nowelizacji.

Zamrożenie ustawy i wypracowanie na nowo z Izraelem jej zapisów - to jak - ustaliliśmy - były warunki, jakie Izrael postawił polskiemu rządowi tuż po uchwaleniu ustawy. Doniesienia izraelskich mediów natychmiast po ich publikacji potwierdził rzecznik izraelskiego MSZ, mówiąc również o zamrożeniu polskiej ustawy i informując, że „niebawem do Izraela ma przyjechać polska delegacja”. W rzeczywistości żadnych takich ustaleń nie było. - Panika. Ale o co chodzi?! - tak reakcje w obozie rządzącym na te informacje relacjonuje nam jedna z osób z otoczenia rządu. - Jest wysoce prawdopodobne, że do spotkania zespołów ekspertów polskiego i izraelskiego dojdzie, ale nie ma ustalonej daty - skomentowała dyplomatycznie dla PAP rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska.

Po nocnych naradach w obozie rządzących nad ranem w niedzielę pojawił się komunikat ministerstwa sprawiedliwości, faktycznie zaprzeczający informacjom Izraela. W związku z informacjami o zamrożeniu ustawy, uznanymi za fakt również przez część polskich mediów, Ministerstwo Sprawiedliwości oświadczyło, że „każda uchwalona w Polsce przez parlament i podpisana przez prezydenta ustawa staje się obowiązującym prawem i wchodzi w życie zgodnie z określonym w niej terminie”. Skąd zatem ofensywa Izraela? Do próby przeforsowania swoich warunków władze izraelskie wykorzystały wywiad dla Polskiej Agencji Prasowej, jakiego udzielił minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Wypowiedź miała uspokoić Żydów i być sygnałem do dialogu, ale jednocześnie miała prostować niefortunną wypowiedź marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, który w jednym z wywiadów powiedział, że do czasu rozstrzygnięcia przez Trybunał Konstytucyjny ustawa nie będzie działać. A zatem będzie zamrożona. Tymczasem zamrożenie ustawy na gruncie polskiego prawa i konstytucji nie jest możliwe.

CZYTAJ TAKŻE: Janina Marta Dłuska: Gdy słyszę, że Polacy odpowiadają za holocaust, wszystko się we mnie gotuje

Ziobro w wywiadzie dla PAP próbował wybrnąć z tej sytuacji mówiąc, że „zanim prokuratura zdąży postawić komukolwiek zarzuty, to z całą pewnością na temat ustawy o IPN wypowie się Trybunał Konstytucyjny”. - Jego orzeczenie będzie dla prokuratorów wiążącą wskazówką, jak stosować nowe prawo, gdyż wyroki Trybunału są w Polsce powszechnie obowiązujące - tłumaczył minister sprawiedliwości w wywiadzie, który ukazał się w piątek.

W sobotę Izrael ruszył do ofensywy. - I tak przyjęta przez nas strategia: nie będziemy ustępować presji Żydów, nie okażemy słabości, ani kroku w tył, skończyła się tym, że dziś jesteśmy już tak upokarzani, że najpierw już nie pani ambasador Izraela, ale już wiceambasador pozawala sobie wydawać nam telefoniczne dyspozycje, co mamy robić. A teraz wygląda na to, że polską ustawę będziemy zmieniać pod ich dyktando w Jerozolimie w przerwach tłumacząc światu, że nie jesteśmy sprawcami Holocaustu. Katastrofa na całej linii - podsumowuje nasz rozmówca z rządu.

Czy tej wizerunkowej i dyplomatycznej katastrofy nie dało się przewidzieć? Jak do niej doszło? Próbowaliśmy odtworzyć to na podstawie rozmów z ludźmi obozu rządzącego. - Wszyscy poszukują jednego winnego a prawda jest taka, że winni jesteśmy wszyscy na czele z Naczelnikiem - kwituje osoba z otoczenia rządowego, która śledziła proces powstawania i uchwalania fatalnej w skutkach nowelizacji ustawy, która wprowadza kary grzywny lub więzienia do lat trzech za przypisywanie polskiemu narodowi lub państwu odpowiedzialności między innymi za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką.
Ustawa powstała z inicjatywy wiceministra sprawiedliwości Partyka Jakiego. - Zmiany w prawie, które miały chronić dobre imię polskie w tym temacie były w naszym programie. Jaki zawsze próbuje wychwytywać medialne tematy, na których mógłby wypłynąć, więc wziął się za to - tłumaczy polityk PiS. Błogosławieństwo projektowi dał minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. I już na etapie prac w resorcie interweniowała strona izraelska. Doszło do kilku spotkań, w wyniku których dodane zostało do nowelizacji zastrzeżenie, że przypisanie odpowiedzialności lub współodpowiedzialności Polsce lub narodowi polskiemu nie stanowi przestępstwa, jeśli takie stwierdzenie padło w ramach działalności naukowej lub artystycznej. Po tym nastąpiła cisza ze strona izraelskiej - twierdzą nasi rozmówcy z resortu sprawiedliwości. - Zapanowało przekonanie, że wszystko jest ok - mówi osoba z rządu.

Były szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Witold Waszczykowski w wywiadzie dla RMF FM twierdził natomiast, że strona izraelska przez cały czas nie akceptowała ustawy a jego resort przed tym przestrzegał. - Tyle, że samo MSZ dało sygnał Izraelowi, że ustawa i tak nie przejdzie, że trafi do kosza - twierdzi jeden z naszych rozmówców. To by tłumaczyło, dlaczego ambasador Izraela Anna Azari twierdziła, że przyjęcie przez polski Sejm ustawy było dla Izraela „niespodzianką” gdyż mieli sygnały, że ustawa jest „uśpiona”. Jak było dokładnie, nie sposób ustalić.

Faktem jest natomiast, jak przyznają wszyscy, że na posiedzeniu rządu w sierpniu 2016 r., kiedy nowelizacja była przyjmowana, nikt nie wnosił żadnych zastrzeżeń. Być może dlatego, że jak twierdzą nasi rozmówcy, projekt wcześniej był czytany i zaakceptowany przez samego prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który miał nanosić jeszcze swoje poprawki. Dziś już nawet z rządu można usłyszeć nieoficjalnie, że poza wszystkimi kwestiami stosunków polsko-izraelskich, strategii polityki historycznej, nowelizacja jest zwyczajnie bublem prawnym.

CZYTAJ TAKŻE: Janina Marta Dłuska: Gdy słyszę, że Polacy odpowiadają za holocaust, wszystko się we mnie gotuje

Jak doszło to do tego, że ta felerna nowelizacja po przeleżeniu ponad rok w Sejmie została odpalona akurat w styczniu tuż przed 73. rocznicą wyzwolenia Auschwitz? Z czyjej inicjatywy? Na to pytanie nikt z naszych rządowych rozmówców nie ma dobrej odpowiedzi. - Zwykły przypadek - to najczęstsza odpowiedź, jaka pada. Szef klubu PiS Ryszard Terlecki w wywiadzie dla tygodnika „Sieci” przyznał, że „rzeczywiście nikt nie pomyślał o tym, że dzień głosowania zbiega się z rocznicą wyzwolenia Auschwitz” i strona polska za mało wiedziała o toczącej się w Izraelu kampanii wyborczej, która jak wiadomo - dodatkowo - uruchamiała antypolskie nastroje. - Zawiódł nas instynkt, który powinien nas ostrzec, że coś takiego może wybuchnąć. Tymczasem ustawa leżała na półce przez cały rok z powodu wątku ukraińskiego, a nie żydowskiego - stwierdził szef klubu PiS.

Instynkt nie zawiódł rządu Izraela. Na wieść o przegłosowaniu przez Sejm nowelizacji o IPN, rząd Izraela natychmiast przekazał instrukcje swojej ambasador w Polsce Annie Azari i ta w rocznicowym przemówieniu zaprotestowała przeciwko ustawie. I tak ruszyła na całego antypolska kampania. - Po wybuchu kryzysu nie było już wyjścia, nie można było się cofnąć. Pod tak silną presją cofać się nie można - tłumaczył potem szef klubu PiS. Cofnąć się jednak można było i należało. Już wtedy eksperci i historycy, również z samego IPN, przestrzegali, że brnięcie w tę ustawę otworzy furtkę dla wszystkich antypolskich środowisk i w konsekwencji doprowadzi do katastrofy wizerunkowej.
Górę na Nowogrodzkiej ostatecznie jednak wzięły względy interesu partyjnego. - Prezes powtarzał, że ugięcie się może nasz kosztować utratę wyborców i dał sygnał: jechać po bandzie - relacjonuje nasz rozmówca z kręgów rządowych. I rzeczywiście pojechano po bandzie: Senat przyjmował bez żadnych poprawek ustawę w nocy. - Na Nowogrodzkiej funkcjonuje takie myślenie im szybciej i twardziej się przepchnie, tym szybciej, będzie cisza i wyjdzie na nasze - tłumaczy jeden z polityków PiS.

CZYTAJ TAKŻE: Janina Marta Dłuska: Gdy słyszę, że Polacy odpowiadają za holocaust, wszystko się we mnie gotuje

Tymczasem fala kłamstw antypolskich narastała tak, że Polacy musieli się zacząć tłumaczyć, że nie są sprawcami Holokaustu. Być może udało by się ją choć trochę zatrzymać, gdyby prezydent Andrzej Duda niepodpisaną skierował do Trybunału Konstytucyjnego. - Duda zrobiłby to tylko w porozumieniu z Kaczyńskim, zdaje sobie sprawę, że kolejne weto do woli Kaczyńskiego zabiłoby go w oczach elektoratu PiS - mówi jeden z polityków tej partii. Sygnał z Nowogrodzkiej jednak nie nadszedł. Przeciwnie. Prezes Jarosław Kaczyński w Polskim Radiu stwierdził, że „ Andrzej Duda powinien iść tą drogą, którą zapowiadał, to znaczy podpisać tę ustawę”. I prezydent ustawę podpisał, pozostawiając jednak jeszcze niewielkie pole manewru, kierując ją jednocześnie do Trybunału Konstytucyjnego.

- U nas panowała jednak wciąż wiara, że jeszcze jeden spocik, jeszcze jedno spotkanie, jeszcze przypomnimy kilka faktów i przekonamy Żydów do tej ustawy. W zanadrzu nie było mowy o żadnej własnej nowelizacji. Tymczasem widać było, że Izrael czuje już krew na rękach i nie odpuści, będzie nas czołgał, jak chce a grać, inaczej niż my, oni potrafią bardzo umiejętnie - oceniał w ostatni piątek jeden z naszych rządowych rozmówców. W sobotę okazało się, że Izrael rzeczywiście gra twardo. Koszty tego konfliktu ponosi zaś wyłącznie Polska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Napięcie na linii Polska - Izrael. Jak doszło do powstania kryzysu? - Portal i.pl

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski