Dyskomfort wywołał gniew, ochoczo później przelewany na łamy. Inaczej tej histerii wytłumaczyć się nie da.
Cóż bowiem niezwykłego stało się w Oberstdorfie, by wywołać aż takie wzmożenie? Ano nic szczególnego. Wiał wiatr, padał śnieg, w skokach narciarskich, dyscyplinie było nie było zimowej – jak jest zima, to musi być zimno! – czasem się to o dziwo zdarza. Organizatorzy walczyli z pogodą może niepotrzebnie i stanowczo zbyt długo, ale to przecież też nie pierwszyzna, w końcu mają swoje zobowiązania.
Nie tylko wobec telewizji i reklamodawców (czyli płatników premii dla zawodników), również wobec ludzi, którzy pod skocznię przychodzą. Dwie-trzy godziny rozrywki zapewnić im trzeba, nieważne, czy ze skokami czy bez. Zawody są tu zresztą najmniej istotne, w końcu skoki na żywo ogląda się fatalnie, chodzi o wspólną zabawę, a czasem łyk tego i owego. Powiedzieć na wejściu: „Przepraszamy, konkurs odwołany”, toż to byłoby niemoralne.
Punkt widzenia dziennikarzy jest oczywiście zupełnie inny, przeciągające się zawody są dla nich jak ropiejący wrzód na nie powiem czym. Rodzą się z tego kwiatki w rodzaju: olaboga, biedni skoczkowie musieli siedzieć na skoczni przez pięć godzin.
Hm, to rzeczywiście straszne i upokarzające, ale radę mam dla skoczków, jeśli faktycznie im to przeszkadza, jedną: zawsze mogą siedzieć w biurze – po minimum osiem godzin. Albo handlować oscypkami przy Krupówkach – 12 godzin na mrozie. Dziennikarze zresztą też. Są chętni do zmiany zawodu?
Także, panowie, nie napinajcie się tak bardzo. Sport – na szczęście – ciągle jest tylko rozrywką.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?