Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Napisał biblię dla studentów chemii, a po wykładach słuchał Beethovena

Klaudia Stabach
Prof. Adam Bielański pracował na Akademii Górniczo-Hutniczej i na Uniwersytecie Jagiellońskim
Prof. Adam Bielański pracował na Akademii Górniczo-Hutniczej i na Uniwersytecie Jagiellońskim fot. Andrzej Banaś
Sylwetka. Kilka dni temu w wieku 104 lat zmarł profesor Adam Bielański. Wybitny chemik przez wiele lat był związany z najpopularniejszymi krakowskimi uczelniami. Środowisko akademickie wspomina go z wielkim sentymentem, dla wielu z nich był wzorem wykładowcy.

Jego znajomi żartowali, że chyba opracował jakąś substancję chemiczną zapewniającą długowieczność, ale on miał na to inny sposób. - Profesor mówił, że do 80. roku życia trzeba o siebie dbać i unikać wszelkiego rodzaju używek, ale już po osiemdziesiątce można sobie pofolgować - wspomina z uśmiechem prof. dr hab. Grażyna Stochel, była dziekan Wydziału Chemii na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Uczony urodził się w Krakowie, ale jego rodzina pochodziła ze Lwowa. Ojciec Bielańskiego, absolwent Politechniki Lwowskiej był wybitnym specjalistą w dziedzinie melioracji i w 1907 roku przyjechał do Krakowa aby zająć się regulacją Wisły, która w tamtych czasach bardzo często wylewała.

Profesor Adam Bielański już jako nastoletni chłopiec zaczął przeprowadzać swoje pierwsze eksperymenty chemiczne polegające np. na topieniu siarki. Zamiłowanie do nauki zaowocowało ukończeniem w 1936 roku studiów magisterskich na Uniwersytecie Jagiellońskim i rozpoczęciem pracy w katedrze chemii fizycznej Akademii Górniczo-Hutniczej.

Nawet ciężkie czasy II wojny światowej nie zahamowały rozwoju jego kariery i w 1944 roku skończył studia doktoranckie. Po wojnie wyjechał na staż do Anglii. W 1955 roku na Akademii Górniczo-Hutniczej uzyskał tytuł profesora nadzwyczajnego, a po kilku latach profesora zwyczajnego, który stoi jeszcze wyżej w hierarchii tytułów naukowych.

W tym czasie był pierwszym dziekanem Wydziału Inżynierii Materialnej i Ceramiki na AGH i jednocześnie jego twórcą. - Jesteśmy dumni z tego, że tak wybitna postać pracowała na naszej uczelni - podkreśla prof. Jerzy Lis, który od lat jest związany z wydziałem założonym przez Bielańskiego.

W 1962 roku profesor powrócił na uczelnię, która dała mu tytuł magistra i tam również bardzo zaangażował się w pracę naukową. Pełnił funkcję kierownika Katedry i Zakładu Chemii Nieorganicznej na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz dyrektora Instytutu Chemii UJ, a w 2009 roku uzyskał tytuł profesora honorowego na tej uczelni. Adam Bielański był członkiem rzeczywistym Polskiej Akademii Nauk, a od 1983 roku profesorem Instytutu Katalizy i Fizykochemii Powierzchni PAN w Krakowie.

Jego sposób nauczania ma wielu naśladowców

Profesor Grażyna Stochel miała okazję być studentką prof. Adama Bielańskiego i z wielkim sentymentem wspomina jego zajęcia. - Jego wykłady cechowały się ogromną logiką. Nigdy nie mówił za dużo lub za mało, a każde jego zdanie było bardzo przemyślane - wspomina prof. Stochel.- Nawet gdy mówił do studentów pierwszego roku to potrafił tak przekazać informacje, że także oni potrafili je zrozumieć - dodaje.

Podobnego zdania jest obecny dziekan Wydziału Chemii na Uniwersytecie Jagiellońskim, który twierdzi, że prof. Bielański stworzył swój własny kanon prowadzenia zajęć dydaktycznych dla studentów, który do dzisiaj jest powielany przez wielu wykładowców z tej dziedziny nauki. - Cechą charakterystyczną jego sposobu prowadzenia zajęć była jasność przekazu - mówi prof. dr hab. Piotr Kuśtrowski. - Profesor potrafił mówić na tematy skomplikowane w bardzo prosty sposób - dodaje dziekan.

Ci, którzy mieli okazję poznać profesora Adama Bielańskiego mówią, że miał bardzo dobrą pamięć i prawie do końca swoich dni nie opuszczała go trzeźwość umysłu.

Podczas uroczystości zorganizowanej z okazji jego setnych urodzin witał każdego gościa i - jak się okazało - doskonale pamiętał większość nazwisk i sytuacji związanych z każdą z tych osób.

- Było tam wiele osobistości ze świata nauki, a on potrafił zadać każdemu trafne pytania odnośnie rodziny czy pracy zawodowej - wspomina prof. dr hab. Jerzy Lis, prorektor ds. współpracy na Akademii Górniczo- Hutniczej w Krakowie.

Prof. Adam Bielański był bardzo bezpośredni i pomocny. Gdy widział, że ktoś ma potencjał do rozwoju kariery naukowej, to starał się nakierować taką osobę i pomóc w stawianiu pierwszych kroków.

Egzaminy u profesora nie należały do najłatwiejszych, ale jeżeli student był przygotowany to nie musiał się obawiać, ponieważ był oceniany bardzo obiektywnie. - Egzaminy były ustne. Losowaliśmy zestaw pytań, ale jeżeli komuś nie podobały się pytania i potrafił to uzasadnić, to czasem profesor pozwalał na ponowne losowanie - wspomina prof, Grażyna Stochel - Jednak jeżeli widział, że ktoś się nie nauczył, to grzecznie zapraszał na termin poprawkowy - dodaje.

Napisał najważniejszą książkę dla chemików

Podręcznik „Podstaw chemii nieorganicznej” pierwszy raz ukazał się w latach osiemdziesiątych i do dzisiaj cieszy się ogromną popularnością wśród studentów - Książka pomogła mi lepiej zrozumieć zagadnienia, których uczyłam się w liceum i pokazała, że chemia wcale nie musi być taka trudna - mówi studentka Maria Piekarczyk. Podobnego zdania są pracownicy naukowi, którzy chętnie sięgają po dzieło profesora Bielańskiego. - W tej książce trudne zagadnienia są opisane w taki sposób, że osoba zaczynająca studiować chemię jest w stanie zrozumieć całą podstawę tej dziedziny - mówi prof. Jerzy Lis z Akademii Górniczo-Hutniczej.

Podręcznik był siedmiokrotnie wznawiany, bo Bielański doskonalił go przez wiele lat. W 2012 roku ukazało się ostatnie wydanie. Jak się okazuje jest to jedna z najczęściej sprzedawanych książek naukowych w Polsce ze wszystkich dyscyplin.

- To jest biblia dla chemików, bez której ciężko wyobrazić sobie naukę, ponieważ fundamenty chemii nie zmieniają się, a bez nich dalsza nauka jest niemożliwa - dodaje prof. Jerzy Lis.

Poza chemią profesor Adam Bielański interesował się również muzyką. - Był największym melomanem wśród chemików i największym chemikiem wśród melomanów - twierdzi Bogdan Tosza, dyrektor Filharmonii Krakowskiej.

Bielański jako kilkuletnie dziecko uczył się gry na fortepianie, a później, gdy tylko miał wolny czas, przychodził na koncerty do Filharmonii Krakowskiej. - Miał swój ulubiony fotel i gdy wykupywał abonament, to zawsze na to samo miejsce na balkonie - zdradza dyrektor Filharmonii Krakowskiej.

Muzyka była jego tak wielką pasją, że bardzo często poruszał ten temat również na uczelni. - Profesor Krystyna Dyrek, która miała okazję pracować w jednym gabinecie z profesorem Bielańskim wspominała, że często opowiadał o swoich ulubionych utworach - dodaje Grażyna Stochel z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego ulubionym kompozytorem był Ludwig van Beethoven.

Miał lepszą kondycję niż jego młodsi koledzy

Profesor nie lubił poruszać się samochodem i komunikacją miejską. Często można było widywać go przechadzającego się po krakowskich ulicach.

Tuż przed jego setną rocznicą urodzin Filharmonia Krakowska postanowiła zorganizować uroczyste obchody jego święta.

Dyrektor Bogdan Tosza chciał odwiedzić w domu solenizanta i osobiście zaprosić na wydarzenie, ale prof. Bielański zaproponował, że to on przyjdzie do gabinetu dyrektora i przy okazji napije się z nim kawy.

- Byłem bardzo zdziwiony, ponieważ żeby dostać się do mnie to trzeba pokonać prawie sto schodów - zdradza Bogdan Tosza. - Niejeden czterdziestolatek ma zadyszkę po wejściu, a dla profesora nie był to wielki wysiłek - dodaje dyrektor Filharmonii Krakowskiej.

Profesor nigdy nie dojeżdżał na wykłady, bo niezależnie od pogody przychodził pieszo na zajęcia - Nie straszne były mu śnieżyce ani ulewne deszcze. I można było spotkać go na uczelni o przeróżnych godzinach - mówi Piotr Kuśtrowski, dziekan wydziału chemii na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Oprócz tego profesor często urządzał sobie długie spacery, a gdy zdrowie mu na to pozwalało to wyruszał w góry.

Ludzie chętnie odwiedzali go w jego domu znajdującym się na krakowskim Zwierzyńcu. Swoich gości zawsze przyjmował w nienagannym ubiorze i z uśmiechem na twarzy. - Był bardzo elegancki i dystyngowany. Swoim wyglądem i zachowaniem idealnie obrazował przedwojennych profesorów, do których każdy miał wielki szacunek - komentuje prof. Jerzy Lis. - Będzie nam go bardzo brakowało - dodaje prof. Lis.

Pogrzeb wybitnego krakowskiego chemika odbędzie się 16 września o godz. 14 na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski