Już nawet nie bawi mnie zielona ofensywa miejskich urzędników. Rozdawanie kolejnych sadzonek, organizowanie akacji „Zatrać się w zieleni”, zapewnienia o tworzeniu skwerów, parków i innych miejsc przychylnych przyrodzie idą w sprzeczności z wielką aktywnością deweloperów. I coraz bardziej dochodzę do przekonania, że o zieleni mówi się dużo tylko po to, by zatrzeć ugruntowane w świadomości krakowian betonowanie miasta.
Zdaję sobie sprawę, że samo dogęszczanie zabudowy jest słusznym kierunkiem, bo nie naraża miasta na dodatkowe koszty związane z budową wodociągów, dróg, sieci ciepłowniczych i innej infrastruktury. Ale są granice koncentracji zabudowy i w wielu miejscach zostały one przekroczone. Z drugiej strony obecne zapewnienia o ochronie terenów zielonych skutkują tym, że ruszenie każdego trawnika, choć od dawna był on przeznaczony pod budynek, budzi protesty i naraża urzędników na zarzuty, że zieleń jest im jednak obojętna. I wcale nie zmienia tego niekoszenie trawników, na co skarżą się mieszkańcy niektórych nowohuckich osiedli. Chyba urzędnicy nie boją się, że kosiarkę ktoś potraktuje jako maszynę budowlaną...
Takie sprzeczności widać też w pomyśle na ograniczanie ruchu w centrum. Z jednej strony są plany wypchnięcia busów z centrum, co ma przyczynić się do zmniejszenia liczby pojazdów na ciasnych ulicach i poprawy jakości powietrza. Cel jak najbardziej słuszny. Tyle, że jeśli miasto, także prezydent, masowo rozdaje wjazdówki do centrum, to każdy kierowca i pasażer busa poczuje się pokrzywdzony - jedni mogą podjechać autem prawie pod Rynek Główny, a inni muszą się przesiadać z busa do tramwaju, by dojechać do pracy czy szkoły. Jak robi się wyjątki dla uprzywilejowanych, to radykalne rozwiązania dla innych budzą jeszcze większy opór.
Z kolei przedstawianie reformy edukacji jako drogi do krainy szczęśliwości musiało szybko przynieść radykalną weryfikację deklaracji składanych przez Kuratorium Oświaty i Urząd Miasta. Bo już okazuje się, że nowe szkoły wcale nie zapełnią się dziećmi tak, jak planowano, a zwolnienia nauczycieli jednak będą. Nawet jeśli nie będzie ich tak dużo - jak twierdzą przeciwnicy reformy - to trudno zapomnieć wypowiedzi minister edukacji, że żaden nauczyciel nie straci pracy z powodu forsowanej przez nią likwidacji gimnazjów. Na razie widać jeden pozytywny efekt tych zmian: znacznie zmaleje grono zazdroszczących nauczycielom długich wakacji, bo te najbliższe mogą dla wielu z nich okazać się bardzo długie.
I gdy już pogubiłem się w tych sprzecznościach, natrafiłem na informację urzędników, która wzbudziła we mnie nadzieję. Dowiedziałem się bowiem, że „Kraków jest w czołówce najbezpieczniejszych miejsc”. Ale szybko się okazało, że taki wniosek wyciągnięto na podstawie danych o niewielkiej liczbie tzw. niebieskich kart zakładanych, gdy istnieją przesłanki, że w rodzinie dochodzi do przemocy. Czyli bezpiecznie to mamy tylko w domu. A na ulicach?
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?